Prokuratura uznała, że śmiertelne w skutkach zatrucie grzybami dwóch afgańskich chłopców w ośrodku dla uchodźców pod Warszawą było nieszczęśliwym wypadkiem. Śledztwo umorzono z uwagi na brak znamion czynu zabronionego.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.
Napisz do mnie:
natalia.kaminska@natemat.pl
Na początku września dwoje agańskich dzieci zmarło po zatruciu grzybami
Z doniesień medialnych wynikało, że rodzina uchodźców dożywiała się na własną rękę
Prokuratura uznała zatrucie dzieci za nieszczęśliwy wypadek i sprawę umorzyła
Przypomnijmy, że pod koniec sierpnia troje Afgańczyków w wieku 5, 6 i 17 lat zostało przewiezionych do Centrum Zdrowia Dziecka po tym, jak zatruli się muchomorami sromotnikowymi.
Rodzinie miało brakować jedzenia
Jak informowaliśmy w naTemat, ofiarami zatrucia grzybami byli członkowie rodziny Mihammada, który jest księgowym i przez kilka lat pracował w Afganistanie dla brytyjskiego wojska. Jego rodzina od 23 sierpnia przebywała w ośrodku dla uchodźców w Dębaku pod Warszawą, gdzie trafiła po ewakuacji z Kabulu.
Z informacji OKO.press wynikało, że uchodźcy mieli dostawać tylko dwa posiłki dziennie, a zupę z grzybów mieli sobie ugotować z głodu. Jak tłumaczyli, nie zdawali sobie sprawy z tego, że grzyby odnalezione w pobliżu ośrodka są trujące.
Niestety zjedzenie tej zupy doprowadziło do tragedii. Na początku września Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie poinformowało o śmierci 6-letniego Afgańczyka, który zatruł się muchomorem sromotnikowym. Wcześniej z tego samego powodu zmarł jego 5-letni brat.
Koniec śledztwa ws. zatrucia afgańskich dzieci
Sprawą zajęła się prokuratura. Jak pisze dziennik "Rzeczpospolita" śledztwo prokuratury miało zbadać m.in. odpowiedzialność personelu ośrodka i narażenia Afgańczyków na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu oraz nieumyślnego spowodowania śmierci dwojga dzieci.
Pracownicy ośrodka zeznali jednak, że rodzina miała dobre warunki bytowe, jedzenie było podawane trzy razy dziennie. Ustalenia śledczych to potwierdziły.
– Posiłki były urozmaicone, nie zawierały wieprzowiny i produktów pochodnych, były dostosowane do wymagań kulturowych, religijnych oraz zdrowotnych. Średnia kaloryczność na osobę wynosiła ok. 2200 kalorii – powiedziała „Rzeczpospolitej" Aleksandra Skrzyniarz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie. – Małe dzieci dostawały mleko w proszku, kaszki, zupki, desery – dodała.
W śledztwie ustalono również, że muchomory sromotnikowe rosnące w Polsce są bardzo podobne do jadalnych muchomorów królewskich, występujących na terenie Afganistanu, Pakistanu, Kaukazu. Zatrucie uznano więc za nieszczęśliwy wypadek. – Śledztwo zostało umorzone z uwagi na brak znamion czynu zabronionego – przekazała dziennikowi prokurator Skrzyniarz.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut