Rogal marciński - poznańska wizytówka
Rogal marciński - poznańska wizytówka Fot. Łukasz Cynalewski/ Agencja Gazeta

„Zawsze się gubię, jak muszę wytłumaczyć czym jest skibka, a czym kromka. Bo nasza kromka, to wasza piętka, a z kolei skibka to nic innego jak wasza kromka właśnie” mówi Szymon Woźniak, nasz bloger z Poznania. Na skibkach zawiłości się nie kończą. W słowniku wyrazów zupełnie nie zrozumiałych znajduje się chociażby "szneka", "gymyla" czy tajemnicza "ryczka".

REKLAMA
– Pamiętam, że jak pracowałem z kolegami z Krakowa i powiedziałem, że coś ma być zrobione na zicher, to wywołałem konsternacje. Patrzyli na mnie okrągłymi oczami – mówi Tomek Biskup z Poznania. – Sam gwary raczej nie używam. Oczywiście mówię "laczki", "tytki" czy "sznytki", ale dla mnie to zupełnie normalne słowa. Zdarza mi się nawet zapomnieć, że ktoś może ich nie rozumieć. W Poznaniu regionalizmów używamy na co dzień. Mówią tak zarówno starzy, jak i młodzi. Myślę, że to bardzo fajny zwyczaj i nie ma co się przed nim wzbraniać. Gwarę słychać u nas wszędzie, nawet w szkole – dodaje Tomek.
Rzeczywiście Poznań, jako jedno z niewielu miast w Polsce, wydaje się ciągle żyć gwarą. Bez problemu można ją usłyszeć na ulicy, czy w sklepie. Poznaniacy są dumni ze swoich regionalizmów, o czym mogą chociażby świadczyć bluzy lokalnej marki, na których można znaleźć takie napisy jak „Rasowa pyra stoi twardo na girach” czy „Nie gadam ze szkiełami”. Fajnie i lokalnie. W podobnym charakterze utrzymany jet fanpage na facebooku „Poznańska gwara”, który w całości prowadzony jest po „poznańsku”. Każdy wpis zaczyna się od swojskiego „tej wiara”. Choć strona działa od niespełna kilku miesięcy, to zdążyła już zebrać sporą grupę fanów. Nie dziwne. Strona jest pełna fascynujących informacji. Dzięki niej można chociażby dowiedzieć się kim jest „newerwer”, co to „rydel” i gdzie jest „lania”. Można też porozmawiać w gwarze i podzielić się wspomnieniami.
logo
Ubrania marki unHuman
– Zdarza się, że muszę tłumaczyć moim znajomym niektóre słowa – mówi Szymon Woźniak, bloger naTemat. – Sam czasami jestem zaskoczony, kiedy orientuje się, że nikt w Polsce nie mówi „ćmik” czy „laczki”. Ja te słowa znam od dziecka, i rzadko zastanawiam się nad ich pochodzeniem. Dzięki nim mogę za to łatwo rozpoznać moich rodaków. W końcu kto inny wie co to „pamperek” czy „glajda”? - pyta bloger. Ci, którzy nie wiedzą powinni skorzystać z oferty grupy „Poznań I love you”, która stworzyła niezależną mapę miasta „Have a nice tej”. Dzięki niej można nie tylko poznać tajemnicze zakamarki miasta, ale również nauczyć się kilku gwarowych słówek i poznać wielkopolskie obyczaje. Mapa jest do pobrania na stronie grupy i funkcjonuje zarówno po polsku, jak i po angielsku. Cóż, poznaniacy zawsze uchodzili za zaradnych. Nie dziwne więc, że nawet swoją gwarę potrafią sprzedać. I to w świetny sposób.