
O tym jak szybko i mocno można podpaść prawicy przekonali się już m.in. abp Józef Michalik, generał Zbigniew Ścibor-Rylski i prof. Norman Davies, a teraz na własnej skórze przekonuje się także prof. Zbigniew Brzeziński. Po tym, gdy nazwał teorię zamachu smoleńskiego "wredną robotą paru osób cierpiących na psychologiczne trudności", z miejsca został włączony w poczet wrogów prawicy.
Ja, skromny poseł RP, oświadczam, że profesor Zbigniew Brzeziński, fetowany i odznaczany, utytułowany i uszanowany swoją wypowiedzią przekroczył wszelkie granice głupoty, a co gorsze - granice zbydlęcenia. CZYTAJ WIĘCEJ
Świat wezwał, byśmy wstydzili się, że Brzeziński jest naszym rodakiem, a przy okazji orzekł, że profesor to główny winowajca klęski polityki prezydenta USA Jimmy'ego Cartera, którego był doradcą.
Partie starają się wykorzystywać intelektualistów i traktują ich instrumentalnie. Dopóki spełniają zapotrzebowanie, są hołubieni. Kiedy przestają, zostają odtrąceni.
Kto będzie następny?

