Kolorowe media wciąż żyją wiekiem perfekcyjnej pani domu Małgorzaty Rozenek. Odkryto, że nowa gwiazda TVN ma w rzeczywistości dziesięć lat więcej niż podaje. Ta zaprzecza tym doniesieniom i uparcie twierdzi, że skończyła w tym roku 34 lata. Dlaczego? Czy dojrzały wiek nie przystoi celebrytom?
Małgorzata Rozenek lubi uchodzić za perfekcjonistkę. Według niektórych doniesień nawet musi, gdyż podpisała „umowę z diabłem”, nakazującą jej zachowanie swojego perfekcyjnego wizerunku również poza kamerą. Rozenek opowiada więc o czyszczeniu wanien o drugiej w nocy i o tym jak bardzo nie rozumie feministek. Nie mówi za to o swojej metryce. Oficjalna strona jej programu podaje, że ma 34 lata. Bezlitośni internauci znaleźli jednak program sprzed dwóch lat, w którym gwiazda opowiada o tym, że „nie ma siły na seks”. W programie, a tym bardziej w wypowiedziach Rozenek nie byłoby nic ciekawego gdyby nie fakt, że w podpisie na ekranie widniało 41 lat, co potwierdzają również odnalezieni jej koledzy ze szkół.
Dlaczego Małgorzata Rozenek nie chce przyznać się do swojego wieku? – Jeśli komuś to poprawi samopoczucie, to mam 50 lat. Ale tak naprawdę to mam 34 – mówiła rozzłoszczona w rozmowie z „Faktem”. Czy kobieta po czterdziestce nie może być perfekcyjną panią domu?
Kolejne przypadki znanych osób próbujących się odmłodzić pokazują, że przypadek Rozenek nie jest odosobniony. Czy to znak, że media nie akceptują celebrytów w średnim wieku? – Myślę, że powoli zaczynamy przestawać się wstydzić tego, że się starzejemy. Afera z wiekiem Rozenek to idealny przykład w jakim mentalnym lesie jesteśmy – mówi mi Karolina Korwin-Piotrowska. – Ona może mieć tyle lat ile chce, nawet 18, najważniejsze, na ile się czuje – dodaje.
Krystyna Mazurówna nie wstydzi się swojego wieku. Mimo tego, że ma trzydzieści lat więcej od Rozenek słynie z ostrych wypowiedzi, barwnych strojów i anegdotek na temat swojego życia seksualnego. Jurorka talent show swoimi wyznaniami podzieliła Polaków: ta bardziej liberalna część uważa ją za jedną z prekursorek starzenia się bez kompleksów i narzekań, lecz druga i zdaje się liczniejsza odsądza Mazurównę od czci i wiary oraz krytykuje za nadmierną wylewność i żenujące wypowiedzi.
– Znam wielu metrykalnie młodych ludzi, którzy są starzy. Pod każdym względem. Starość to nie wiek, zmarszczki, muskuły, ale głowa – zapewnia Korwin-Piotrowska. Dziennikarka znana z krytycznego podejścia do operacji plastycznych i sztuczności polskich gwiazd za przykład osoby godnie starzejącej się w świetle fleszy podaje Małgorzatę Braunek. – Jej wywiad - rzeka to przepiękna przypowieść o odchodzeniu, o byciu gotowym. Polecam nabotoksowanym lalom i wyprasowanym panom, choć nie wiem, czy cokolwiek zrozumieją – mówi.
Kora swoją publiczną działalność rozpoczęła w drugiej połowie lat 70. Maanam szybko zyskał uwielbienie zarówno krytyków, jak i publiki. Świetna muzyka, teksty i genialny śpiew Jackowskiej uplasował ją w ekstraklasie polskich gwiazd nie podążających za sensacjami. Udział wokalistki w programie muzycznym, jej bujna fryzura, pies Ramona, a w końcu afera z marihuaną zwróciły na nią uwagę w innym kontekście niż dotąd. I zaczęło się: wyzywanie od wariatek, marnych kopii Lady Gagi (zapewne chodziło o włosy) i lans „na pieska”.
Czy naprawdę mamy prawo oceniać Korę za długość jej sukienki oraz kolor włosów? Czy nie powinniśmy skupiać się na jej muzyce, pozostawiając w spokoju wygląd wokalistki? Jackowska często szokowała, lecz skutecznie unikała bycia wulgarną. Trudno też o inne związane z nią sensacje poza nieszczęsną przesyłką z marihuaną. A nawet w całym tym zamieszaniu gwiazda nie zabrała głosu, nie żerując na taniej sławie jak inne znane osoby.
– Ja bym chciała będąc w wieku Kory być jak ona. Mieć jej styl, charyzmę, energię i poczucie humoru. Ale Kora to jedna z najinteligentniejszych postaci w polskiej kulturze. Ona sobie tę „starość” szykowała całe niepokorne życie, po prostu żyjąc i nie idąc na kompromisy – komentuje Karolina Korwin-Piotrowska.
Ibisz – młodość za wszelką cenę
O ile przykład Kory pokazuje, że przez średni wiek można przechodzić z klasą i smakiem, o tyle tych ostatnich nie można przypisać Krzysztofowi Ibiszowi. 47-letni prezenter z dumą prężył swoje muskuły w tabloidach, chwaląc się zdrowym trybem życia i nienaganną formą. Nie spotkało się to z pozytywnym odbiorem społeczeństwa. Krytykanci śmiali się z niego, że wygląda coraz młodziej i niedługo będzie osobą niepełnoletnią, a jego groteskowe zdjęcia stały się przedmiotem kpin i przeróbek internautów.
Ibisz popełnił jeden kardynalny błąd: zamiast zaakceptować upływ czasu i godnie wejść w wiek średni zaczął rozpaczliwie udawać dwudziestolatka. Sesje zdjęciowe bez koszulki przypominały bardziej fotostory z „Bravo” niż profesjonalne i wysmakowane zdjęcia dorosłego mężczyzny.
Jaki jest więc przepis na godną starość w mediach? Przykłady Rozenek czy Ibisza wskazują, że społeczeństwo nie jest zainteresowane plastikowymi celebrytami. Ci istnieli i będą istnieć, ale jako sezonowe atrakcje. Braunek czy Kora udowadniają, że młodość ducha nie ma wieku, a kobiety mediów po pięćdziesiątce nie są skazane na benefisy, rocznice i wspomnienia w kronikach, a z drugiej strony nie muszą popularności okupywać ciągłymi wizytami u chirurgów plastycznych. Mazurówna w wywiadach zaznacza, że ma przed sobą bardzo dużo czasu i zamierza skrzętnie z niego korzystać. Można lubić jej estetykę, zgadzać z jej poglądami lub nie, ale nie można jej odmówić wielkiej wartości, którą bije na głowę pięćdziesiąt lat młodsze koleżanki z branży: świeżości.
Karolina Korwin-Piotrowska nie planuje w najbliższym czasie przeistaczać się w młodszą niż jest i cofać zegara. Uważa, że problem starości jej nie dotyczy, bo starzejemy się w środku, a nie na zewnątrz: – Jeśli chodzi o mnie, to nie zestarzeję się nigdy, bo starość jest w głowie, a ja zamierzam mieć młodą i niepokorną głowę do samego końca. Jest nawet taki pomysł, żebym w ramach żartu nie przyszła na swój pogrzeb. Bo po tym jak widowiskowo spóźniła się na własny pogrzeb Elizabeth Taylor, to spóźnić się nie wypada...