
W sobotę rano, na kilka minut przed rozpoczęciem comiesięcznych obchodów katastrofy smoleńskiej, pod Pałacem Prezydenckim miał miejsce incydent. Cierpiący na zaburzenia psychiczne mężczyzna próbował samochodem wedrzeć się na dziedziniec pałacu.
Nagle od strony Nowego Światu, pojawił się wiśniowy ford fiesta na warszawskich numerach rejestracyjnych. Ścigało go na sygnale kilka radiowozów. Na wysokości bramy auto gwałtownie skręciło, zatrzymując się z piskiem opon między kamiennymi cokołami a grupą demonstrantów. CZYTAJ WIĘCEJ
Nie wiadomo, co kierowało sprawcą. “GW” informuje, że najprawdopodobniej cierpi on na zaburzenia psychicznie. Kierowca miał krzyczeć "Znamy prawdę o Smoleńsku!", jednak według relacji “GW” nie miał nic wspólnego z grupą osób świętujących miesięcznicę. W jego samochodzie odnaleziono tablice z hasłami "Słuchaj Violetta, przestań kręcić, ja wam mówiłem, że to nie jest miłość".
– To był błąd, że w chwili, gdy ten samochód wjechał pod bramę między ludzi i się zatrzymał, funkcjonariusz wsiadł do środka i nim odjechał. Powinno się ewakuować demonstrantów i zbadać auto nie ruszając go. Gdyby tam była bomba mogło dojść do tragedii - ocenia policjant znający szczegóły akcji. CZYTAJ WIĘCEJ
Podczas obchodów “miesięcznicy” upamiętniającej katastrofę w Smoleńsku, w której brało udział około 100 osób wraz Jarosławem Kaczyńskim, odnotowano jeszcze jeden, niecodzienny incydent. Wśród uczestników obchodów wychodzących z sąsiadującego z Pałacem kościoła znajdował się człowiek w masce konia. Został zatrzymany przez policję.

