Michalik: Panią sprzątającą powinien przeprosić Kaczyński, nie Marta Lempart
Eliza Michalik
03 grudnia 2021, 10:27·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 03 grudnia 2021, 10:27
Marta Lempart nie powinna przepraszać pani sprzątającej, za to, że w geście protestu wylała farbę przed siedzibą PiS. Jeśli ktoś w ogóle powinien ją przeprosić, to posłowie PiS z Jarosławem Kaczyńskim na czele, bo to ich działania, łamiące prawa kobiet były powodem tego słusznego i potrzebnego happeningu.
Reklama.
Zacznę od tego, że sprzątaczka - w moim odczuciu nie zasługiwała na przeprosiny. Media pisały, że „zwróciła Lempart uwagę”, otóż nic podobnego! Ona wcale nie „zwróciła uwagi” tylko grubiańsko na Martę Lempart nakrzyczała.
Na filmie z tego zdarzenia widać, że krzyczy i przeklina, nie wiedząc zresztą w gruncie rzeczy, o co chodzi. Może gdyby zamiast z miejsca wrzeszczeć, zastanowiła się przez chwilę lub zwyczajnie zapytała, dowiedziałaby się, w czym rzecz i przyłączyła do protestu w obronie kobiet, kto wie?
Tak czy owak, Lempart mogła ją o to poprosić - ponieważ jedynymi osobami, które miały obowiązek w tej sytuacji posprzątać - dosłownie i w przenośni, są posłowie PiS, z prezesem tej partii na czele.
To oni przegłosowali pakiet ustaw łamiących w odniesieniu do kobiet prawa człowieka i międzynarodowy zakaz tortur. Są jedynymi winnymi w tej sprawie.
Cała afera z Lempart i sprzątaczką jest jednak interesująca z kilku powodów, w których odbija się, jak w soczewce, wiele z polskiej mentalności.
Po pierwsze znowu podniosło łeb owo wieczne, już nie do zniesienia, dyscyplinowanie dorosłych kobiet, nawoływanie, żeby były „grzeczne”. Zgodnie ze słownikiem zwrot „bądź grzeczna” oznacza „nie sprawiaj nikomu problemów”, „nie wychylaj się”, „bądź miła”, „spełniaj oczekiwania”, „nie zawracaj głowy” i „zachowuj się tak, jakby Cię nie było”. Tego oczekujemy od liderek walczących o swoje prawa? Od swoich córek? I od samych siebie?
Nie. Wręcz przeciwnie. My, kobiety jesteśmy wk**wione.
Nie „zdenerwowane”, „zaniepokojone”, „rozgniewane” czy „rozzłoszczone”. Wk**wione. Na maksa. Zabija się nas. Morduje z premedytacją. Gwałci fizycznie i psychicznie. Poddaje torturom. Czyha na nasze życie i zdrowie.
Dlatego my się nie „buntujemy” i nie „oburzamy” - my do cholery jasnej walczymy o przetrwanie.
I nie tylko my, mam nadzieję.
Zawsze zżymam się, kiedy słyszę w kontekście obrzydliwych poczynań PiS o tym, że to „sprawa kobiet” czy „protesty kobiet”, bo to jest, w mojej opinii, dokładnie tak samo sprawa mężczyzn.
Nie obchodzi was, panowie, że wasze partnerki, żony, kochanki, córki są mordowane? Jak zabiją wam bliską osobę, to nie przeżyjecie traumy? Mąż Izy z Szyny nie został także poszkodowany? I jej dzieci?
No właśnie.
Z tego powodu sądzę, że czas skończyć chrzanienie głodnych kawałków o „kobiecej sprawie”, ruszyć tyłki i zabrać się, panowie, solidarnie z dziewczynami, za obronę praw człowieka. Poza wszystkim innym również dlatego, że jak skończą z nami, wezmą się za was.
Marta Lempart protestowała i protestuje od dawna, płacąc za to, jak każda działaczka społeczna, liderka i wojowniczka najwyższą cenę: prywatną, relacyjną, życiową, finansową, żyjąc w ciągłym stresie, napięciu i zagrożeniu. Należy jej się za to szacunek i wsparcie Nieważne czy się ją lubi jako osobę czy nie - tego najczęściej nie mogą pojąć osoby, po tak zwanej „naszej”, czyli - umownie - demokratycznej stronie.
Że trzeba solidarnie wspierać ludzi, którzy walczą w naszym imieniu. I już. Nie ma w tym zaleceniu żadnych ukrytych znaczeń, dwuznaczności czy niuansów - po prostu trzeba wspierać. Nie rozdzierać szat ani włosa na czworo z powodu pierdół, nie dopatrywać się braku szacunku dla „osoby pracującej” tam, gdzie go nie ma.
Bo jeśli chcecie robić rewolucję „grzecznie”, podobając się wszystkim, to od razu możecie się rozejść i oddać Polskę fanom Białorusi w Polsce. Bo dokładnie tak taka postawa się skończy.
Nieumiejętność odróżnienia spraw ważnych od kompletnie nieważnych, używanie zbyt wielkich kwantyfikatorów zupełnie nieprzystających do sytuacji postrzegam jako jeden z największych polskich problemów. I ta sytuacja, po raz kolejny, ujawniła to na całego. Niczego się znowu nie nauczyliśmy.