To złe czasy dla ciała. Zostało nakarmione w Boże Narodzenie, ale później skrytykowane, że "obżarło się" za bardzo. Więc czekały je obietnice detoksów, głodówek i diet, wykrzyczane wyrzuty sumienia i szczypanie w fałdki tłuszczu, bynajmniej nie z czułością. Do Sylwestra trudno było jednak wziąć się za cało "na poważnie", więc nadszedł dzień sądny – Nowy Rok. A że jest pandemia? Dla kultury diet nie ma znaczenia.
1 stycznia wymyślamy swoje "nowe ja" – szczęśliwsze, bogatsze, bardziej produktywne i przede wszystkim szczuplejsze. Dziwnym trafem postanowienia noworoczne skupiają się głównie na ciele. Tyle że nie na tym, żeby było zdrowe, silne i szczęśliwe, ale zgrabne, szczupłe i umięśnione. Oto cel celów.
Od Nowego Roku minęły 23 dni, a głodzone ciało wciąż cierpi i będzie cierpieć, bo przecież do wakacji zostało jedynie pół roku, a nie wyjdziemy na plażę bez "beach body". Tyle czasu naszym zdaniem wystarczy, żeby wyrzeźbić idealne ciało, z którego dumne byłyby popularne trenerki. Teraz tylko zdjęcie "przed" i "po" oraz zbieranie pochwał, że "ale schudliśmy" i "wyglądamy super". Cel wykonany.
Ale gdy kostium kąpielowy i szorty powędrują do szafy, ciało znowu będzie miało labę – do końca grudnia. Potem znowu Nowy Rok, postanowienia, odliczanie do plażowej formy i tak w koło Macieju.
Jeśli Ciebie to nie dotyczy, jesteś szczęściarą i szczęściarzem. Gratulacje, uciekłaś z dietetycznego, błędnego koła i kochasz siebie.
To twoja wina, leniuchu, więc cierp
Odwieczna walka z ciałem to pokłosie kultury diet, która utożsamia szczupłe ciało ze zdrowiem, szczęściem i osobistym spełnieniem. Bycie na nieustannej diecie i katowanie się na siłowni to dla niej najwyższa wartość i moralna cnota. Jedzenie dla przyjemności – podobnie jak ruch dla przyjemności – w kulturze diet nie istnieje. Istnieje tylko liczenie kalorii, mierzenie się w pasie i wyciskanie siódmych potów, bo "tak trzeba".
Nie ma się co dziwić: kultura diet to olbrzymi, intratny biznes. Trenerzy, siłownie, coachowie (oczywiście nie wszyscy) zarabiają na straszeniu nas, że tłuszcz zabija i obiecywaniu, że odmienią nasze życie, jeśli "wykupimy ich 7-stopniowy program". A w nim plan ćwiczeń, jadłospis, wyliczone kalorie. To wyłącznie twoja wina, że nie masz idealnego ciała, bo jesteś leniwa i jesz za dużo, ale dasz radę, kochana.
Reklamy kuszą nas sześciopakiem i zgrabną pupą jak wąż Ewę. I podczas gdy w ostatnich latach na fali ruchu ciałopozytywności rośnie liczba dobrych treści o ciele (i głoszących ich ludzi), które próbują naprawić w naszych głowach szkody, które wyrządziła kultura diet, to nie wszyscy mamy do nich dostęp. Nie wszyscy wiemy, gdzie szukać i czego szukać.
Dieta to więc wciąż dla wielu z nas restrykcyjne i tymczasowe ograniczanie niektórych produktów, żeby szybko schudnąć, a nie stały sposób odżywiania mający na celu nasze dobre zdrowie. Nadwaga to pokłosie lenistwa i jedzenia kebabów, a nie wypadkowa dziesiątek czynników. Lato to katorga, a nie czas na relaks i odpoczynek. A sport to tortura i zło koniecznie, a nie ulubiona przyjemność dla zdrowia, ciała i ducha.
Bądź fit w pandemii
Kultura diet nie puszcza nawet w pandemii. Nieważne, że wokół umierają ludzie i żyjemy w lęku i stresie, ważne, żeby nie przytyć i "wziąć się za siebie" w nowym roku. "Trwa pandemia. Ostatnią piep***ną rzeczą, jakiej nasze ciała szczególnie teraz potrzebują, jest panika na punkcie ich wyglądu. Wyczerpane nadmiernymi ćwiczeniami i głodówkami. Pozbawione kalorii i witamin. Napakowane wyjątkowo podejrzanymi suplementami z internetu" – pisała po świętach na Instagramie aktorka i ciałopozytywna aktywistka Jameela Jamil, której prawie każdy wpis nadaje się do powieszenia na lodówce albo oprawienia w ramkę.
"Powinniśmy naładować się obfitym, pożywnym i smacznym jedzeniem i chronić nasze ciała przed śmiertelnym wirusem, a nie zamartwiać się, czy będziemy wyglądać szczupło na kamerce, gdy w przyszłym tygodniu wrócimy do pracy. Rozpoczynanie panicznych akcji wymierzonych w nasze ciała nigdy nie jest w porządku, ale teraz? To może być kwestia życia i śmierci. Jest to najbardziej karygodna rzecz, jaką widziałam w przemyśle diet" – dodała Jamil, a jej słowa wcale nie tracą na znaczeniu po świętach. Raczej na nim zyskują.
Jeśli chcemy wydostać się z tego zaklętego, koszmarnego kręgu, w którym za każdym razem patrzymy w lustro z przerażeniem, obsesyjnie liczymy kalorie, ważymy się trzy razy dziennie i rozpoczynamy kolejne głodówki, warto zdać sobie z tego sprawę: to czy mamy wystarczająco płaski brzuch – jak na ówczesne "standardy" piękna – naprawdę nie ma obecnie znaczenia. Jeśli kiedykolwiek jakieś w ogóle miało.
Oczywiście możemy mieć płaski brzuch, być szczupli i chodzić na siłownię. O to właśnie chodzi: wszystko możemy, niczego nie musimy. Odwrócenie się od kultury diet nie oznacza, że mamy o siebie nie dbać. Wręcz przeciwnie – mamy, ale na własnych zasadach.
Chodzi o to, by pokazać środkowy palec wygórowanym i chorym ideałom kultury fit i po prostu zadbać o siebie: swoje zdrowie, psychikę i szczęście. Jeść i spać tyle, ile potrzebujemy, uprawiać aktywność fizyczną, którą uwielbiamy i ubierać się w to, co chcemy, chociażby w szorty, gdy termometr pokazuje 32 stopnie. Zadbajmy o siebie, a nie o to, czy jesteśmy tak szczupli, jak trenerka, którą obserwujemy. Każde ciało jest inne i każde jest ok, chociaż dookoła słyszymy coś zupełnie innego.
Celem dla mojego ciała na ten rok jest wyćwiczenie mięśni mojego mózgu tak bardzo, że w końcu zrozumieją, że porównywanie mojego ciała do standardów piękna społeczeństwa nie definiuje żadnej z moich wartości.
Moim celem dla ciała na ten rok jest zdrowe jedzenie, aby odżywić moje ciało, skupienie się na zdrowiu jelit, aby poprawić moje zdrowie psychiczne oraz chrupanie i spożywanie tak zwanych "wstydliwych" produktów dla czystej radości, ponieważ jedzenie jest sztuką i spoiwem społeczeństwa.
Celem dla mojego ciała na ten rok jest ćwiczenie tylko po to, by poczuć się lepiej, być zdrowszą, energiczniejszą, bardziej skoncentrowaną i szczęśliwszą oraz robić tylko to, czego pragnie moje ciało, zamiast wypychać go poza strefę komfortu, aby wyglądać lepiej.
Moim celem na ten rok jest poczuć się jak w domu w moim własnym ciele.