
Reklama.
Znamy już wyniki wyborów i wiemy, że gospodarzem Białego Domu w dalszym ciągu będzie Barack Obama, zasiadający w fotelu prezydenta już od 4 lat. Pytanie, czy w kolejnej kadencji będzie lepszym prezydentem niż dotychczas? Czy zajmie się w końcu tymi sprawami, których skrupulatnie jak dotąd unikał? Niestety nie odniosłem wrażenia, żeby Obama był kimś, kto ma w sobie duże rezerwy energii.
Amerykanie wybrali tego, kogo już poznali, nie ryzykując powierzenia władzy mało rozpoznawalnemu i nieprzewidywalnemu kandydatowi Republikanów. Jednocześnie jednak skala zwycięstwa Obamy nie jest porażająca. Myślę, że po urzędującym prezydencie można było spodziewać się lepszego wyniku. Wyborcy dali mu mandat do rządów, ale nie jest to mandat bardzo wyrazisty. Dobrze trzeba ocenić pracę amerykańskich instytutów badania opinii publicznej – ich przewidywania się potwierdziły i Romney nie był w stanie przełamać magicznej bariery 49,5%.
Co zrobi teraz Obama? Czy można spodziewać się “nowego otwarcia”? Raczej nie. Prezydent elekt po prostu przyjdzie do pracy, jak co dzień. Złożył już dotychczas kilkaset obietnic, łącznie z ostatnią, głoszącą, że na pewno dotrzyma wszystkich poprzednich. Bardzo ciekawi mnie, czy rzeczywiście tego dokona. Na pewno palącym problemem będzie dla niego zmierzenie się z sytuacją na Bliskim Wschodzie.