Już niedługo czeka nas rewolucja w płaceniu plastikiem. Sprzedawca będzie mógł odmówić obsłużenia danej karty wedle własnego uznania. A do tego niewykluczone, że przez zmiany w opłatach dla nas, konsumentów, używanie kart płatniczych może stać się nieopłacalne. Wszystko przez kontrowersyjny projekt Senatu.
Dla klienta płacenie kartą to przede wszystkim wygoda – kawałek plastiku powoduje, że nie musimy martwić się o odpowiednią ilość gotówki w portfelu. W Polsce ta forma płatności jest wyjątkowo popularna – przodujemy w bezgotówkowym obrocie pieniędzmi. Niestety, niedługo może się to zmienić.
O co chodzi z interchange
Wszystko rozbija się o tak zwaną opłatę interchange. To prowizja, którą pobierają banki od każdej transakcji kartą. Obecnie koszt ten pokrywa tak zwany akceptant – czyli osoba, której płacimy kartą, tj. sklepikarz czy sieć handlowa. Niestety, Polska ma jedne z największych opłat interchange w Europie – obecnie wynoszą one od 1,6 do 1,7 proc. transakcji. Średnia unijna to 0,7 proc.
Przeciwko takim stawkom protestują sklepikarze, którzy nie chcą być obciążeni na rzecz banków. W związku z tym, walka o zmniejszenie opłat interchange toczy się już od wielu miesięcy. Negocjacje w tej sprawie, między wszystkimi stronami, zorganizował Narodowy Bank Polski. NBP próbował przeforsować różne rozwiązania, próbował z bankami załatwić to "po dobroci", ale ostatecznie musiał oddać głos Senatowi.
Tak wygląda ostateczna opcja, przedstawiona przez NBP – ustalenie wysokości opłat na poziomie ustawy. Przyszykowaniem takowej już zajmuje się Senat i wygląda na to, że decyzje polityków uderzą po kieszeniach głównie zwykłych ludzi.
Kto ma zapłacić?
Senatorowie bowiem w swoim projekcie ustawy szykują dość kontrowersyjne zapisy. Przede wszystkim chcą drastycznie zmniejszyć opłatę interchange. Taki ruch ma
Siła ludu w walce z bankiem
W 2011 roku Bank of America chciał nałożyć dodatkową, comiesięczną opłatę na karty płatnicze. Klienci banku zainicjowali w tej sprawie protest na jednym z portali społecznościowych i zagrozili, że jeśli bank nie zmieni zdania, to oni odejdą do innej instytucji. Poskutkowało – BoA błyskawicznie wycofał się z planowanych obciążeń.
uzasadnienie w tym, że sklepy – ponosząc niższe koszty na kartach płatniczych – będą mogły obniżyć ceny towarów. To jednak mrzonka: – Nigdzie na świecie się tak jeszcze nie stało po obniżeniu interchange – mówi nam Mieczysław Groszek, wiceprezes zarządu Związku Banków Polskich.
– Istnieje też ryzyko, że banki, po radykalnym obniżeniu opłaty interchange, zwiększą opłaty za korzystanie z kart płatniczych, obecnie minimalne i zmniejszą inwestycje w wygodne dla klientów nowe rozwiązania np. płatności mobilne. Na pewno klienci na tym nie zyskają – przekonuje Groszek. Opinia ta znajduje potwierdzenie w faktach: zarówno w Australii, jak i Hiszpanii, po obniżeniu opłaty sklepikarze faktycznie zaczęli sporo oszczędzać. Ale w tym samym czasie klienci banków musieli płacić coraz więcej za korzystanie z kart, likwidowane były też programy premiowe i lojalnościowe dla klientów. W efekcie koszty posiadania karty płatniczej wzrosły w Hiszpanii o 50 proc.
Jak jednak przekonuje senator Witold Gintowt-Dziewałtowski z SLD, nie można jednoznacznie stwierdzić, że zmniejszenie interchange uderzy w konsumentów. – To jak wybieranie między dżumą i cholerą. Albo sklepy będą zwiększać ceny towarów ze względu na wysoką prowizję dla banków, albo banki będą zwiększać koszty korzystania z kart – stwierdza senator. Jak podkreśla, według Senatu lepiej jest obciążyć banki, niż sklepikarzy, bo sprzyja to powstawaniu konkurencji na rynku kart płatniczych. A wygra ten, kto zaoferuje klientom mniejsze koszty na "plastiku".
Tej karty nie przyjmujemy
Również zwiększaniu konkurencji ma służyć drugi kontrowersyjny zapis szykowany przez Senat. Według niego, akceptanci transakcji będą mogli odrzucić kartę klienta – według własnego "widzimisię". – Przez to klient nigdy nie będzie miał pewności czy jego karta będzie przyjęta. Obecnie akceptant jest zobowiązany przyjąć każdą kartę danej organizacji (Visa lub MasterCard), a zgodnie z projektem Senatu akceptanci mogliby samodzielnie decydować, które karty przyjmują, a których nie. Proszę sobie wyobrazić,
Karty w Polsce
32 miliony kart płatniczych mieli Polacy pod koniec zeszłego roku. W ciągu najbliższych 5 lat liczba ta może wzrosnąć o kolejnych 12 milionów kart. CZYTAJ WIĘCEJ
że klient na stacji benzynowej tankuje za 200 złotych, po czym przy kasie okazuje się, że stacja nie honoruje jego karty, choć wcześniej była honorowana. To spowoduje lęk przed używaniem kart i konsumenci będą wybierał gotówkę. – wykazuje absurdalność takiego przepisu Mieczysław Groszek z ZBP.
Według Wincentego Gintowta-Dziewałtowskiego nie należy się jednak obawiać takich sytuacji. – Wątpię, żeby miało się tak dziać. Sprzedawcy będą chcieli zarobić, a to, czym klient zapłaci, nie będzie miało aż takiego znaczenia. Wierzę tutaj w zdrowy rozsądek sprzedających – odparowuje zarzuty senator. I podkreśla, że obecnie mamy do czynienia z monopolem producentów kart, a wprowadzenie takiego prawa może ten monopol złamać.
Kredytowa? Pan dopłaci
Nie wiadomo jednak, czemu miałby służyć trzeci zapis w projekcie Senatu – dający akceptantom możliwość nałożenia na karty kredytowe dodatkowej opłaty. – Jeśli ustawa wejdzie w życie, płacąc 100 złotych kartą kredytową sprzedający będzie mógł do tego zażądać 10 złotych dodatkowej opłaty. To podwyższy koszty korzystania z kart debetowych. Obecnie takiej praktyki po prostu nie ma – ocenia ten pomysł wiceprezes zarządu ZBP Mieczysław Groszek.
Warto jednak zaznaczyć, że chociaż takie zapisy znajdują się w projekcie Senatu, to nie są to żadne ostateczne ustalenia. – Wczoraj zakończyło się posiedzenie komisji z udziałem wszystkich zainteresowanych stron. Jesteśmy otwarci na wszystkie głosy, również organizacji konsumenckich – mówi nam Gintowt-Dziewałtowski i podkreśla, że Senat chce z jednej strony zmniejszyć koszty dla handlarzy, a z drugiej – znacznie zwiększyć konkurencyjność na rynku kart płatniczych.
Mieczysław Groszek wskazuje, że najlepiej by było, gdyby Senat przychylił się do wcześniejszej propozycji NBP – stopniowego zmniejszania opłaty interchange. Szczególnie, że VISA i MasterCard, z których kart korzystamy, już zgodzili się na obniżenie stawki do 1,1 proc., a tym samym znacznie obniżono koszty dla sprzedawców. Jedno jest pewne: walka o interchange to starcie dwóch lobby, w którym interesy konsumenta są gdzieś na szarym końcu.