Prawicowe śledztwo w sprawie sobotniej katastrofy kolejowej przeprowadzono w ekspresowym tempie. Ława sędziowska w składzie: Jan Pospieszalski, Tomasz Sakiewicz i Michał Karnowski już kilkanaście godzin po tragicznym wypadku zawyrokowała: Szczekociny jak Smoleńsk, winny Tusk i jego ludzie.
Jest druga w nocy z soboty na niedzielę. Prokuratura jeszcze nie zdążyła wszcząć śledztwa w sprawie katastrofy kolejowej w Szczekocinach, wszyscy świadkowie wciąż nie zostali przesłuchani, a członkowie Państwowej Komisji Badania Wypadków Kolejowych (następnego dnia zajmie się badaniem przyczyn wypadku) pewnie jeszcze śpią.
Tymczasem publicysta Michał Karnowski już wie - winne katastrofie jest państwo, a sprawnie przeprowadzona akcja ratunkowa wcale nie dowodzi skuteczności naszych służb. "Źle by bowiem było gdyby za chwilę krzyknięto, że państwo się sprawdziło. Ta ekipa lubi tak puentować kolejne tragedie. Tylko dlatego, że do ofiar dojechała karetka, a na miejsce służby ratownicze. To bzdura. Państwo zawodzi bo ludzie giną tam, gdzie mają prawo czuć się bezpiecznie" - napisał Karnowski na portalu wPolityce.pl. W jego tekście nie ma słowa o tym, że katastrofę mógł spowodować błąd człowieka lub awaria sprzętu. Jest tylko państwo i jego słabość. Tak jakby to premier Tusk z ministrem Nowakiem z wysokości budki dyżurnego ruchu sterowali ruchem pociągów na szlakach kolejowych w całej Polsce.
Lena wracała właśnie tym pociągiem. Jeszcze w sobotę cieszyła się wiosną
Kilka godzin po wpisie Karnowskiego swoje trzy grosze w kwestii odpowiedzialności rządzących za katastrofę kolejową dorzucili Jan Pospieszalski (TVP) i Tomasz Sakiewicz (Gazeta Polska). Okazją do płomiennych mów oskarżycielskich stał się marsz w obronie TV Trwam. Dwaj dziennikarze, podobnie jak Karnowski, nie czekając na więcej informacji (nie mówiąc już o dowodach) na temat katastrofy w Szczekocinach, wysnuli znajomo brzmiącą tezę o przerażającej słabości państwa.
Teza "znajomo brzmiąca", bo po wielokroć powtarzana w kontekście katastrofy smoleńskiej. "Tak jak dwa lata temu nie było w stanie zapewnić bezpieczeństwa swoim najlepszym obywatelom - prezydentowi i całej delegacji, tak wczoraj nie potrafiło zadbać o bezpieczeństwo podróżującym" - grzmiał Pospieszalski czyniąc analogię między sobotnią katastrofą kolejową, a katastrofą lotniczą z 10 kwietnia 2010 roku.
W podobnym tonie wypowiadał się Sakiewicz, dla którego w rankingu katastrof spowodowanych przez rządzącą Platformę Obywatelską, Szczekociny są tuż za Smoleńskiem. - Rządzący nie dbają o obywateli. Doszło do dwóch poważnych katastrof, samolotu pod Smoleńskiem i wczoraj pociągu niedaleko Krakowa. To władza, która rządzi od katastrofy do katastrofy - stwierdził publicysta "Gazety Polskiej".
Prawicowi specjaliści od badania okoliczności wszelkich katastrof w powietrzu, na lądzie czy na torach doskonale wykorzystali okazję, by ludzką tragedię szybko przekuć w polityczną amunicję. Zgodnie z ich logiką państwo, a w tym przypadku Tusk i spółka, powinni zapewnić bezpieczeństwo obywatelom zawsze i wszędzie. A co jeśli nie zapewnią? Wtedy nawet śmierć zderzających się czołowo bezmyślnych kierowców można wytłumaczyć fatalnym stanem infrastruktury drogowej, a wypadek pociągów skierowanych na jeden tor błędną decyzją człowieka (to jedna z hipotez) uzasadnić niedoinwestowaniem kolei.
"Dobrze by było by władza, która generalnie nie grzeszy poważnym podejściem do spraw tej powagi wymagających, wyciągnęła wnioski" CZYTAJ WIĘCEJ
Jan Pospieszalski
dziennikarz TVP
"Eurokomuna, która ma dziś w Polsce władzę, rządzi lękiem! Boimy się latać samolotami, a dziś boimy się również jeździć pociągami. To obecni rządzący nie potrafili zadbać o życie osób, które na trasie Warszawa - Kraków uczestniczyły w katastrofie. Pamiętamy o nich i ich rodzinach i łączymy się z nimi w bólu" CZYTAJ WIĘCEJ