
Reklama.
Napis stworzyła grupa około 20 osób. Geodeci wyznaczyli konkretny teren, a następnie mieszkańcy rozłożyli włókninę, zabezpieczając ją przed powiewami wiatru. Łącznie zużyto około 11 tysięcy metrów kwadratowych materiału.
– To przejaw naszego obywatelskiego buntu przeciwko działaniom Łukasza Mejzy, przeciwko jego odrażającym czynom związanymi z działaniem w Vinci NeoClinic. Każdy może sobie wyobrazić rozczarowanie rodziców i dawanie im wiary w to, co obiecywał pan Mejza. Postanowiliśmy dać temu odpór – komentował w rozmowie z portalem NewsLubuski.pl Sławomir Kobiela, jeden z autorów napisu.
Inny z mieszkańców województwa lubuskiego wyjaśnił, że osobom zaangażowanym w akcję najbardziej zależało na tym, żeby "sprowokować ludzi do dyskusji, do zastanowienia się nad tym, w którym kierunku to wszystko idzie".
Twórcy napisu "Sorry za Mejzę" wspólnie podkreślali też, że ich działanie nie ma nic wspólnego z jakąkolwiek partią. – Żadna polityczna organizacja nas do tego nie zachęciła. Lublin ma swojego Czarnka, a my mamy swojego Mejzę – stwierdził Adam Kuczyński.
Przypomnijmy, że Łukasz Mejza dostał się do Sejmu w marcu 2021 roku z listy PSL po śmierci Jolanty Fedak. Po wejściu do Sejmu nie przystąpił do klubu Koalicji Polskiej-PSL i pozostał niezrzeszony. Wiceministrem sportu był od października – objął funkcję z rekomendacji Partii Republikańskiej.
– Mówimy "sorry", bo to człowiek, który urodził się pod Krosnem i z naszego okręgu był wybierany, dlatego też przepraszamy, my mieszkańcy Krosna – podkreślił w rozmowie z TVN24 Piotr Gałęski, mieszkaniec Krosna Odrzańskiego i jeden z pomysłodawców napisu.
Kontrowersje wokół Łukasza Mejzy
Sprawę Łukasza Mejzy opisali dziennikarze Wirtualnej Polski. Według ustaleń portalu polityk miał czerpać korzyści majątkowe na oferowaniu niesprawdzonej terapii na nieuleczalne choroby.Mowa między innymi o autyzmie, Parkinsonie, Alzheimerze, nowotworach, czy też stwardnieniu rozsianym. Działalność miała prowadzić spółka Vinci NeoClinic. Za "leczenie" pobierano blisko 80 tysięcy dolarów. W oświadczeniu dla mediów Mejza zapewnił, że nie czerpał środków za oferowanie niesprawdzonych terapii.
Polityk został nawet wezwany do delegatury Centralnego Biura Antykorupcyjnego przy ulicy Poleczki w Warszawie. Mejza miał złożyć wyjaśnienia w postępowaniach kontrolnych prowadzonych przez CBA. Jak informowaliśmy w naTemat.pl, niedługo potem oświadczył, że podaje się do dymisji w związku z atakami medialnymi na jego osobę.
Sprawa miała być więc wyjaśniana przez służby, jednak – jak poinformował sam rzecznik rządu – żadne kroki nie zostaną podjęte, ponieważ Mejza nie jest już członkiem rządu.
Czytaj także: