To będzie szczególny dzień dla polskiej reprezentacji. Dokładnie 9 października 2021 roku z kadrą narodową pożegna się Łukasz Fabiański. "Fabian" zakończy tym samym wieloletnią rywalizację z Wojciechem Szczęsnym o miano "jedynki" w bramce reprezentacji. A drużyna zagra mecz z kopciuszkiem futbolu na świecie, San Marino.
Dziennikarz sportowy. Lubię papier, również ten wirtualny. Najbliżej mi do siatkówki oraz piłki nożnej. W dziennikarstwie najbardziej lubię to, że codziennie możesz na nowo pytać. Zarówno innych, jak i samego siebie.
PGE Narodowy po raz kolejny będzie areną pożegnania z reprezentacją Polski jednego z zasłużonych dla Biało-Czerwonych. Tym razem mowa o Łukaszu Fabiańskim.
Paradoksalnie, cztery lata temu to właśnie "Fabian" zmieniał żegnającego się z narodowymi barwami, również na warszawskim obiekcie, Artura Boruca.
Teraz przyszedł czas na Fabiańskiego, choć wiele jest głosów, że bramkarz na co dzień broniący w barwach West Ham United, na pewno pomógłby kadrze. Zwłaszcza jego rywalizacja z Wojciechem Szczęsnym, która od kilku ładnych lat trwała nieprzerwanie.
W sobotę dobiegnie jednak końca.
Fabiański z San Marino zagra po raz 57. w reprezentacji. Koszulkę z takim właśnie numerem otrzyma w sobotę. Będą tam wyhaftowane wszystkie mecze Fabiańskiego w kadrze.
Kibice z pewnością "Fabiana" najlepiej będą kojarzyć z ME 2016. Wówczas wszedł do bramki za kontuzjowanego w pierwszym meczu Szczęsnego i udowodnił, że jest bramkarzem tej samej, a może i większej klasy co golkiper Juventusu.
Zwycięstwo obowiązkiem
Poza pożegnaniem polskiego bramkarza należy pamiętać, że przed Biało-Czerwonymi okazja do zgarnięcia kolejnych trzech punktów w drodze na MŚ 2022. Polacy w pierwszym meczu rozgromili 7:1 San Marino. Przedostatni zespół w rankingu FIFA ma być w sobotę dostarczycielem pewnych punktów.
A czy tak będzie? Spoglądając na potencjał ofensywny kadry, z Robertem Lewandowskim na czele, zwycięstwo drużyny trenera Paulo Sousy wydaje się być niezagrożone. Kapitan kadry wpisuje się na listę strzelców średnio co 71 minut, więc należy się spodziewać, że i tym razem zakończy mecz z golem.
Będzie zero z tyłu?
Istotne będzie jednak to, żeby bramki nie stracić. Gra w defensywie to coś, co jest mocno wypominane kadrze Sousy. Na jedenaście spotkań tylko raz (zwycięstwo 3:0 z Andorą) Biało-Czerwoni zachowali czyste konto.
Nawet wyjazdowa wygrana z San Marino i wpakowanie przeciwnikowi siedmiu goli skończyło się też jednym po stronie strat. Zespół złożony z półamatorów potrafił pokonać Łukasza Skorupskiego, co więcej, miał też jeszcze kilka okazji na gola.
Biało-Czerwoni będą też spoglądać na inne stadionu grupy I. O ile w rywalizacji Anglików w Andorze nie należy się spodziewać sensacji, ciekawie będzie na Węgrzech. Gospodarze z pewnością będą chcieli zrewanżować się Albanii za sensacyjną porażkę (0:1) w pierwszym meczu obu ekip.
Wszystkie mecze "polskiej" grupy rozpoczną się o g. 20:45.
Spoglądając na statystyki, Polacy wygrali wszystkie dziewięć spotkań z San Marino. Bilans goli to 40 strzelonych i dwie stracone.
Należy jednak pamiętać, że był taki mecz, w którym dopiero "strzał" ręką dał zwycięstwo 1:0 nad San Marino. W 1993 roku oszukanego gola zdobył Jan Furtok.
Było też jednak zwycięstwo 10:0 w Kielcach w 2009 roku. Jednego z goli zdobył wówczas nie kto inny, a Robert Lewandowski.