Mitt Romney, republikański kandydat na prezydenta USA, który przegrał w wyborczym wyścigu z Barackiem Obamą.
Mitt Romney, republikański kandydat na prezydenta USA, który przegrał w wyborczym wyścigu z Barackiem Obamą. Maria Dryfhout / Shutterstock.com
Reklama.
Według danych z godziny 8.30 polskiego czasu, różnice w ilości głosów oddanych na obu kandydatów były bardzo nikłe. Trzeba też pamiętać, że nie policzono jeszcze np. wszystkich głosów oddanych pocztą, co oznacza, że teoretycznie wciąż można było jeszcze liczyć na jakieś niespodzianki. Tymczasem Mitt Romney bardzo szybko skapitulował, co świadczy moim zdaniem o tym, że nie wierzył w gruncie rzeczy w swój sukces. Gdyby było inaczej, mógłby zaczekać na policzenie wszystkich głosów, a także odwołać się do sądów.
Ponieważ w trakcie wyborów odnotowano kilka przypadków awarii maszyn do głosowania, a także w kilku miejscach praktycznie uniemożliwiono wyborcom oddanie głosów ze względu na ogromne kolejki, Romney z powodzeniem mógłby walczyć o powtórzenie wyborów w kilku konkretnych miejscach. Choć być może udałoby się mu zyskać w ten sposób co najmniej kilka tysięcy głosów, Romney nie protestował i błyskawicznie pogodził się z porażką.
Komentując przemówienie Obamy podkreśliłbym przede wszystkim, że zupełnie nie miało ono programowego charakteru. Było raczej emocjonalne, symboliczne. Prezydent nie zapowiadał zmian, lecz kontynuację dotychczasowych działań. Ekonomicznie i politycznie USA nadal będzie się skupiać się przede wszystkim na krajach Południa, jak Chiny, RPA, Indonezja, Indie. Obama dalej będzie współpracował też z tymi krajami arabskimi, które chcą walczyć z terroryzmem oraz utrzymywał ciepłe stosunki z Rosją.
Z drugiej strony pewne zmiany z pewnością nastąpią, chociażby personalne: należy spodziewać się, że stanowisko straci Hillary Clinton, która znajdowała się na nim raczej ze względu na rozgrywki związane z układem sił w Partii Demokratycznej, niż autentyczne kompetencje do jego sprawowania.