Na granicy Rosji i Ukrainy jest gorąco od miesięcy, ale ostatnie tygodnie przyniosły apogeum. Władimir Putin oskarżył Zachód o eskalację sytuacji w Europie i zapowiedział, że Rosja "adekwatnie" odpowie na agresję. Czego można się po nim spodziewać? I na ile realne są jego groźby?
– Rosja jest gotowa i przygotowuje się na to, żeby móc siłowo rozwiązać problem ukraiński, natomiast wolałaby, żeby wystarczyły same groźby. Czyli, żeby pod presją psychologiczną Zachód przede wszystkim poważnie ustąpił i obiecał Rosji, przynajmniej wstępnie, część jej postulatów. Natomiast one są sformułowane w taki sposób, że w takiej formie praktycznie są nie do przyjęcia – komentuje w rozmowie z naTemat Marek Menkiszak, ekspert ds. Rosji w Ośrodku Studiów Wschodnich w Warszawie.
Rosja stawia warunki i grozi
Przypomnijmy. Wszystko wskazuje na to, że Rosja szykuje się do inwazji na Ukrainę i gromadzi swoje wojska przy granicy. W zamian za rezygnację z tych planów postawiła Zachodowi szereg warunków dotyczących tzw. gwarancji bezpieczeństwa. 17 grudnia MSZ Rosji opublikowało je w ramach projektu traktatu z USA. Reakcja na Zachodzie była błyskawiczna.
Wśród tych warunków jest m.in. obietnica o rezygnacji z jakiejkolwiek aktywności wojskowej Zachodu na Ukrainie oraz w innych państwach postradzieckich, które nie są członkami NATO. Zachód ma się też zobowiązać do tego, że nie będzie rozszerzenia NATO na wschód. Że powstrzyma się od działań, które Rosja uznaje za szkodliwe dla swojego bezpieczeństwa. Jest też mowa o nierozmieszczaniu broni, a także o wycofaniu wojsk NATO z państw, które przystąpiły do sojuszu po 1997 roku. Czyli m.in. z Polski.
Z kolei we wtorek 21 grudnia prezydent Rosji oskarżył Zachód o eskalację sytuacji w Europie i zapowiedział, że Rosja "adekwatnie" odpowie na jego agresję. Słowa padły podczas spotkania kierownictwa rosyjskiego ministerstwa obrony i odbiły się szerokim echem w świecie.
Michael McFaul, były ambasador USA w Moskwie ostro komentuje to wszystko na Twitterze. "Putin jest człowiekiem XIX wieku. Tragicznie dla niego, żyje w XXI wieku", "Putin chce Jałty 2.0" – pisze w serii wpisów.
W jednym z tweetów napisał, że słyszał więcej przemówień Władimira Putina niż większość ludzi, przez pięć lat uczestniczył też w spotkaniach z nim. "To przemówienie jest czymś innym. Lista całkowicie sfabrykowanych przez Putina zagrożeń jest uderzająca i...przerażająca. Jeśli próbuje nas przestraszyć, udając szaleńca, to ze mną mu się to udaje" – napisał.
Putin mówił m.in., że Rosja jest zaniepokojona siłami USA i NATO przy granicy, a także tym, że Amerykanie umieszczają swoje systemy rakiet niedaleko Rosji.
Oliwy do ognia dolał minister obrony, który stwierdził, że USA umieściły niedaleko granic Rosji ok. 8 tys. żołnierzy. A także, że Ukraina z Ameryką mają użyć w Donbasie broni chemicznej.
– W przypadku kontynuowania linii ewidentnie agresywnej sięgniemy w ramach represji po adekwatne środki militarne i techniczne – oświadczył Putin.
Czy groźby Putina są realne
A zatem załóżmy, że Zachód nie przyjmuje jego warunków. Na ile groźby Putina są realne i jak jego gra może się skończyć?
– Bardziej prawdopodobne jest, że chodzi o pretekst do tego, żeby działać samemu i jednostronnie, czyli również siłowo. Aczkolwiek kwestią otwartą jest skala tego działania. Jest kilka scenariuszy. Od najbardziej łagodnego, czyli lokalnej eskalacji, po bardzo poważne, daleko idące działania, czy agresję na pełną skalę, mającą na celu zajęcie większości terytorium kraju. Tego nie wiemy i tego wiedzieć nie będziemy, dopóki to się nie zacznie – uważa Marek Menkiszak. Obszerną analizę zamieścił na stronie OSW.
Dodaje: – Bardziej prawdopodobne jest ograniczone użycie siły niż użycie siły na bardzo dużą skalę. Ale tego ostatniego nie można również wykluczyć.
Putin mówił też o środkach technicznych. Co mógł mieć na myśli? – Podejrzewam, że chodzi o rozmieszczenie m.in. rakiet średniego zasięgu z głowicami nuklearnymi bliżej granic NATO, w tym ewentualnie na Białorusi. Rosjanie zrobili to w Kaliningradzie, aczkolwiek nie przyznają się do tego. Tym razem mogą oficjalnie ogłosić, że w Kaliningradzie są rozmieszczone rakiety średniego zasięgu – uważa ekspert.
Wspomina też o sugestii, że oprócz działań bezpośrednio skierowanych wobec Ukrainy, mogą być inne działania towarzyszące. – Mające na celu zastraszenie państw w NATO i odstraszenie ich od ewentualnego wsparcia Ukrainy lub od bardziej ostrych form sankcji. To mogą być różne prowokacje, demonstracje, ćwiczenia na dużą skalę, jakieś incydenty w rejonie naszych granic. Trzeba się z tym liczyć – uważa.
Prof. Roman Kuźniar, doradca ds. międzynarodowych byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego, były dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych i Akademii Dyplomatycznej MSZ, uważa, że coś się może zdarzyć, tylko nie wiadomo co.
– Rosjanie wysoko licytują. Jak się tak wysoko licytuje, trudno się wycofać bez utraty twarzy. Obawiam się, że Rosjanie mogą zrobić coś nawet dla demonstracji, że tak tanio skóry nie sprzedają – mówi.
"Sytuacja budzi niepokój"
Powinniśmy się bać? – Nie. Trzeba działać wyprzedzająco. W tym momencie już trzeba szykować sankcje przeciwko Rosji. Poważne, a nie symboliczne. I przede wszystkim udzielać maksymalnego wsparcia Ukrainie w dostawach sprzętu wojskowego, amunicji i przygotować się na przyjęcie uchodźców – odpowiada Marek Menkiszak.
Pytam, jaki czas obstawia, kiedy to wszystko może się zadziać? – Nie wcześniej niż pojutrze. I nie później niż w końcu lutego. Założenie jest takie, że Rosjanie będą chcieli wykorzystać sezon zimowy, ze względu na kryzys energetyczny – uważa.
O tym, że Rosja zaczęła ściągać wojsko na ukraińską granicę, zrobiło się głośno wiosną tego roku. "Większość jest zdania, że to pokaz siły, który ma na celu osiągnięcie pewnych korzyści przez Rosję. Jedni twierdzą, że chodzi o zmuszenie Zachodu do zmiany polityki. Inni, że łupem mają paść kolejne ustępstwa Ukrainy względem Rosji. Tak czy inaczej, sytuacja budzi niepokój nie tylko w Ukrainie, ale także i w Polsce" – pisał wtedy w naTemat Adam Nowiński.
Czy to, co dzieje się dziś, jest dla ekspertów zaskakujące? – Zaskakujące jest trochę przyspieszenie całego procesu. Bo to, że Rosja ma takie żądania, wiemy od wielu lat. To, co się Rosji nie podoba, wiemy od dawna. To, że Rosja podejmuje agresywne działania, że ciągle stara się Ukrainę zdestabilizować, a następnie ją podporządkować, nie uległo zmianie. Rosja przyzwyczaiła nas też do tego, że podejmuje różne działania eskalacyjne. Natomiast skala i intensywność tego w tej chwili jest największa przynajmniej od 2014 roku – mówi ekspert OSW.
Skąd to przyspieszenie? Wskazuje dwa powody. Jeden jest taki, że Rosja czuje się niezadowolona z różnych działań, które się toczą i które ewentualnie mogą nastąpić, np. szczyt NATO, który ma przyjąć koncepcję strategiczną i plany operacyjne.
Drugi powód? – Jest okno możliwości. Rosjanie dostrzegli parę elementów, wskazujących na wyraźne osłabienie polityczno-ekonomiczne po stronie Zachodu i chcą szybko to wykorzystać, dopóki sytuacja się nie poprawi – mówi Marek Menkiszak.