
Wreszcie, moze warto pokazac na przykladzie Jerzyka jaka prace trzeba wykonac zeby miec szanse, moze warto powiedziec i pokazac ludziom, ze wiele mozna osiagnac poprzez sytematyczna dobrze zoorganizowana prace. Moze warto podkreslic, ze rodzice uprawiajacy,sport, rekreacje, daja fantastyczny przyklad swoim dzieciom, moze warto powiedziec glosno, ze sportowcy robia to co kochaja, a w nagrode za dobra prace dostaja, lepsze zycie satysfakcje, wiare we wlasne sily, mozna by wymieniac bez konca korzysci.
Gdy rozmawiałem z Łukaszem Grassem, zwrócił uwagę na inny stereotyp pokutujący w mediach. Mówi się, że jak profesor to garbaty, a jak sportowiec, to głupi.
To jest plaga?
I w tym nie ma nic złego.
No właśnie. Myślę, że kluczowa jest pełna odpowiedź na to pytanie. Wie pan, co ja myślę? Wie pan, czemu oni odpuścili w momencie, gdy mogliby najbardziej zaistnieć? Mieszkam na prawym brzegu Wisły, w Warszawie. Mam znajomych, którzy mieszkają w zamkniętych osiedlach, odgrodzonych płotem. To błąd. Nie wolno tego robić. Nie wolno, jak się ma pieniądze, odgrodzić się od tego, kto mieszka po drugiej stronie ulicy. W ten sposób się wkurza tych ludzi. Oni są sfrustrowani. A jak są sfrustrowani, to są niebezpieczni. Oczywiście część z tych ludzi to osobniki, które powinno się izolować. Ale nie powinno się izolować od nich.
A czego najbardziej brakuje w polskim sporcie?
Dlaczego? Sport powinien wiązać się przede wszystkim z odpowiedzialnością. U nas tego nie ma. Wielu polskich piłkarzy musi wyjechać za granicę, by te rzeczy zrozumieć. I teraz weźmy tego feralnego kierowcę. Jestem przekonany, że gdyby był wychowany na Zachodzie, we Francji to tego wypadku by w ogóle nie było. A jak ukształtowano go w Polsce, to człowiek zobaczył ten znak ograniczenia prędkości i w niego nie uwierzył. U nas myśli się, że znak jest po to, by cię ukarać. Inni wiedzą, że po to, by ostrzec. W Polsce wszystko jest rozmyte, niespójne. Dopiero jak się to poukłada, okazuje się, że ten, który u nas był średni, nagle za granicą staje się znakomity.
A rozmawiał pan z nim? Tak jak teraz ze mną?
Boruc ma większy talent do piłki.
Ale gdzie on teraz jest? Boruc nigdy nie będzie w Madrycie.
Trochę lepiej, bo jest jednak mimo wszystko bardziej poukładany. Jeszcze jedną historię panu opowiem. Mój kolega, który go prowadził, mówi mi kiedyś: "Słuchaj, on jest śmiertelnie wykończony. Trenuję tu w Miami ludzi, którzy mają po 70 lat, wychodzą z łódki i oni nie są tak śmiertelnie zmęczeni". Nie wiem, czy pan wie, ale Mateusz zdobył mistrzostwo świata, trenując w ciągu roku 75 dni. To świadczy o jego talencie. Dla innych to niemożliwe.
Moze warto rozpoczac dyskusje o prawdziwych zmianach w systemie sportowym w Polsce, moze warto pokazac jak to dziala np. W Czechach, jak uprawiaja sport amerykanscy studenci i dlaczego dostaja stypendia, dlaczego w Usa na mecze srudenckiej ligi futbolu przychodzi 100 tys ludzi, dlaczego bycie w Teamie sportowym jest very cool. Dlaczego sport i rekracja od sarozytnej Grecji, jest waznym elementem zycia kulturalnego ludzkosci.
Przykre.
Dobrze, jesteśmy przy nartach. Wyjeżdża pan w polskie góry i kto tam szusuje po stokach? Ludzie z Warszawy, z Krakowa, z innych dużych miast. Kto chodzi po szlakach? Tak samo. Miejscowych tam nie uświadczysz. Jedzie pan na Mazury i jak pan sprawdzi, to w większości instruktorami żeglarstw, ratownikami też są mieszkańcy dużych miast. I teraz wystarczy, by siedział tam ktoś, kto się nie interesuje tylko swoją pensją, ale też tym, gdzie żyje. I by ten ktoś powiedział tak: "Mamy duże bezrobocie na tych Mazurach, tak? Co by tu zrobić, by ludzi zaktywizować? Zaraz, mamy WF, szkoły często stoją w lesie, nad jeziorami. Przecież jeżeli kupimy trochę par biegówek, parę jachtów, nauczymy dzieci biegać, żeglować, to może oni w przyszłości zostaliby instruktorami. I, zaraz, czy bezrobocie w ten sposób by się nie zmniejszyło przypadkiem?" Albo, na podobnej zasadzie, jakby nauczyli się hodować trawę, to mogliby znaleźć teraz pracę na Narodowym i zarabiać świetne pieniądze. Można tak zrobić? Można. To nie są duże pieniądze. Pamiętam, jak kiedyś organizowałem obóz żeglarski. Mazury, pływamy sobie po jeziorze, na brzegu miejscowe dzieci. Patrzą na nas, ślina im cieknie. Obok szkoła, do której latem nie mają dostępu.
JAKUB RADOMSKI