Paulo Sousa podłożył bombę pod Biało-Czerwonych. Jesteśmy w pułapce bez wyjścia
Krzysztof Gaweł
26 grudnia 2021, 18:52·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 26 grudnia 2021, 18:52
Paulo Sousa zrobił coś, czego wybaczyć mu nie wolno. Po raz kolejny oszukał polskich fanów, działaczy i samych piłkarzy reprezentacji. Euro 2020 mu wybaczono, ale teraz już nie ma powrotu do drużyny. Zostawił za sobą spaloną ziemię, a nasz zespół znalazł się w pułapce. Jeśli PZPN go zwolni, jesteśmy bez trenera chwilę przed walką o mundial. Jeśli Portugalczyk zostanie, nikt w drużynie nie będzie chciał z nim pracować. Co dalej?
Reklama.
Gdy Paulo Sousa przychodził w styczniu 2021 roku, byliśmy w wielkim szoku, ale dominowały głosy, że dość już Jerzego Brzęczka. Gdy Paulo Sousa odchodzi w grudniu 2021 roku, jesteśmy w jeszcze większym szoku, tym bardziej, że dziś za tym Jerzym Brzęczkiem możemy tęsknić. I żałować, że daliśmy się nabrać dwa razy trenerowi z Portugalii. Pierwszy i ostatni.
Wiosną miał mało czasu, latem miał wszystko, czego było trzeba do pracy. Ale z kretesem przegrał Euro 2020, choć tak pięknie nam opowiadał o piłce, taktyce, pomyśle na grę i przyszłości Biało-Czerwonych. Kupił swoimi słowami wielu: dziennikarzy, kibiców, a przede wszystkim piłkarzy, którzy bronili go po klęsce w finałach ME. Dużo tam było o wierze we własne możliwości, o rozwoju, o wzajemnych relacjach w drużynie. Paulo Sousa nas oszukał.
Jak się szybko miało okazać, mamił nas pięknymi słowami, ale sam w nie nie wierzył. Jesienią zaatakował (słusznie zresztą) polską myśl szkoleniową i reagował w sposób, którego nie znaliśmy u przybysza z Portugalii. A później dał nam delikatnie, a może i coraz mocniej odczuć, że zerka na nas z wyższością. Wiara w zespół? Jakby mniejsza, ale wciąż jako fundament. Mówił o naszej kulturze, historii, sporcie. Ale ich nie zrozumiał.
To, co tym razem zrobił nam Portugalczyk, to jego koniec w drużynie. I być może koniec naszych marzeń o mundialu w Katarze. Mamy baraże, mamy trzy miesiące i mamy przekonanie, że jest szansa na awans. Ale Paulo Sousa już tego nie posmakuje, bo zrobił coś, czego wybaczyć mu nie wolno. Po raz kolejny oszukał polskich fanów, działaczy i samych piłkarzy reprezentacji Polski. Gdzie podziały się jego słowa? Gdzie obietnice i wzniosłe deklaracje?
Cóż. W futbolu nie od dziś i nie od wczoraj liczą się pieniądze, układy i siła, której nie da się zmierzyć na boisku. Dziś kochasz ten klub, jutro twoje serce bije dla innego, a za tydzień przypominasz sobie, że od dziecka kibicowałeś jednak innemu. To brutalna codzienność sportu zepsutego przez pieniądze. I dzięki Paulo Sousie właśnie sobie o tym przypomnieliśmy.
Klęskę i wstyd na Euro 2020 mu wybaczono, ale teraz już nie ma powrotu do drużyny. Wyobrażacie sobie, że może wejść do szatni i prowadzić kadrę? Ja nie. Paulo Sousa zostawił za sobą spaloną ziemię, a nasz zespół przez selekcjonera znalazł się w pułapce. Jeśli PZPN go zwolni, jesteśmy bez trenera chwilę przed walką o mundial. Jeśli Portugalczyk zostanie, nikt w drużynie nie będzie chciał z nim pracować.
Dobrego wyjścia tak naprawdę nie ma, możemy wybierać między złym i bardziej złym, modląc się, by dezercja trenera dodała siły i motywacji piłkarzom, a nie podcięła im skrzydła. Zbigniew Boniek milczy. Robert Lewandowski milczy. A burza dopiero przed nami. Walka w sądzie, odszkodowania, nowy trener i wyjazd do Moskwy na baraże. Cóż. Żegnaj Paulo Souso!
Na koniec zostawimy Wam tylko taki krótki materiał wideo. Trener wiedział, co się dzieje w rozmowach z Brazylijczykami. I wiedział, że w telewizji ten materiał pójdzie w święta...
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut