Co roku czekają na nie tysiące ludzi. Również w Polsce, gdzie tradycja Jarmarków Bożonarodzeniowych jest jeszcze młoda, ale coraz bardziej się przyjmuje i rozrasta. Ta niemiecka sięga kilkuset lat, więc ubiegły rok, gdy z powodu pandemii je odwołano, dla Niemców był szczególnie wyjątkowy. Ale teraz znów zamknięto je w Monachium, Dreźnie czy Stuttgarcie. Nie ma ich też w Austrii. Inaczej niż w Polsce.
Ruszył sezon na Jarmarki Bożonarodzeniowe, również w Polsce. Otwarto je w w wielu miastach, m.in. we Wrocławiu, Gdańsku, Poznaniu, Katowicach.
Czynne są również w Niemczech, choć Saksonia i Bawaria podjęły decyzje o ich zamknięciu.
Co na to epidemiolodzy?
Ostatni raz odbyły się 2019 roku. Rok później pandemia pokrzyżowała plany wszystkim organizatorom w Europie. Jednak w tym roku – pierwszy raz po dwuletniej przerwie – Jarmarki Bożonarodzeniowe wróciły. Znów dzięki nim na ulicach wielu miast, również w Polsce, już czuć klimat świąt i festynów. Pojawiły się stragany z jedzeniem, świątecznymi ozdobami, rękodziełem a także karuzele i koła młyńskie, iluminacje i mnóstwo innych atrakcji, które przyciągają tłumy ludzi.
Jarmarki otwarto w wielu miastach Europy, m.in. w Berlinie, Londynie, Pradze, Kopenhadze, ale też w Polsce, m.in. we Wrocławiu, Poznaniu, Gdańsku, Bydgoszczy, Katowicach. Wprawiają w zachwyt.
Wszędzie widać ogromny głód normalności i świętowania. – Jest epidemia, ale pomimo tego inne miasta organizują Jarmarki Bożonarodzeniowe, więc i my postanowiliśmy nie odmawiać opolanom tej przyjemności – stwierdził na przykład prezydent Opola Arkadiusz Wiśniewski. – Wiele miast zdecydowało się na organizację jarmarków. Odbywają się one na powietrzu, stąd nie chcemy odbierać miastu i jego mieszkańcom świątecznej atmosfery – tłumaczył, cytowany przez lokalne media.
W Opolu jarmark zostanie otwarty 4 grudnia. Jak powiedział prezydent, ma być nawet "więcej niż do tej pory". Nowością ma być jedyna w Polsce mikołajkowa karuzela, której sanie z reniferami będą unosić mieszkańców Opola i turystów aż na wysokość 6,5 metra. Będzie też m.in. Marsz Mikołajów i bajkowe domki, w których aktorzy Opolskiego Teatru Lalki i Aktora będą opowiadać baśnie Andersena.
"Jesteśmy jednym z najpiękniejszym jarmarkowych miast i nie chcemy odmówić mieszkańcom świątecznej atmosfery" – zapowiedział prezydent.
Choć czas wcale nie jest lepszy niż rok temu – mamy szczyt czwartej fali, Europa stała się epicentrum pandemii, Polska znajduje się w czołówce świata pod względem zgonów na COVID-19, kolejne kraje wprowadzają coraz ostrzejsze ograniczenia, wszędzie rośnie liczba zachorowań.
W Saksonii i Bawarii zamykają jarmarki
Dlatego w Niemczech, gdzie tradycja sięga XIV wieku i gdzie wiele jarmarków już otwarto, w niektórych miastach zapadają decyzje wręcz odwrotne – o zamykaniu jarmarków. Tak stało się w Saksonii i Bawarii.
Jarmark nie odbędzie się np. w przygranicznym Görlitz. "Po intensywnych rozważaniach miasto Görlitz podjęło decyzję, że w tym roku nie zorganizuje Śląskiego Jarmarku Bożonarodzeniowego. Obecnej dynamicznej sytuacji w zakresie zakażeń towarzyszą ogromne obciążenia systemu opieki zdrowotnej. Szpitale pracują na granicy swoich możliwości. Decyzja ta nie była dla nas łatwa i zapadła po wielu rozmowach i konsultacjach" – podano na profilu facebookowym jarmarku.
Świątecznego festynu, najstarszego w Niemczech, nie będzie też w tym roku w Dreźnie. A także w Norymberdze i Monachium.
– To przykra wiadomość dla mieszkańców, szczególnie dla właścicieli straganów. Jednak ekstremalna sytuacja w naszych szpitalach i gwałtowny wzrost zachorowań nie pozostawia mi innego wyboru – wyjaśniał burmistrz Monachium Dieter Reiter.
"Na niektórych z nich wiszą jeszcze czerwone bombki lub pojedyncze gałązki jedliny. W normalnych czasach w czasie adwentu między straganami tłoczyło się około trzech milionów ludzi, kupujących prezenty, rozgrzewających ręce kubkami grzanego wina" – opisuje Deutsche Welle.
Zamknięto też jarmark w Stuttgarcie, jeden z największych jarmarków bożonarodzeniowych w Niemczech.
– Nawet jeśli jest to bardzo dotkliwe, nie mamy wyboru. Robiliśmy wszystko co możliwe, by jarmark się odbył – tłumaczył burmistrz Frank Nopper. Wyjaśnił, że okoliczne miasta odwołały imprezy u siebie, a to oznaczałoby, że ogromna liczba ludzi przyjechałaby na jarmark do Stuttgartu i trudno byłoby to kontrolować.
Podobnie jesB w Austrii. "Niemal godzinę po tym, jak jeden z najpiękniejszych Jarmarków bożonarodzeniowych na świecie – Christkindlmarkt – otworzył się 18 listopada przed katedrą w Salzburgu, regionalne władze ogłosiły pełny lockdown od 22 listopada" – czytamy w Catholic Herald. Organizatorzy ogłosili, że iluminacje zostaną, ale kramy będą zamknięte. Straty oszacowano na 2 mln euro.
Kolejnego dnia lockdown wprowadzono na terenie całej Austrii. W tym czasie, co najmniej do 13 grudnia, wszystkie jarmarki, łącznie z najsłynniejszym w Wiedniu, będą nieczynne.
Co na to epidemiolodzy?
W Polsce w wielu miastach już zrobiło się świątecznie. "Na tę imprezę czekał cały Dolny Śląsk. Chętnie przyjeżdżają tu mieszkańcy Wałbrzycha, Świdnicy, Jeleniej Góry, Legnicy i z ościennych miast. Chcą poczuć świąteczny klimat i zaopatrzyć się w upominki" – pisze o wrocławskim jarmarku portal z Sycowa. To jeden z największych i najbardziej popularnych jarmarków w Polsce. W ostatnich dniach głośno było o nim również z powodu cen.
– Pamiętajmy o tym, że wszędzie tam, gdzie jest duże zgromadzenie ludzi istnieje większe ryzyko zakażenia koronawirusem. Oczywiście, jeżeli jarmark ma miejsce na świeżym powietrzu, prawdopodobieństwo zakażenia jest daleko mniejsze – mówi naTemat dr hab. Tomasz Dzieciątkowski, wirusolog z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Dodaje: – Niemcy podchodzą do tego bardzo pragmatycznie. Takie decyzje oczywiście są w gestii władz poszczególnych landów, natomiast co do zasady, jeżeli jest zwiększona liczba zakażeń, sugerowane jest, by taki jarmark się nie odbył. Mimo, że jest to przestrzeń otwarta zdecydowanie kładziony jest nacisk na noszenie maseczek i zachowanie dystansu społecznego.
Ale nie tylko o to chodzi. W Niemczech, w miejscach, gdzie jarmarki się odbywają, są kontrole. "Tam, gdzie się zezwala na nie, odbywają się one na ściśle określonych warunkach. Zasada "2G", tzn. dostęp tylko dla osób zaszczepionych i wyleczonych, jest obowiązkowa prawie wszędzie" – wskazuje Deutsche Welle.
W praktyce wygląda to tak, jak na nagraniu z Hamburga:
Powinniśmy uczyć się od Niemiec?
Czy polskie miasta powinny podjąć podobne decyzje? – Powinny. Tylko obawiam się, że tego nie zrobią. Mamy postępujący rozkład struktur sanitarnych, pilnujących tych przepisów w Polsce i anarchizację społeczeństwa posuniętą w kwestii pandemii niemal do granic absurdu – odpowiada dr Dzieciątkowski.
Uważa, że Niemcy robią słusznie. – Powinniśmy wzorować się na krajach, które mimo wyższego poziomu wyszczepienia niż w Polsce jednak zdecydowały się na mocniejsze przestrzeganie przepisów sanitarnych – mówi.
Również dr Krzysztof Simon powiedział w rozmowie z wrocławską "Wyborczą": "Nie mam nic przeciwko jarmarkom, to miła tradycja, jednak racjonalności postępowania powinnyśmy się uczyć od Niemców. Choć i tam pojawiają się okresowo prymitywni populiści i marni politykierzy. U nas jest ich ostatnio zdecydowanie więcej".