
Matka zabójcy Adamowicza napisała list otwarty. "Syn od kilku miesięcy nie przyjmuje leków"
Matka Stefana W., który niespełna trzy lata temu zamordował prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, nadesłała do gdańskiej Strefy Prestiżu obszerny list otwarty. Kobieta, która widuje go raz na miesiąc, wyznała, że w ostatnim czasie zaobserwowała znaczne pogorszenie stanu psychicznego syna. Zarzuciła biegłym, że celowo dążą do zrobienia z niego "zdrowego" człowieka, by został ukarany.

Reklama.
"Ostatnio podczas widzenia, gdy już odeszłam od okienka, zauważyłam, jak Stefan chodzi po małym pokoiku widzeń i mówi sam do siebie gestykulując. Nie reagował na moje nawoływania, jakby był w innym świecie, a przecież jeszcze przed chwilą prowadził ze mną w miarę zwyczajną rozmowę" – przekonywała.
"Byłam zdruzgotana tym, co zobaczyłam. Na domiar złego od kilku miesięcy syn nie przyjmuje zapisanych mu leków" – dodała.
Kobieta nie ma wątpliwości, że biegli na siłę próbują "uzdrowić" Stefana W, by mógł odpowiadać karnie za zabójstwo. "Jestem głęboko przekonana, że na siłę robi się z niego zdrowego człowieka. Nie oczekuję współczucia nad losem mojego syna. To, co zrobił, jest bezapelacyjnie straszne i nigdy nie powinno było się zdarzyć, przenigdy!" – podkreśliła.
"Proszę tylko wszystkich tych, którzy zieją nienawiścią do mojego dziecka i mojej rodziny, aby chociaż przez chwilę zobaczyli w nim człowieka - chorego człowieka" – podsumowała.
Drugi pod kierownictwem dr. hab. Janusza Heitzmana ocenił, że w momencie ataku na prezydenta Gdańska poczytalność Stefana W. była w znacznym stopniu ograniczona, ale że może on odpowiedzieć przed sądem za morderstwo.
Trzecia zaś, która trafiła do gdańskiej prokuratury we wrześniu, jest niemal taka sama, co wydana przez drugi zespół biegłych. Uznano, że w chwili popełniania czynu miał ograniczoną poczytalność, a to oznacza, że nie był on niepoczytalny i za swoje czyny może stanąć przed sądem.
Czytaj także:Reklama.