Tomasz Wróblewski
Tomasz Wróblewski Fot. http://www.youtube.com/channel/UCiKf2r6XoCT7LUN7pkL-m_Q
Reklama.
Wróblewski bardzo szczegółowo opisuje dzień, w którym w redakcji "Rzeczpospolitej" trwały ostatnie prace nad artykułem Cezarego Gmyza o trotylu na wraku prezydenckiego samolotu. Jak mówi, nie wyobrażał sobie publikacji tekstu bez weryfikacji u Prokuratora Generalnego Andrzeja Seremeta.
"Zadzwoniłem, zgodził się spotkać. Miałem wrażenie, że od początku był zdenerwowany. Chował twarz w rękach, poprawiał okulary" – mówi o Seremecie były naczelny "Rz".
Tomasz Wróblewski
były naczelny "Rzeczpospolitej"

Przekonany byłem, że usłyszę, że nie ma śladów trotylu. Odpowiedź [Seremeta - red.]: "tak mamy taką informację, wiemy o wysoko energetycznych cząsteczką, które mogą wchodzić w skład materiałów wybuchowych". Mówił, że wolałby tego nie publikować. Prokuratura nie jest w stanie stwierdzić, jakiego rodzaju są te cząsteczki, że trzeba poczekać na ekspertyzy. Ani razu nie zasugerował, że mogą wskazywać na inne pochodzenie niż materiały wybuchowe. Dodał: "wiedzieliśmy, że sprawa prędzej czy później wycieknie. Wiedzieliśmy, że część prokuratorów postanowiła szybko pochwalić się odkryciami".


Wróblewski przyznaje, że błędem był brak dokładnej weryfikacji. – Szczegół to potęga, zadaj wszystkie pytania, których byś normalnie w życiu nie zadał – mówi w oświadczeniu.
Tomasz Wróblewski
były naczelny "Rzeczpospolitej"

Nie wierzę i nie wierzyłem w zamach.


Były naczelny "Rz" twierdzi też, że dostał od Grzegorza Hajdarowicza pozwolenie na publikację i wydawca wiedział o materiale. Komentując zwolnienia w redakcji, które były następstwem artykułu, zapytał: "Zastraszanie dziennikarzy i grożenie odpowiedzialnością finansową – czy to troska o standardy czy o własne interesy?".
Wróblewski wspomina, że po spotkaniu z Prokuratorem Generalnym część redakcji pracowała nad artykułem.
Tomasz Wróblewski
były naczelny "Rzeczpospolitej"

Nie dawało nam spokoju, co tak naprawdę wykryły czujniki. Gmyz przed 22 wrócił ze spotkania z informatorem i powiedział: "tak to był trotyl, na pewno trotyl".

Jak mówi, ten dzień zakończył się dla niego w mieszkaniu Hajdarowicza, gdzie długo rozmawiali o możliwych konsekwencjach publikacji. – Do głowy mi nie przyszło, że wśród głównych oskarżycieli znajdzie się sam wydawca – mówi.
Tomasz Wróblewski
były naczelny "Rzeczpospolitej"

Zapłaciłem największą cenę, podważono wiarygodność 26 lat rozsypało się.