
Zgrzyt nastąpił już na samym początku rozmowy. Bogdan Rymanowski we wtorkowym programie "Gość Wydarzeń" pytał Pawła Kowala z KO o to, czy skala niedzielnego prounijnego protestu jest dla niego rozczarowaniem. Poseł KO w pewnym momencie zaapelował, by "nie opowiadać głupot" i podczas rozmowy na chwilę zrobiło się nieprzyjemnie.
REKLAMA
Bogdan Rymanowski rozmowę zaczął od pytania o to, czy frekwencja podczas demonstracji na pl. Zamkowym nie była rozczarowująca. Stwierdził też, że protest był mniej liczny niż podczas zeszłorocznych Strajków Kobiet.
– Chyba pan żartuje. Byłem na tej demonstracji. Trzeba w takim razie dowiedzieć się o fakty – wypalił od razu do dziennikarza Paweł Kowal. Polityk Koalicji Obywatelskiej opisywał, że już "w połowie Krakowskiego Przedmieścia nie można było już się przepchnąć", a demonstranci - by umożliwić wiernym dojście na mszę w kościele św. Anny - musieli robić specjalny szpaler.
– Ja, szczerze mówiąc, nie pamiętam tak dużej demonstracji w Warszawie. Może nie byłem aktywnym uczestnikiem Strajku Kobiet, może pan tam był i widział, że było więcej osób, ale ja byłem tutaj. I to co trzeba powiedzieć - prawda nie grzech. A prawda jest taka, że to była ogromna demonstracja. To widać na zdjęciach i wie to każdy, kto tam był – zwrócił się Paweł Kowal do Bogdana Rymanowskiego.
B. Rymanowski: Policja twierdzi, że było 25 tys. ludzi.
P. Kowal: Panie kochany, błagam pana. Naprawdę, dajmy spokój. Nie róbmy ludziom wody z mózgu. (...) Takiej ciżby to ja w Warszawie nie widziałem. Podawanie takich głupot ludziom jest niepoważne.
B. Rymanowski: Ale proszę tym tonem do mnie nie mówić, panie pośle. Ja nie opowiadam żadnych głupot, tylko cytuję policję.
Gdy zrobiło się na moment nieprzyjemnie, Paweł Kowal rozładował sytuację, zapewniając: "Ja nie mówię żadnym tonem, ja mówię do pana z uśmiechem". Rymanowski zaś skwitował: "Cieszę się".
Dyskusja o tym, ile osób pojawiło się w niedzielę na pl. Zamkowym w Warszawie trwa od kilku dni. Stołeczny ratusz informował nawet o 100 tys. demonstrantów. "Wiadomości" TVP przedstawiły własne wyliczenia – im wyszło, że protestujących było pięciokrotnie mniej.