Krótka historia o tym, jak wpadłem w wszechświat antyszczepionkowców i stałem się dla nich nazistą
Michał Mańkowski
16 grudnia 2021, 16:14·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 16 grudnia 2021, 16:14
Dawno nie dostałem tylu maili i wiadomości. Sam tekst na Facebooku pobił w tym miesiącu rekord komentarzy – jest ich już 700 i wszystkie w większości podobne. Wpadłem w jakieś antyszczepionkowe uniwersum. Wystarczyło napisać, że polskim przeciwnikom szczepionek przydałyby się bardziej rygorystyczne przepisy, jak np. we Francji. W efekcie stałem się dla nich faszystą, nazistą i wychowankiem Adolfa Hitlera. Gdybym na poważnie traktował każdą prośbę, by wypier****ć, to już nie miałbym dokąd pójść.
Reklama.
Uderz w stół, a nożyce się odezwą. Dawno żadne powiedzenie nie sprawdziło mi się tak dobrze. Choć gdy patrzę na efekt swojego ostatniego tekstu, bardziej niż "uderzenie w stół" przypominało to przeciągnięcie prętem po klatce.
To kolejna odsłona polsko-polskiej wojny, świata bez odcieni szarości, w którym żyjemy od paru lat. Gdy obserwuję reakcje Polaków, coś mi podpowiada, że podejście naszych rodzimych antyszczepionkowców to coś więcej niż takie tam "zwykłe" bycie przeciwko szczepionkom.
Zwróćcie uwagę na zajadłość i poziom agresji, z jaką bronią swojej decyzji. Spójrzcie na spiskową i konfliktową narrację, którą narzucają. Siedzą w swoich bańkach i niczym zombie masowo rzucają się na tych, którzy ośmielają się przekonywać do szczepień. To takie "rajdy" - nie samochodowe, ale internetowe, czyli masowy nalot zwolenników czegoś na kogoś, kto jest przeciw nim. A nawet nie przeciw nim, ale po prostu ma inne zdanie.
W końcu mają poczucie przynależności do czegoś i walki o coś "większego". Łapią wiatr w żagle, bo w swoich nudnych życiach na co dzień widocznie brakuje im atrakcji i poczucia celu. Tutaj komunikat i wojna, którą muszą toczyć jest prosta do zrozumienia. Trudno mi znaleź inne racjonalne wyjaśnienie takich zachowań.
Ile wolnego czasu i żalu do świata trzeba mieć w sobie, by zupełnie na poważnie siedzieć w internecie i pod swoim nazwiskiem wyzywać ludzi. Jak zafiksowanym, a jednocześnie ograniczonym trzeba być, by zupełnie na poważnie pisać do kogoś w internecie, żeby nazywać go faszystą, nazistą, którego mentorem jest Adolf Hitler?
I robią to dorośli ludzie. Ale tak wiecie, "naprawdę dorośli". Lubię czasem przejrzeć profile takich osób. Statystyczne najczęściej to Wasze mamy, ojcowie, wujowie, ciotki, babcie i dziadkowie. Ludzie piszą to nawet ze swoich firmowych adresów.
Gdybym na poważnie traktował każdą prośbę (sugestię), by wypier****ć, to już nie miałbym dokąd pójść. Generalnie po tym tygodniu, gdy nieco głębiej przyjrzałem się środowisku antyszczepionkowców, można wyodrębnić tam dwie grupy. Jednak niezależnie, o której z nich mowa, przeraża mnie, że one naprawdę szczerze w to wierzą.
Pierwsza to ta bardziej agresywna i tzw. "umiarkowana merytorycznie". To eufemizm, bo w praktyce sprowadza się do rzucania mniej lub bardziej wyrafinowanych obelg przeplatanych wulgaryzmami, w których momentami trudno zrozumieć, co autor miał na myśli.
Druga to z kolei sekcja kulturalno-troskliwo-dyskutująca. Długie wiadomości, argumenty, rozwijanie teorii spiskowych, przykłady "siostry babci dziadka od strony wujka, którego szwagierka jest lekarką i powiedziała, że jej szczepieni pacjenci umierają i nie ma się co szczepić".
Niemniej, z tego miejsca szczerze dziękuję za parę długich i kulturalnych, choć absurdalnych w swej wymowie maili. Chyba nigdy tak uroczo nie zostałem nazwany "pełzającą istotą".
Dlaczego o tym wszystkim piszę i to pokazuję? Bo to właśnie ta "subtelna" różnica. W narracji zdroworozsądkowych osób, które zgodnie z rekomendacją naukowców i lekarzy zachęcają do szczepień, nie ma agresji. Ba, ja jestem nawet w stanie uszanować czyjąś decyzję o braku szczepienia. Nie zrozumieć, ale uszanować. Przecież nikt nie chce zmuszać do szczepienia na siłę. Jeśli nie chcesz, siedź sobie w domu sam z konsekwencjami swoich decyzji, ale nie oczekuj, że społeczeństwo będzie dostosowywać się pod ciebie.
A jak w końcu dojrzejesz, to się zaszczep. Może "zaktaulizowanie oprogramowania i wstrzyknięcie czipa", sprawi, że zaczniesz rozmawiać normalnie. Bo jedyny eskperyment, który tutaj widzę, to nie ten "medyczny na ludziach", ale ten na godności i zdrowym rozsądku. I na razie on nie wychodzi. O tak: