Lana Del Rey wzbudza skrajne emocje jak mało która gwiazda. Od zachwytu i tatuaży z cytatami jej piosenek po oskarżenia o plastikowość, plagiaty i pretensjonalność. Dziś ukazała się reedycja albumu piosenkarki „Born To Die: Paradise Edition”, na której znajdziemy dziewięć premierowych piosenek Lany. Kim naprawdę jest melancholijna dziewczyna o za dużych ustach?
Lana Del Rey, a właściwie Elizabeth Woolridge Grant nie wzięła się znikąd. Historie o tym, że wychowywała się w przyczepie kempingowej szybko zostały wyśmiane, zdementowane i sprostowane przez speców od PR, którymi otacza się piosenkarka. Faktem jest, że Lizzy to córka milionera Roba Granta, potentata branży internetowej. I to właśnie świat wirtualny jest źródłem powodzenia Lany.
Sukces piosenkarki był właściwie przesądzony. Idealnie wpisała się w trwającą od kilku lat modę na retro. Jej znakiem rozpoznawczym stały się teledyski, to one zapewniły jej gigantyczną popularność na początku kariery. W przeciwieństwie do Adele czy Amy Winehouse, Lana przykłada bardzo dużą uwagę do swoich wizualizacji. Te zawsze spowite są pewnym niedopowiedzeniem, niczym retro klisze przenoszące nas w świat naszych babć.
Lama Del Rey
– Lana jest frajerką – zaczyna administrator prześmiewczego fanpage'u na Facebooku. „Lama Del Rey”. Ta strona, mająca już 2000 fanów, wyśmiewa pretensjonalność wokalistki. Wszystko w oparach absurdu, z dużą dawką photoshopowych manipulacji i obowiązkową lamą w tle. – Ciągle jęczy i wiecznie cierpi. Czuliśmy, że dla równowagi musiało powstać coś hejterskiego – tłumaczy admin strony.
Lanie rzeczywiście można wiele zarzucić: karierę budowaną na pieniądzach ojca, kilka kłamstw, brak autentyczności czy w końcu najpoważniejszy zarzut – brak talentu wokalnego. Słynne wystąpienie piosenkarki w programie „Saturday Night Live” spowodowało falę krytyki i kpin z załamującego się, momentami fałszującego głosu Lizzie. Juliette Lewis, amerykańska aktorka i wokalistka dobitnie skomentowała występ młodej gwiazdy: Wow, oglądanie tej "piosenkarki" w "SNL" jest jak oglądanie 12-latki udającej piosenkarkę w swoim pokoju. Jej wpis na Twitterze szybko jednak został usunięty.
– Jej głos jest często krytykowany, lecz na koncercie w Teatrze Wielkim dało się usłyszeć jak bardzo ciekawą barwę prezentuje wokalistka. Najważniejszym instrumentem w jej piosenkach jest właśnie głos – niski, załamujący się, tworzący niesamowite krajobrazy muzyczne. Trudno go z czymkolwiek porównać: jest jednocześnie słodki i niepokojący. Jak w tytule jej piosenki: Summertime Sadness. Lana Del Rey jest dla mnie wcieleniem melancholii popkultury – mówi Karolina Sulej, dziennikarka kulturalna współpracująca z „Wysokimi Obcasami” i „Przekrojem”.
Z drugiej strony Lana nie może narzekać na brak fanów. Stronę „Lanaism” na Facebooku polubiło już ponad 5500 osób. Młodzi ludzie wymieniają się tam komplementami o swojej ulubionej artystce, przesyłają zdjęcia i na bieżąco emocjonują się jej życiem. Czy Lana jest w ciąży? Czy dobrze wygląda w sukience na gali MTV? Widać, że wokalistka mimo braku charyzmy, jaką prezentują Lady Gaga czy Katy Perry, zawładnęła umysłami swoich sympatyków.
Być może to jest jej siła? Swoją skromnością, wstydem i wycofaniem wyróżnia się w mainstreamie, w którym nawet liryczna Adele ma niewyparzoną gębę, pali i klnie. Widać, że Elizabeth nie jest przygotowana do kariery w show biznesie. W jej karierze wszystko gra poza nią samą – jej zdystansowanie i brak przebojowości mogą być przepisem na sukces, lecz muszą być okupione ciężką pracą, również nad swoim głosem, a w tym postępów u Lany brak. W końcu nawet Britney Spears, idola nowej gwiazdy, swoje braki wokalne uzupełniała show i osobowością.
Lana Del Rey trochę jak Elvis Presley
– Traktuję Lanę Del Rey jako pewną kreację, personę. Nie interesuje mnie co jadła wczoraj na obiad, ale to co mówi o kulturze amerykańskiej. Buduje opowieść o sentymentalnym wyobrażeniu Ameryki nieskończonych możliwości, krainie fantazji. Lana sprawnie korzysta z ikon amerykańskości: trochę Davida Lyncha, trochę Elvisa Presleya, trochę Jackie Kennedy i Nancy Sinatry trochę prowincjonalnej miss piękności, lecz wszystko podaje w postmodernistycznym stylu, właściwym dla naszych czasów i odbiorców, głęboko zanurzone w nostalgii – mówi Sulej.
Lana Del Rey często jest nazywana „gangsta Nancy Sinatra”. Mimo swoich rodzinnych koneksji, kariery zaplanowanej od A do Z i perfekcyjnych speców od promocji Lana urzeka swoją urodą i sentymentalnymi, momentami banalnymi utworami o miłości. Czy możemy jej zarzucać sztuczność, pretensjonalność i naciągane historie? Możemy, oczywiście. Warto się jednak zastanowić nad tym jak Nancy Sinatra budowałaby swoją karierę w roku 2012. – Fakt, że Lana współpracuje z grupą ludzi współtworzącą jej karierę nie jest żadnym minusem, robią tak wszystkie gwiazdy muzyki. We współczesnym show biznesie nie ma już samotnych strzelców zanurzonych w romantycznym micie. Bez machiny promocyjnej i dobrego managera nie mieliby oni szans zaistnieć jako gwiazdy pop – mówi Sulej.
O tym, czy Lana jest popkulturalną wydmuszką czy nową jakością światowej muzyki będziemy mogli przekonać się już 2 czerwca przyszłego roku, gdy piosenkarka wystąpi na warszawskim Torwarze. Pokaże twarz lamy czy nawróci nas na lanaism?