
Reklama.
Wicepremier Kowalczyk o drożyźnie i cenie chleba
W czwartek 4 listopada świeżo upieczony wicepremier i minister rolnictwa Henryk Kowalczyk gościł na antenie Radia ZET. Wpływowy polityk Prawa i Sprawiedliwości został tam zapytany między innymi o szalejącą w Polsce drożyznę oraz cenę chleba.Najpierw Kowalczyk z uśmiechem na ustach poinformował, że obywatele nie mają co liczyć na to, iż jedzenia potanieje przed świętami Bożego Narodzenia. Później dodał, że "wzrost cen żywności jest mniejszy niż inflacja, więc można powiedzieć, że relatywnie staniała".
Aż wreszcie padło pytanie o to, ile kosztuje typowy półkilogramowy bochenek pszenno-żytniego chleba. – No to około 2 zł – odpowiedział z nieskrywanym zadowoleniem wicepremier.
Kiedy prowadząca program Beata Lubecka zauważyła, że według statystyk GUS z lipca (gdy drożyzna jeszcze tak mocno nie atakowała portfeli Polaków) średnia cena chleba to 3,14 zł, Henryk Kowalczyk postanowił iść w zaparte. – To chyba z dużą marżą! Ja kupuję poniżej 3 zł, ale może kupuję w dobrej piekarni, która nie zdziera z klientów – stwierdził.
Premier Morawiecki też nie wie, ile kosztuje bochenek chleba
Biorąc pod uwagę fakt, iż za mniej niż 3 zł trudno dziś kupić nawet bochenek najgorszej jakości chleba z dyskontu, wypowiedź wicepremiera i ministra rolnictwa przebija legendarną wręcz "mowę", którą Mateusz Morawiecki opowiedział na pytanie o cenę chleba, które zadali mu dziennikarze "Faktu".– Staram się od czasu do czasu robić zakupy, by w sklepie spożywczym zobaczyć są ceny. Porównuję je do cen w skupie. Dziś bardzo ważne jest zjawisko, pani mnie pyta o ceny w sklepie, natomiast po drugiej stronie są rolnicy. Rolnicy cieszą się z tego, że z wyjątkiem cen na trzodę chlewną, rosną ceny pszenicy, kukurydzy, rzepaku, nawet mleko rośnie. W związku z tym jest to miecz obusieczny – mówił premier, uparcie uciekając od podania konkretnej ceny.