Ludzie płacą 6 zł za litr benzyny i wykładają coraz więcej na rachunki za energię, drożeje chleb, jak i wszystkie inne podstawowe produkty. Niestety, to będzie tylko eskalowało, bo Polski Ład – przed którego rozwiązaniami podatkowymi przestrzegaliśmy w Porozumieniu od samego początku – ma na celu doprowadzić po prostu do tego, aby "każdy miał tak samo"… mało – mówi #TYLKONATEMAT Jan Strzeżek.
Wicerzecznik Porozumienia i radny warszawskiej dzielnicy Bielany w rozmowie z naTemat.pl kreśli czarny scenariusz w sprawie sytuacji gospodarczo-ekonomicznej w Polsce i wskazuje, co wspólnego z szalejącą drożyzną ma wprowadzenie Polskiego Ładu.
Do polityków Porozumienia też docierają jakieś pogróżki?
Jan Strzeżek: Akurat w Porozumieniu pogróżki dostajemy regularnie. Może nie identycznej treści, co te trafiające teraz do polityków PO, ale zarówno Jarosław Gowin, jak i wielu innych członków naszej partii było adresatami różnych – ujmijmy to eufemistycznie – niezbyt sympatycznych wiadomości na temat swojego bezpieczeństwa, zdrowia i życia.
Tak było od zawsze czy zaczęło się po rozstaniu ze Zjednoczoną Prawicą?
Nie ma co ukrywać, że to nasiliło się z momentem, w którym odeszliśmy z rządu. Wówczas takich gróźb wymierzonych w Porozumienie pojawiło się zacznie więcej. Niektóre są naprawdę obrzydliwe. W przypadku części wiadomości Jarosław Gowin składał zawiadomienie na policję.
Pojawiają się głosy, że groźby kierowane pod adresem polityków PO to odpowiedź na ich "totalną opozycyjność"…
Ależ panie redaktorze, oni mogli być nawet najbardziej totalną opozycją, ale to nie jest argument, żeby czytali o sobie, że „zawisną”, ktoś będzie do nich strzelał lub wbije nóż w serce! Z taką agresją i chamstwem trzeba walczyć – niezależnie od tego, kogo one dotykają.
Ja naprawdę fundamentalnie nie zgadzam się z wieloma polskimi politykami, ale nie wyobrażam sobie, żebym mógł wobec nich kierować jakieś inwektywy lub groźby. Takie zachowania w debacie publicznej trzeba tępić, nawet jeśli miałyby dotykać największych radykałów. I musimy być w tym surowi niezależnie od tego, kto jest adresatem, a kto autorem pogróżek.
Z ust polityków Porozumienia radykalne słowa padają na temat sytuacji ekonomicznej w Polsce – Iwona Michałek i Jarosław Gowin alarmują, że "na wiosnę będzie Drożyzna+". Naprawdę może być jeszcze gorzej niż dziś?
Odnoszę wrażenie, że w Prawie i Sprawiedliwości robią dziś wszystko, aby inflacja skoczyła do poziomu ich poparcia w sondażach… Już kilka miesięcy temu inflacja na poziomie 4 proc. była uznawana przez ekonomistów za bardzo negatywne zjawisko, gdyż odstawała od założeń Narodowego Banku Polskiego. A teraz o skali problemu może przekonać się każdy z nas, idąc do sklepu czy tankując na stacji paliw.
O tym, że 500+ jest warte znacznie mniej niż w chwili wprowadzania tego programu, też wie już każdy Polak. Ludzie płacą 6 zł za litr benzyny i wykładają coraz więcej na rachunki za energię, drożeje chleb (w sprawie czego premier Morawiecki chyba nadal nie ma wyobrażenia), jak i wszystkie inne podstawowe produkty.
Niestety, to będzie tylko eskalowało, bo Polski Ład – przed którego rozwiązaniami podatkowymi przestrzegaliśmy w Porozumieniu od samego początku – ma na celu doprowadzić po prostu do tego, aby "każdy miał tak samo"… mało.
Żeby temu przeciwdziałać, zaproponowaliście tzw. Trójpak Minus. Czy przy okazji z waszego szefa nie wyszedł twardy platformers? Część tych propozycji jest przecież podobna do tego, co wcześniej zaproponował Donald Tusk.
Zapewniam, że to nie jest kwestia bycia platformersem, a przemyślane postulaty Porozumienia. Kiedy Jarosław Kaczyński mówił, że „trzeba robić wszystko, żeby dochód państwa był jak największy”, to my – jeszcze jako cześć obozu rządzącego – jasno mówiliśmy, iż trzeba postarać się raczej o to, aby zwiększać dochody obywateli.
Pierwsza z pomysłem zawieszenia ściągalności niektórych danin i rezygnacji z części dochodów budżetowych wystąpiła Polska 2050. Muszę więc powtórzyć pytanie, które zadałem wtedy posłance Paulinie Hennig-Klosce: czy w trudnym pandemicznym czasie Polacy nie powinni zaciskać pasa dla dobra państwa?
To właśnie jest moment, aby państwo zacisnęło pasa dla dobra obywateli!
I nie mówimy o przepisie na bankructwo?
Trzeba skończyć z mitem, że podwyższanie podatków zawsze oznacza zwiększone wpływy do budżetu, a podatków obniżanie musi być niekorzystne. Przypominam, że przed laty rząd Leszka Millera za sprawą obniżki podatku CIT do 19 proc. i zmniejszenia akcyzy był w stanie zwiększyć wpływy do budżetu.
A przecież dobrze wiemy, jak to się teraz skończy. Przez podwyżkę akcyzy papierosy i będą płynęły z Ukrainy i Białorusi, a bimbrownie będą miały po prostu złote żniwa.
Ciekawe, czy byłby pan tego równie pewien, gdyby Porozumienie pozostawało w koalicji rządzącej?
Przecież myśmy właśnie składali propozycję obniżenia podatków w ramach Polskiego Ładu. Wyższa kwota wolna od podatku czy wyższy drugi próg podatkowy to były nasze postulaty. I wielokrotnie wtedy powtarzałem w różnych wywiadach, że propozycje podatkowe naszych koalicyjnych partnerów były nie do przyjęcia – można to sprawdzić.
W Sejmie ruszają prace nad projektem zakładającym już całkowity zakaz aborcji – na ile realne jest jego przegłosowanie?
Jeżeli będzie ku temu wola prezesa Kaczyńskiego, jest to jak najbardziej możliwe.
Prezes PiS naprawdę może wyrazić taką wolę?
Oczywiście, że tak. Nie powinno to już nikogo dziwić. Szczególnie po lex TVN, które jeszcze kilka miesięcy temu było dla nas wszystkich abstrakcją. Nikt nie zakładał, że ten projekt mógłby przejść przez Sejm, a jednak…
A co gdyby w sprawie aborcji pojawiły się opory wewnętrzne? Wszyscy wiemy, w jaki sposób PiS łamie kręgosłupy. Obserwowaliśmy to, gdy – często naprawdę bezlitosnymi metodami - próbowano złamać posłów Porozumienia. Jeżeli zajdzie więc taka potrzeba, to na Nowogrodzkiej znajdą sposób na znalezienie większości.
A jest szansa, że wolą Jarosława Kaczyńskiego będzie nie zaostrzanie przepisów, a jakiś sposób na powrót do tzw. kompromisu aborcyjnego?
Nie, bo kompromis aborcyjny jest nie do zaakceptowania dla części PiS-owskich radykałów i różnych powiązanych z nimi środowisk.
Przed rokiem jako Porozumienie zaproponowaliśmy przecież pewne kompromisowe wyjście dotyczące wprowadzenia zapisów chroniących dzieci z zespołem Downa, ale uwzględniających prawo matki do decyzji w skrajnych i bardzo rzadkich przypadkach nieuleczalnych wad letalnych dziecka. Postulowaliśmy też podniesienie miesięcznego świadczenia socjalnego dla opiekuna dziecka niepełnosprawnego, do wysokości średniego wynagrodzenia oraz utworzenie wysokospecjalistycznych ośrodków opiekuńczych.
Były też pewne propozycje złożone przez prezydenta Andrzeja Dudę, który niestety chyba już sam o nich zapomniał. Jednak wszystkie kompromisowe pomysły poszły do kosza. Tymczasem ich przyjęcie uchroniłoby nas przed tak tragicznymi sytuacjami, jak ta, która miała miejsce w Pszczynie.
Nie lepiej było więc trwać w koalicji z zaciśniętymi zębami, ale mieć możliwość pohamowania tych wszystkich dziwnych zapędów?
My to naprawdę długo robiliśmy, ale nawet w polityce są takie momenty, gdy żadnego kompromisu już nie da się zawrzeć i można powiedzieć tylko „basta”.
Dla nas taki moment nadszedł, gdy zaczęto przymierzać się do absolutnego zajechania samorządu i zniszczenia polskiej przedsiębiorczości w ramach Polskiego Ładu i kiedy chciano zniszczyć największe niezależne media w Polsce, czyli TVN. Nie wspominając o tym, co działo się wcześniej, przy okazji wyborów prezydenckich, gdy tylko osobisty upór Jarosława Gowina sprawił, że odbyły się one w normalnych warunkach.
Sensem uprawiania polityki nie może być trzymanie się władzy na siłę, szczególnie w rządzie, który niczym pani minister Semeniuk coraz szybciej odlatuje w kosmos...