Bodnar: Jeśli TK orzeknie po myśli Ziobry, staniemy się takim samym państwem, jak Rosja
Adam Bodnar
02 listopada 2021, 16:20·5 minut czytania
Publikacja artykułu: 02 listopada 2021, 16:20
Tak wiele się w kraju i na świecie dzieje, że prawie niezauważona przeszła informacja o wyznaczeniu terminu rozprawy w precedensowej sprawie przez Trybunał Konstytucyjny, kierowany przez Julię Przyłębską.
Reklama.
Otóż 24 listopada br. Trybunał Konstytucyjny będzie rozstrzygał wniosek czy Europejska Konwencja Praw Człowieka – najważniejsza umowa międzynarodowa dotycząca ochrony praw człowieka – jest zgodna z Konstytucją (K 6/21).
Niestety przyzwyczajamy się powoli do tego, że TK stał się zwyczajnym narzędziem władzy politycznej. Rozstrzyga sprawy, które mają ugruntować dokonane zmiany w Polsce, zwłaszcza te dotyczące wymiaru sprawiedliwości. Temu przecież służyły wyroki z 14 lipca 2021 r. (P 7/20) oraz 7 października 2021 r. (K 3/21) dotyczące możliwości wpływania przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej na polski wymiar sprawiedliwości.
W istocie wyroki te podważyły sens współpracy prawnej Polski z Unią Europejską. To one spowodowały dalsze zawieszenie przez Komisję Europejską płatności środków z Krajowego Planu Odbudowy.
Ale kwestią rządów prawa zajmuje się nie tylko Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (z siedzibą w Luksemburgu), ale także Europejski Trybunał Praw Człowieka (z siedzibą w Strasburgu). Sędziowie, prokuratorzy i adwokaci pokrzywdzeni przez reformy ślą swoje skargi do Strasburga.
Podobnie jak przedsiębiorcy. Jednym z nich był producent trawników, który zakwestionował, że w jego sprawie przed Trybunałem Konstytucyjnym orzekał tzw. sędzia-dubler. W wyroku z 7 maja 2021 r. w sprawie Xero Flor przeciwko Polsce Europejski Trybunał Praw Człowieka stwierdził, że sędzia-dubler nie może być uznany za pełnoprawnego sędziego, a zatem Trybunał Konstytucyjny orzekając w takim składzie, nie był „sądem” w rozumieniu Europejskiej Konwencji Praw Człowieka.
Jednak na tym aktywność strasburska się nie skończyła. Trybunał w Strasburgu orzekał też w sprawie statusu Izby Dyscyplinarnej w SN (Reczkowicz przeciwko Polsce, wyrok z 22 lipca 2021 r.) oraz w sprawie przedwczesnego odwołania prezesów sądu (Broda i Bojara przeciwko Polsce, wyrok z 29 czerwca 2021 r.).
Kolejne sprawy czekają w kolejce. Najważniejsza to oczekiwany wyrok w sprawie Grzęda przeciwko Polsce (skarga nr 43572/18). Rzecz dotyczy statusu sędziów powołanych do Krajowej Rady Sądownictwa – czy odwołanie ich przed końcem kadencji stanowi naruszenie ich niezależności.
W tym przypadku odbyła się już nawet rozprawa przed Wielką Izbą Trybunału w Strasburgu. Czekają na rozpoznanie także sprawy znanych sędziów (Igor Tuleya, Waldemar Żurek czy Paweł Juszczyszyn) dotyczące ich postępowań dyscyplinarnych. Słowem, Trybunał w Strasburgu stara się nadążyć za zmianami w Polsce i pokazywać, że jest rzeczywiście „sumieniem Europy” oceniającym różne naruszenia praw człowieka, w tym pogwałcenie zasady praworządności.
W tym właśnie kontekście należy odczytywać obecny wniosek Prokuratora Generalnego do Trybunału Konstytucyjnego. Chodzi o wyrwanie zębów kolejnej procedurze, która polskim obywatelom daje szansę na uzyskanie sprawiedliwości, na niezależną ocenę zachowań polskich władz skutkujących naruszeniami praw człowieka.
Jeśli bowiem Trybunał Konstytucyjny przesądzi, że art. 6 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka dotyczący prawa do sądu (oraz interpretacje dokonywane przez Trybunał w Strasburgu) jest niezgodny z Konstytucją, to władza będzie miała wygodny argument, aby wszystkie wyroki dotyczące zasady praworządności ignorować, lekceważyć i nie wykonywać.
Trybunał w Strasburgu pomógł w rozwiązaniu wielu problemów systemowych – jak np. odszkodowanie za mienie zabużańskie, ograniczenia wzrostu czynszów w kamienicach prywatnych, warunki w więzieniach, przewlekłość postępowań sądowych, nadmierne koszty sądowe w sprawach cywilnych, orzekanie przez asesorów sądowych, stosowanie tymczasowego aresztowania czy odszkodowania dla ofiar wojny.
Ze skargami do Strasburga trafiali zarówno zwyczajni obywatele, jak i osoby opiniotwórcze czy wpływowe. Skarżącymi byli między innymi Andrzej Stankiewicz, Lew Rywin, Władysław Jamroży, Jacek Kurski, Dorota Kania, Andrzej Zybertowicz czy nawet Grzegorz Braun.
Jedni wygrywali, inni przegrywali. Wszyscy przyczyniali się jednak do budowania orzecznictwa strasburskiego oraz społecznego uznania Trybunału.
Jedną ze skarżących jest aktualnie także Pani Kornicka-Ziobro (skarga nr 23037/16). Skarga dotyczy okoliczności śmierci jej męża, a ojca Zbigniewa Ziobro. W skardze podnoszone jest naruszenie art. 2 Konwencji (prawo do życia) ze względu na zarzut błędu medycznego, a także zarzut zbyt długiego i nieefektywnego postępowania przygotowawczego służącego wyjaśnieniu okoliczności śmierci. Sprawa została zakomunikowana Rządowi RP we wrześniu 2017 r. i nie została jeszcze rozstrzygnięta.
Zastanawiające jest, że Prokurator Generalny kwestionuje zgodność z Konstytucją umowy międzynarodowej, na podstawie której jednocześnie prowadzona jest sprawa dotycząca jego własnej rodziny. Jest zatem jednym z beneficjentów systemu strasburskiego, który poprzez swój wniosek do TK kwestionuje.
Jednakże wniosek Prokuratora Generalnego do TK w sprawie zgodności art. 6 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka z Konstytucją ma szerszy wymiar.
Wyobraźmy sobie, co będzie, jeśli TK orzeknie po myśli Prokuratora Generalnego. Staniemy się dokładnie takim samym państwem jak Rosja, gdzie kwestionowane jest znaczenie wyroków Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, a używa się do tego między innymi rosyjskiego Federalnego Trybunału Konstytucyjnego.
Sprawy strasburskie, nawet jeśli są przez skarżących wygrywane, to mogą nie wywierać skutków prawnych. Każdy wyrok można podważyć, zwłaszcza jeśli tak przesądzi rosyjski TK.
Działania Rządu RP z ostatnich lat i miesięcy podważają nasze członkostwo w Unii Europejskiej. Ale na tym niestety nie koniec. Każde niezależne działanie przez zewnętrzne organy jest podważane oraz brane w nawias, przy użyciu pseudoprawnych argumentów w postępowaniu przed TK.
Podobnie z krytyką wewnętrzną, jak choćby ze strony Najwyższej Izby Kontroli czy Senatu. Jest ona ignorowana, a czasami wręcz wyśmiewana. Granice tego, co jest dopuszczalne, są przesuwane, a Polska w coraz mniejszym stopniu przypomina państwo demokratyczne.
Taki jest właśnie cel postępowania przed TK – doprowadzić do ubezwłasnowolnienia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, kolejnego „przeszkadzającego” mechanizmu kontrolnego, a tym samym pozbawić obywateli Rzeczypospolitej prawa do skutecznej skargi strasburskiej.
Choć zatem w Polsce dzieje się tak wiele pamiętajmy o dacie 24 listopada br. Bo jeśli doczekamy się wyroku TK o podobnych skutkach, co ten z 7 października 2021 r. (K 3/21), to stracimy kolejny przyczółek ochrony naszych praw człowieka.