Stanisław Kostrzewski – były współpracownik Jarosława Kaczyńskiego oraz skarbnik Prawa i Sprawiedliwości – w wywiadzie dla TVN24 ujawnił kulisy podejmowania przez partię rządzącą i jej prezesa najważniejszych decyzji politycznych. Rozmowa zdradza, że na Nowogrodzkiej panuje totalny chaos i brak wiedzy.
Stanisław Kostrzewski był skarbnikiem PiS przez kilkanaście lat. Doradzał też prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu w kwestiach gospodarczych. Zrezygnował, gdy dostrzegł, że dla ludzi z PiS procedury i kompetencje przestały mieć znaczenie. Zdecydował się o tym opowiedzieć w reportażu "Czarno na białym" w TVN24.
– Ja miałem z nimi piekło – ocenił współpracę z partią Kostrzewski. Szczególnym problemem dla środowiska PiS było "zbyt swobodne podejście" do przestrzeganie prawa i obowiązujących procedur np. jeżeli chodzi o finansowanie własnej kampanii wyborczej.
– Idziesz do polityki nie po to, żeby się urządzić, ale po to, by ten świat zmienić korzystnie dla wszystkich. Oni nie rozumieli istoty, albo może rozumieli, ale mieli podejście: a co mnie tam, ja ponad prawo – powiedział.
– To jest Machiawelizm. Cel uświęca środki. A celem jest zdobycie mandatu. To ja musiałem to korygować – dodał. Jak na to wszystko reagowała najważniejsza osoba w Prawie i Sprawiedliwości?
– Były momenty kiedy rozumiał i miałem spokój, ale były momenty, kiedy nie pomagał. I wtedy prezes mówił "no nie no, Staszek zwariował". Ale wtedy prezes Jarosław Kaczyński szanował ludzi, którzy mieli swoje zdanie. Było wtedy kilka takich osób, teraz już takich nie ma – powiedział.
Kostrzewski o powodach swojego odejścia
– Byłem coraz bardziej zaniepokojony. W najczarniejszych snach nie wyobrażałem sobie, że ktoś, kto jest reprezentantem narodu ma tak miałką wiedzę, albo nie ma określonych przymiotów – zdradził zapytany o kulisy odejścia z PiS.
– Toczyłem boje o poszanowanie procedur przez zainteresowanych. To nie może być tak, że faktury podczas kampanii wyborczych wpływają po terminie. Tłumaczyłem tym ludziom, dlaczego system musi być przejrzysty, że to też dla ich bezpieczeństwa. No, ale niestety – podsumował.
Przeważającą kwestią był jednak fakt, że Stanisław Kostrzewski odpowiadał swoim majątkiem oraz majątkiem swojej żony za wszystko, ale "nie miał wpływu na nic".
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut