- Chciałbym zobaczyć ten materiał przed publikacją. O 13.00 wracam za szkoły - mówi mi Adam Sławiński. Ma 16 lat, właśnie zaczął naukę w liceum, jest z Nowego Miasta nad Pilicą. W każdą niedzielę prowadzi swoją audycję sportową w Radiu Mazowsze. Ostatnio, po meczu z Anglią, mógł o sobie przeczytać w "Przeglądzie Sportowym". W przyszłości chce być dziennikarzem telewizyjnym i mówić to, co myśli. Jak Mateusz Borek.
- Adam, wzorujesz się na kimś z mediów? - pytam na początku rozmowy.
I od razu dostaję odpowiedź, która zaskakuje mnie swoją powagą: - Nie wzoruję się na nikim, bo to nie ma sensu. Wychodzę z założenia, że lepiej być gorszą wersją samego siebie, niż najlepszą kopią innej osoby – mówi to 16-latek, który chwilę później dodaje: - Z dziennikarzy najbardziej cenię Mateusza Borka, bo mówi jak jest. Też taki jestem.
Bez pasji się nie da
Interesuje się wszystkimi dyscyplinami. No, prawie wszystkimi, bo koszykówką już nie. Jego kolejnym mottem jest: "bez pasji nie ma dziennikarstwa". Powtarza, że bez niej nie da się zainteresować słuchaczy. O sporcie stara się dużo czytać. - Jestem w trakcie lektury biografii Jose Mourinho, a zaraz później biorę się za Wojciecha Kowalczyka - mówi. Stara się też oglądać wszystkie mecze ekstraklasy i najważniejsze magazyny piłkarskie. W niedzielę o 18.00 wchodzi na antenę Radia Mazowsze. "Dzień dobry państwu, tu Adam Sławiński, zapraszam na Sportowy Przegląd Tygodnia" - można usłyszeć. W prowadzeniu audycji pomaga mu starszy kolega z radia, Witek Wójcik.
O Adamie usłyszałem kilka tygodni temu. W ubiegłym tygodniu na służbową skrzynkę dostałem maila od mieszkańca Grójca, stałego słuchacza audycji. Fragment jego wiadomości: "Słucham, słucham, a tam naprawdę niesamowita audycja. Prowadzi ją facet, który zna się na rzeczy. Świetnie przekazywał informacje, wyrażał swoje zdanie na pewne tematy. Znam się na tym, próbowałem swoich sił w dziennikarstwie. Wracając do tematu, dowiedziałem się niesamowitej rzeczy. Ten chłopak ma 16 lat! Niesamowite, aż zazdrościć zacząłem".
Najpierw Orange Sport, a potem do Polsatu
W radiu Adam dużo się uczy, zbiera doświadczenie. Kiedyś na ostatnią chwilę udało mu się załatwić rozmowę z Maciejem Terleckim. Mówi, że pytania tworzył na spontanie, ale jakoś to wyszło. W przyszłości widzi się w telewizji. Jakiej? - Podoba mi się stacja Orange Sport, na początek byłaby dobra, bo tam się stawia na młodych. Zobacz Mateusza Święcickiego i Tomasza Włodarczyka. Bardzo się rozwinęli. Ale poglądowo najbliżej mi do Polsatu, bo tam dziennikarze są analityczni i merytoryczni. Nie jest tak, jak w niektórych telewizjach, gdzie na wszystko patrzy się przez różowe okulary - tłumaczy.
Fragment maila od czytelnika, o Adamie:
Tu mam pytanie do Pana. Zainspirował mnie ten chłopak. Dla mnie jedyny obok Borka normalny dziennikarz. (Chociaż przed nim długa droga do telewizji.) Czy on gdzieś pisze? Ma swojego bloga? A może Pan go zna i przeprowadzał z nim wywiad?
Cofnijmy się teraz kilka tygodni wstecz. Jest środa, 17 października. Polska po dobrej grze właśnie zremisowała 1:1 z Anglią. Na Narodowym trwa konferencja prasowa. Zadowolony Waldemar Fornalik odpowiada przez kilka minut na pytania dziennikarzy. Tych znanych lub bardzo znanych. Nagle rozlega się chłopięcy głos. To właśnie Adam. Pyta, co zadecydowało o wyniku. Czy to Polska była tak mocna, czy może jednak to Anglia zagrała tak słabo.
Czego miałem się bać?
- W internecie znajdziesz filmik z tej konferencji. Moje pytanie pada po 4 minutach i 38 sekundach - widać, że nieraz już oglądał. W rozmowie z naTemat dodaje, że wymyślił je mniej więcej 5 minut przed konferencją. Stwierdził, że musi je zadać. - Obok mnie siedzieli Dariusz Tuzimek, Sergiusz Ryczel z NSportu i Michał Pol. Ale czego miałem się bać. Jestem osobą pewną siebie. Wychodzę z założenia, że jeśli mam jakieś swoje zdanie, to będę je wyrażał. Ktoś, kto się tego boi, nie powinien być dziennikarzem sportowym - mówi, ważąc słowa, Sławiński.
Marek Wawrzynowski, dziennikarz "Przeglądu Sportowego", był na tamtej konferencji. - Pamiętam to pytanie, tym bardziej, że była chyba fajna odpowiedź Fornalika, że takie stawianie sprawy zaniża wysiłek jego piłkarzy. Muszę przyznać, że nieźle to wyszło, lekko prowokacyjnie. Nie było osobiste ani złośliwe, ale wiele osób bałoby się je zadać ze względu na możliwą reakcję - opowiada.
Sławiński z kolei tak wspomina to, co się stało: - Fornalik na mnie spojrzał, zobaczył bardzo młodego chłopaka i na początku powiedział, że tego typu pytania odeszły już chyba do lamusa. Potem zadzwonił jego telefon. Mateusz Święcicki, ten z Orange Sport, zażartował, że chyba dzwoni prezydent. Potem Fornalik mówił już nieco inaczej. Stwierdził, że musi jeszcze raz, uważnie, przyjrzeć się, jak zagrali Anglicy. I że nie chce ujmować chłopakom tego, jaki osiągnęli rezultat.
Czy myśli pan jak Smuda?
Pierwsze pytanie zadał już w poniedziałek, na konferencji przed meczem. Brzmiało mniej więcej tak: "Czy chodzą panu po głowie myśli, niczym Franciszkowi Smudzie, by w meczu takim jak ten zagrać na remis?". - Fornalik odpowiedział, że liczy się tylko zwycięstwo. I potem Michał Białoński dał to na tytuł tekstu na Interii - mówi mi, a w głosie czuć lekką dumę.
Poniedziałkowa konferencja przed meczem:
Prawdziwek śmiał zadać pytanie
W czwartek, dzień po meczu, Adam, jak każdy profesjonalny dziennikarz, przeglądał prasę. "Przegląd Sportowy", druga strona, a tam felieton Dariusza Tuzimka, w którym autor pisze, że jakiś prawdziwek śmiał zadać na konferencji takie a takie pytanie. Wiadomo, to o nim. - Na początku byłem zdziwiony, że ktoś mnie za to skrytykował. Jeśli pan Tuzimek myśli, że ja w formie rewanżu też go skrytykuję, to nie. Nic takiego nie będzie miało miejsca. W takich sytuacjach powinno się usiąść i porozmawiać. Wyjaśnić to sobie w cztery oczy - tłumaczy w rozmowie z naTemat.
Wawrzynowski: - Krytykowanie go za to, że je zadał, jest niepoważne.
Adam dodaje, że w Polsce już tak jest, że po jednym dobrym meczu panuje nagły hurraoptymizm i pewne pytanie wydają się być nie na miejscu. - W Polsce, jak mawia Mateusz Borek, "nie ma stanów pośrednich". Te słowa świetnie odzwierciedlają nastroje po meczu z Anglią. U nas jest białe albo czarne. Jest beznadziejne albo świetne. Teraz, po remisie ze słabą Anglią, napompowano wielki balon i na spotkanie z Urugwajem wyprzedano wszystkie bilety. A czy moje pytanie odeszło do lamusa, okaże się w najbliższym czasie - dorzuca.
Na koniec pytam, czy o jego zajęciu wiedzą koledzy ze szkoły. Mówi, że owszem, niektórzy. - Ale nie wiem, czy słuchają mojej audycji. Mam taki plan, że poinformuję o tym większą liczbę osób, gdy dojdę do perfekcji. Na razie jeszcze ciągle się uczę - mówi.