Ryanair zadaje kłam powiedzeniu: "reguły są po to, by je łamać". Z samolotu w hiszpańskiej Walencji została wyrzucona pasażerka, gdyż w ręku niosła książkę, która nie zmieściła jej się do podręcznego bagażu. Przewoźnik był nieubłagany, interweniować musiała policja.
Z liniami lotniczymi nie ma żartów. Nietrudno o absurdalną sytuację. Boleśnie przekonała się o tym Hiszpanka korzystająca z Ryanair. Została wyrzucona za złamanie reguły jednej sztuki bagażu podręcznego. Kobieta w ręku niosła książkę i pakunek w kształcie tuby ochronnej na papier. Nie zdołała tego zmieścić do podręcznego bagażu.
W samolocie wybuchła awantura. Hiszpanka nie chciała pogodzić się z tym, że z powodu książki i tuby musi opuścić samolot. Na prośbę przewoźnika interweniować musiała policja. Kobieta przy akompaniamencie okrzyków współpasażerów: "Wstyd!" skierowanych ku Ryanair, musiała zejść z pokładu samolotu. Nie pomogła solidarność innych uczestników lotu, ich oferty, że przechowają jej książkę w ramach swojego bagażu. Hiszpanka próbowała zapłacić za nadprogramową książkę kartą kredytową, lecz transakcja nie doszła do skutku.
Reguły są nieubłagane. Przewoźnik zastrzegł sobie, że każdy pasażer może mieć tylko jedną sztukę bagażu, o wadze nieprzekraczającej 10 kilogramów. Maksymalne wymiary to 55x40x20 centymetrów. Wszystkie drobiazgi, laptop, torebka, książka, muszą znajdować się w tej jednej sztuce bagażu.
Ryanair traci popularność w Hiszpanii. Przeciwko przewoźnikowi toczy się śledztwo hiszpańskich służb. Podejrzewają, że samoloty latały z bardzo niskim poziomem paliwa w zbiornikach, by jak najbardziej zmniejszyć koszt podróży. Hiszpanie są solidarni z pechową pasażerką i na Twitterze organizują bojkot linii lotniczych.