„Po prostu Kołobrzeg 98. Ani wcześniej, ani później nic smakowało tak słodko i słono jednocześnie”. To zdanie, które wypowiedział jeden z uczestników warsztatów kulinarnych „Brzuchomówcy”, mogłoby być mottem całego wydarzenia. Przez cztery kolejne soboty, trzynaście osób pod okiem Aleksandra Barona i Agi Gójskiej wracało do dzieciństwa szukając go w smaku, zapachu i fakturze. Było nostalgicznie, zabawnie i przede wszystkim smacznie. Przeszłość nabrała konkretnych kształtów.
„ Z dzieciństwa najlepiej pamiętam smak piasku, ziemisty i intensywny. Smakowały nim zbierane spod drzewa węgierki, papierówki i klapsy, którymi objadałam się późnym latem”. „Dla mnie tamten czas to cukier puder. Dusząco słodki. Przez całą podstawówkę na śniadanie dostawałem obsypane nim placki. Mama wychodziła rano do pracy i zostawiała je przy moim stoliczku nocnym. Jadłem je po ciemku, z zamkniętymi oczami, często krztusząc się słodkim pyłem”. „Ja pamiętam dyscyplinę i ukłucie w żołądku, kiedy siadałam do wspólnego stołu. W moim rodzinnym domu wszystko było na baczność, długo z tego wychodziłam w dorosłości”.
Wspomnień było tyle ile osób. W końcu jedzenie to jeden z ważniejszych elementów życia, a dzieciństwo to okres, który ma niebagatelny wpływ na całe nasze życie. „Brzuchomówcy” - warsztat kulinarny zorganizowany w ramach Laboratorium Animatorni Towarzystwa Inicjatyw Twórczych "ę" połączył oba te zagadnienia. Przez cztery kolejne soboty, jego uczestnicy wracali do zapomnianych smaków, zapachów, kolorów. Wszystko po to, żeby na końcu stworzyć swój autorski, utkany ze wspomnień, przepis.
– Na warsztatach odkryłam, że o jedzeniu można rozmawiać – opowiada Kasia, która pojawiła się ze swoją mamą. – Do tej pory raczej nie gotowałam, a jeśli już robiłam to mechanicznie. Dzięki „Brzuchomówcom” zrozumiałam, jak duży wpływ na to, co lubię jeść ma moje dzieciństwo, to jaka była atmosfera w domu, czym mnie karmiono i jak to podawano. Kiedy przestałam myśleć o jedzeniu, jako o produkcie, tylko zaczęłam postrzegać je jako emocje, wydarzenie, wspomnienie, wszystko się obróciło – dodaje Kasia.
Brzuchomówcy to warsztat, który miał w sobie więcej z psychologii, niż gotowania. Przez trzy kolejne zajęcia zajmowaliśmy się bardziej rozmową i zabawą, niż poznawaniem technik kucharskich. Jak się jednak okazało, kluczem do dobrej potrawy, jest rozmowa. Dzięki nim odkryliśmy mnóstwo ukrytych w nas potrzeb i pragnień. Chociażby podczas zabawy w rozpoznawanie smaków wody. Smaki są proste: słodki, słony, pikantny. Kiedy jednak trzeba je opisać własnymi słowami okazuje się, że każdy postrzega je inaczej. Dla jednych są jak „Kołobrzeg '98”, dla innych „mdlące, jak zapach prania w akademiku”, jeszcze inni potrafili je opisać tylko za pomocą chemicznych wzorów.
W końcu każdy z nas pochodzi z innego świata, posługuje się innymi skojarzeniami i ma różne doświadczenia. „Brzuchomówcy” były warsztatem darmowym, więc ich uczestnikiem mógł być każdy. Nie liczyły się umiejętności, tylko chęci. W grupie były zarówno osoby zawodowo związane z kuchnią, jak i takie, które nigdy nie chciały mieć z nią nic wspólnego. Jedni przyszli z myślą o swoich dzieciach niejadkach, inni żeby się podszkolić, albo ostatecznie się przekonać, że mają dwie lewe ręce. Motywacji było tyle, ile zaskoczeń na końcu spotkania. Bo jak się okazuje, gotować może każdy.
Warsztaty, które poprzez zabawę prowadziły nas przez wszystkie zmysły, zakończyły się wspólnym gotowaniem. Każdy z uczestników, po konsultacjach z Aleksandrem Baronem, szefem kuchni w restauracji„ Solec 44”, musiał stworzyć swój autorski przepis. Pomysły uczestników były najróżniejsze. Jedni eksperymentowali ze smakiem: łącząc buraki ze słodką śmietaną, czy kapustę kiszoną z malinami, inni opierali się na kolorze, tworząc fioletowo-pomarańczowe musy z dyń i fig. Byli też tacy, którzy na warsztat wzięli wspomnienia, jak Karol, który usmażył sadzone z samych białek i posypał je ukochaną w dzieciństwie bułką tartą. Gotowaliśmy bez granic, bawiąc i eksperymentując jak dzieci.
"Brzuchomówcy", którego inicjatorem była Agnieszka Gójska i Aleksander Baron z "Solec 44" to okazja na przełamanie się w kuchni i otwarcie się na smaki. Podczas warsztatów łączyliśmy trudne do połączenia, wąchaliśmy nieznane i mieszaliśmy nieoczywiste. Wszystko po to, żeby udowodnić innym, a przede wszystkim sobie, że gotować może każdy. Bez wagi, przepisów i stresów. Warto przejść taką szkołę.