"Jakiś gówniarz z mikrofonem w ręku i miną wszechwiedzącego wieszcza mówi mi, jak mam żyć" – powiedział w wywiadzie dla onet.pl Mariusz Max Kolonko. Młody jest za młody, by osiągać sukcesy? A może odwrotnie – właśnie wczesny start zapewnia udaną karierę?
Mariusz Max Kolonko, tak jak kilka tygodni temu Grzegorz Miecugow wywołał kolejną dyskusję o polskich mediach. Poruszył kwestię młodych dziennikarzy. Były korespondent "Wiadomości" w Stanach Zjednoczonych powiedział: "w newsowych stand upach jakiś gówniarz z mikrofonem w ręku mówi mi, jak mam żyć". Nie podobała mu się nadmierna pewność młodych dziennikarzy.
Młody człowiek, nieważne, dziennikarz czy biznesmen z pewnością nie ma łatwo w życiu zawodowym. Przypuśćmy, że udało mu się przebić, jest znany powszechnie lub tylko w swoim środowisku. Osiągnął sukces mimo tego, że jest młody czy dzięki temu?
Można? Można
CD Projekt RED z nikomu nieznanej, garażowej firmy przekształciła się w wiodącego producenta polskich gier. Bazuje głównie na pracy młodych programistów. Przykładów jest zresztą więcej. Piotr Kaszubski urodził się w 1992 roku. W wieku trzynastu lat sprzątał stajnie. Dziś ma 20 lat i własną klinikę medycyny estetycznej. Jakub Kokoszka jest najmłodszym prezesem firmy notowanej na alternatywnym rynku giełdowym - New Connect. Mateusz Serotiuk ma 19 lat. W pokera zaczął grać po maturze. Pokazał, że nie trzeba mieć sporego doświadczenia, by odnosić sukcesy. Tworzy start up do nauki tej gry karcianej, którym już interesują się najsilniejsi gracze rynku pokera online.
Maciej Popowicz był jednym z założycieli Naszej Klasy. Katarzyna Godlewska i Dominik Wiegard założyli start up absolvent.pl, który pozwala młodym ludziom zbudować sieć zawodowych kontaktów. Portal cieszył się na tyle dużym zainteresowaniem, że pod swoje skrzydła wziął go Huge Things. 11-letni Krystian Gontarek jest najmłodszym start upowcem w Polsce. Mark Zuckerberg założył Facebooka będąc na studiach.
Przykłady młodych ludzi, mniej lub bardziej znanych można mnożyć w nieskończoność. Podobnie sprawa ma się z mediami. Każdy kiedyś był młody. Jan Mikruta, znany dziennikarz telewizyjny i radiowy, w wieku 16 lat zaczął współpracę z Polskim Radiem Bis. Jeszcze przed ukończeniem 19 roku życia dostał tam etat. W wieku lat 20 z terenu Albanii relacjonował wojnę domową w Kosowie.
Po prostu inne
- Gdy zaczynałem pracę w mediach, załapałem się jeszcze na końcówkę tej zmiany pokoleniowej, którą przechodziły media po upadku komunizmu - mówi Mikruta. - Wtedy o rzeczach bardzo poważnych mówili ludzie, którym bliżej było do 20. niż do 30. roku życia. Podobnie było z reporterami sejmowymi, chociaż na świecie standardy są zgoła odmienne i średnia wieku jest znacznie wyższa - zauważa dziennikarz "Wydarzeń" i prowadzący "To był dzień na świecie".
- Mam mieszane uczucia co do zaczynania pracy w mediach w tak młodym wieku, jak ja to zrobiłem - ocenia Jan Mikruta. - Z jednej strony cieszę się, bo dzięki temu mogłem zrobić wiele wspaniałych rzeczy, które będę pamiętał do końca życia. Lecz z perspektywy czasu wiem, że do niektórych z nich byłem nieprzygotowany, mogłem zrobić je lepiej. Zdaję sobie też jednak sprawę, że gdybym nie zaczął w latach 90., dziś nie miałbym takiego doświadczenia i nie wiedziałbym teraz, co wtedy mogłem zrobić lepiej. Obawiam się, że tutaj nie ma jedynej słusznej odpowiedzi - konkluduje dziennikarz Polsatu.
Jednak jego zdaniem dzisiejsze "młode wilki" nie różnią się charakterem od dziennikarzy, którzy zaczynali w latach 90. A protekcjonalny ton, którym się czasami posługują młodzi reporterzy wynika raczej ze specyfiki mediów i oczekiwań przełożonych, niż z ich charakteru. - Oczywiście chciałbym, żeby tak jak w innych krajach, to 40- czy 50-latkowie mówili mi z ekranu jak żyć. Jednak u nas jest inaczej, żyjemy w innych realiach. Dzisiejsze media powstawały w latach 90., tworzyli je ludzie młodzi, którzy dzisiaj zatrudniają jeszcze młodszych. Nie mówię, czy to złe, czy dobre - to jest po prostu inne - podsumowuje Jan Mikruta.
Mimo różnych ocen, młodzi nadal podbijają media. Michał Tracz, reporter TVN24 już jest rozpoznawalny, mimo swojego młodego wieku. Nasz redaktor naczelny również miał kiedyś dwadzieścia lat.
Młody=głupi?
– Mariusz Max Kolonko nie odkrył Ameryki mówiąc o młodych polskich dziennikarzach. Ja też byłem gówniarzem z mikrofonem. Miałem 26 lat i w "Wydarzeniach" Polsatu mówiłem ludziom jak żyć – mówi Tomasz Machała. Dodaje, że wcześniej, jako 23 latek mówił widzom TVN24, co myśleć o najważniejszych polskich sprawach. – Ocenę, jak
dawałem sobie z tym radę zostawiam widzom. Moim zdaniem równanie: młody, czyli głupi jest błędne. Nie uwzględnia znaczenia redakcji w kształtowaniu dziennikarza – przekonuje.
– Ja miałem świetnych, doświadczonych szefów, którzy uczyli mnie zawodu: Roberta Kozaka, Adama Pieczyńskiego, Małgosię Łaszcz, Grzegorza Miecugowa, Marcina Pawłowskiego, Tomka Lisa, Ewę Jarosławską, Grzegorza Kozaka. Dla polskich mediów jest kluczowe, aby ci doświadczeni dziennikarze byli w redakcjach, by kształtowali kolejnych "gówniarzy z mikrofonem" – tłumaczy Tomasz Machała.
Sukces bez względu na wiek
Andrzej Tucholski, psycholog pracy i doradca zawodowy przekonuje, że młodzi nie muszą być skazani na czekanie, aż ktoś ich doceni jako doświadczonych pracowników. Nieważne, czy pracują w mediach, korporacjach czy start upach. Dodaje, że dziwi się wypowiedzi Mariusza Max Kolonko. – Sprawa przydatności młodych ludzi na rynku pracy coraz częściej jest warunkowana profesjonalnymi wskaźnikami, takimi jak wiedza, nowe metody opisywania rzeczywistości. Patrzę na to z uznaniem – mówi.
Dodaje, że ludzie młodzi mają umiejętność innego hierarchizowania celów danej firmy. – Szybko, z impetem wchodzą w zastane struktury – przekonuje. Zastrzega jednak, że w takich sytuacjach konieczna jest płaszczyzna, na której można porównać i ocenić przyjęte rozwiązania, prezentowane przez weteranów, z pomysłami młodych.
– Młodzi wprowadzają na rynek pracy nowy język kreowania rzeczywistości. Nie jest im obce pojęcie reengineeringu - specyficznej strategii zarządzania. Polega ona na
radykalnych zmianach, czasem na absurdalnych, czy wręcz samobójczych na pierwszy rzut oka, pomysłach. Co ciekawe, często przynoszą zamierzony skutek – mówi Andrzej Tucholski.
Ucieczka z blokowiska
Podobnego zdania jest Krzysztof Kosy, psycholog pracy z Uniwersytetu Warszawskiego. – Dziwi mnie wypowiedź Mariusza Maxa Kolonko. Mieszka przecież w kraju, w którym wiek nie ma znaczenia, liczą się umiejętności – mówi. Dodaje, że wiek nie jest barierą w osiąganiu sukcesów. Zaznacza, że firmy często dają młodemu szanse. Ma określony czas na wykazanie się. Gdy się sprawdza, nie ma przeszkód, by go awansować.
Przyjęło się, że ludzie młodzi się porywczy, ale Krzysztof Kosy ocenia, że nie jest to wcale przeszkodą w osiąganiu celu. – Najtrudniej poradzić sobie z samym startem. Ze znalezieniem przestrzeni, która młodego człowieka interesuje i w której może pokazać swoje umiejętności – mówi. Andrzej Tucholski dodaje, że w przypadku młodych ludzi istnieje ryzyko popełnienia błędu, pewna doza sceptycyzmu. Przyznaje jednak, że zapał młodych ludzi mu imponuje.
Odpowiedzialność bez względu na wiek
– Coraz częściej pracodawcy stawiają na pomysł, nie wiek. Oczywiście istnieją firmy, w których doświadczenie może być wyżej cenione. Lecz to złe podejście. Zasada w każdej pracy jest prosta - każdy pracownik ponosi odpowiedzialność za efekty swoich działań – mówi Andrzej Tucholski. – Największą stratą dla Polski nie były powodzie, lecz odpływ młodych ludzi za granicę – ocenia.
Tłumaczy, że wyjeżdżający są wykształceni, mają perspektywy, a inne kraje umiejętnie z ich zapału korzystają. Żaden z nich nie wróci do Polski, jeśli za granicą będzie miał lepsze warunki do życia i rozwoju. – Bez młodych ludzi nie mamy szans na rozwój. Trzeba docenić, zmotywować tych, którzy zostali, by i
oni nie wyjechali z kraju – tłumaczy. – Ja na awans czekałem 15 lat. Pracodawca pomyśli: mam młodego pracownika, niech poczeka 10 lat, to go awansuję. Za dziesięć lat ten człowiek może już być za granicą – kwituje.
Ktoś, kto słyszy imię i nazwisko Michał Olszewski, kojarzy je ze start upami. Rzeczywiście, "Ols" jest młody, a już rozpoznawalny. Pracuje z sobie podobnymi ludźmi. Jest związany z akceleratorem Huge Thing, czyli - mówiąc w uproszczeniu, szkoły start upów. Młodzi ludzie z tego środowiska nie przejmują się swoim wiekiem, próbują się przebić. Ci, którzy im doradzają, zatrudniają czy pomagają również nie zwracają uwagi na wiek.
– Rzeczywiście młodzi ludzie mają dużo energii, zapału. Są za młodzi by wiedzieć, że wykonanie danej rzeczy jest niemożliwe. Nakręcają się i próbują – mówi Michał Olszewski. – Jednak wciąż zdarza się, szczególnie w dużych firmach czy tradycyjnych strukturach jak administracja publiczna, że młody człowiek dostaje najgorsze zadania – dodaje. Zaznacza jednak, że nie każdy musi w takich instytucjach pracować.
Ludzie młodzi, którzy odnieśli sukces nie potrzebują niczego dodawać. Od samego początku udowadniali i wciąż udowadniają, że wiek nie ma znaczenia. Bo czym różni się osiągający sukcesy "gówniarz" od weterana? Wiekiem i mniejszym doświadczeniem. Lecz te minusy można bardzo łatwo przekuć w plusy. Trudniejsze wyzwania już za młodu, jakie towarzyszą sukcesowi potęgują jakość zdobywanego doświadczenia. A młodość? Daje dużo czasu i zapału na pomnażanie osiągnięć.
Jadę do Polski i oglądam cięgiem wszystkie dzienniki telewizyjne w kraju. Jest albo sama polityka, albo totalne pierdoły. W newsowych stand-upach jakiś gówniarz z mikrofonem w ręku i miną wszechwiedzącego wieszcza mówi mi, jak mam żyć. CZYTAJ WIĘCEJ
Jan Mikruta
zaczynał pracę w zawodzie w wieku 16 lat
Dzisiejsze media powstawały w latach 90., tworzyli je ludzie młodzi, którzy dzisiaj zatrudniają jeszcze młodszych. Nie mówię, czy to złe, czy dobre - to jest po prostu inne.
Mariusz Max Kolonko nie odkrył Ameryki mówiąc o młodych polskich dziennikarzach. Ja też byłem gówniarzem z mikrofonem. Miałem 26 lat i w Wydarzeniach Polsatu mówiłem ludziom jak żyć.
Andrzej Tucholski
psycholog pracy
Sprawa przydatności młodych ludzi na rynku pracy coraz częściej jest warunkowana profesjonalnymi wskaźnikami, takimi jak wiedza, nowe metody opisywania rzeczywistości. Przyjmuję to z uznaniem.
Andrzej Tucholski
psycholog pracy
Ja na awans czekałem 15 lat. Pracodawca pomyśli: mam młodego pracownika, niech poczeka 10 lat, to go awansuję. Za dziesięć lat ten człowiek może już być za granicą