Zadanie wykonane, Polacy pewnie rozbili kopciuszka. Wiosną zagramy baraże o awans na MŚ
Krzysztof Gaweł
12 listopada 2021, 22:45·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 12 listopada 2021, 22:45
Reprezentacja Polski już na pewno zajmie drugie miejsce w grupie I eliminacji piłkarskich mistrzostw świata w Katarze. W piątek Biało-Czerwoni 4:1 (3:1) rozbili Andorę na jej terenie, przez ponad 90 minut grali w przewadze jednego zawodnika i dominowali. Dwa gole strzelił Robert Lewandowski, a w drużynie narodowej zadebiutował Matty Cash. Nie rozumiemy jednego – jak mogliśmy stracić w tym meczu gola?
Reklama.
Reprezentacja Polski w swoim przedostatnim meczu eliminacji piłkarskich MŚ w grupie I gościła w piątek w Andorze, gdzie miała lekko i przyjemnie sięgnąć po triumf i zarazem zapewnić sobie drugie miejsce w tabeli, które umożliwia rywalizację o mundial w wiosennych barażach. Paulo Sousa do walki posłał bardzo silny skład, nie kalkulując i nie zostawiając rywalom pola do popisu.
Robert Lewandowski i spółka nie zdążyli się dobrze rozgrzać na Estadi Nacional w Andorra la Vella, a już grali w przewadze jednego zawodnika. A wszystko dlatego, że w 15. sekundzie meczu Ricard Fernandez ruszył do piłki i łokciem zaatakował twarz Kamila Glika. Sędzia John Beaton nie wahał się, zaraz sięgnął po czerwoną kartkę i wyrzucił agresora z boiska. Nasi nie mogli lepiej rozpocząć meczu, choć w zasadzie nie dotknęli piłki.
Ale gdy już zaczęli ją rozgrywać, błyskawicznie zadali dwa ciosy. Najpierw świetną akcję nasz zespół rozegrał na prawej flance, Kamil Jóźwiak znalazł podaniem Roberta Lewandowskiego, a ten płaskim strzałem przy słupku otworzył wynik z zimną krwią. Kilka minut później Jóźwiak sam wpisał się na listę strzelców, tym razem przez całe pole karne wrzucił piłkę Przemysław Frankowski, a pomocnik Derby County świetnie zamknął akcję na skrzydle.
Biało-Czerwoni prowadząc 2:0 poszli z Andorczykami na wojnę, walka trwała na całym boisku, mało było w tym futbolu, a gra nie mogła się podobać. Dopiero końcówka pierwszej odsłony znów była ciekawsza, a nasza defensywa po raz kolejny dała się zaskoczyć. I znów rywalom, których klasa wydaje się być w porównaniu z naszą drużyną dyskusyjna. Tak, Andora strzeliła nam gola.
Wszystko wydarzyło się w 45. minucie meczu, Marc Vales z boku boiska wrzucił piłkę przed naszą bramkę, żaden z jego kolegów jej nie sięgnął, tak samo jak żaden z polskich defensorów. Wojciech Szczęsny był zasłonięty, spóźnił się do piłki i Andora mogła fetować bramkę kontaktową. Nasz zespół zaraz ruszył do ataku, Robert Lewandowski znalazł Arkadiusza Milika podaniem, a ten minutę później podwyższył na 3:1.
Na drugą połowę obie ekipy wyszły bez zmian, ale Biało-Czerwoni po godzinie gry przeszli przebudowę jedenastki. W 63. minucie Paulo Sousa dokonał potrójnej zmiany, zdjął m.in, Grzegorza Krychowiaka, który dostał żółtą kartkę i wykluczył się z meczu z Węgrami. Szansę dostał wreszcie ten, na którego czekali wszyscy: Matty Cash. I od razu pokazał, że nie jest w drużynie przypadkiem.
Aktywny, zdecydowany, nastawiony ofensywnie. Piłkarz Premier League proszę państwa. Polacy dominowali, atakowali i szukali kolejnych bramek. Trafił Arkadiusz Milik, ale sędzia dopatrzył się pozycji spalonej i gola anulował. Wreszcie sprawy wziął w swoje ręce kapitan, w 73. minucie po rzucie rożnym popisał się znakomitą główką i podwyższył prowadzenie na 4:1. Strzelił 74. bramkę w swoim 128. meczu dla Biało-Czerwonych.
Do końca meczu nasz zespół nie zachwycał, nie było widać tego, że gramy w przewadze jednego zawodnika i że jesteśmy o wiele lepszą drużyną. Wygraliśmy jednak pewnie 4:1, mamy pewne drugie miejsce w grupie I i na pewno wiosną czekają nas baraże. A jeśli wygramy z dwoma rywalami, za rok będziemy się szykować do rywalizacji na mundialu.
Ostatni mecz eliminacji MŚ nasz zespół rozegra w poniedziałek na PGE Narodowym. Rywalem będą Węgrzy, którzy już wcześniej stracili szanse na awans. Nasz zespół będzie chciał wziąć rewanż na Madziarach, którzy w Budapeszcie sprawili nam wiele problemów i urwali dwa cenne punkty, remisując 3:3. Pierwszy gwizdek o godzinie 20:45.
Andora - Polska 1:4 (1:3)
Bramki: Marc Vales (45) - Robert Lewandowski (5, 73), Kamil Jóźwiak (11), Arkadiusz Milik (45)
Żółte kartki: Marc Pujol, Jordi Alaez, Marcio Vieira - Mateusz Klich, Grzegorz Krychowiak
Czerwona kartka: Ricard Fernandez (Andora)
Sędziował: John Beaton (Szkocja)
Polska: Wojciech Szczęsny - Maciej Rybus, Kamil Glik, Bartosz Bereszyński - Przemysław Frankowski (63. Matty Cash), Mateusz Klich (63. Krzysztof Piątek), Grzegorz Krychowiak (63. Karol Linetty), Piotr Zieliński (86. Damian Szymański), Kamil Jóźwiak - Robert Lewandowski, Arkadiusz Milik (77. Karol Świderski).
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut