Zniszczono wejście do biura posłów PiS w Bydgoszczy. "Macie krew na rękach"
Wioleta Wasylów
27 stycznia 2022, 12:22·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 27 stycznia 2022, 12:22
Siedziba posłów Prawa i Sprawiedliwości w Bydgoszczy została zdewastowana. Przód budynku ochlapano czerwoną farbą i zostawiono tam kartkę z wiadomością dla posłów partii rządzącej, która brzmiała: "Macie krew na rękach". Część komentujących wskazuje, że może to mieć związek z informacjami o śmierci 37-letniej ciężarnej Agnieszki z Częstochowy.
Reklama.
Bydgoszcz: Biuro PiS zniszczone
Informacje o incydencie przekazał Strajk Kobiet w Bydgoszczy. Na swoim profilu na Facebooku umieścił zdjęcia uszkodzonego miejscowego biura posłów Prawa i Sprawiedliwości i podpisał je następująco: "Wasza wina, wasza bardzo wielka wina! Kolejna Matka Polka zamordowana! Ile jeszcze???".
Na elewacji budynku mieszczącego się przy ulicy Wełniany Rynek 11 znajdowała się czerwona farba. "Macie krew na rękach zbrodniarze" – brzmiała treść wiadomości do członków partii, którą pozostawiono na kartce przyklejonej na tablicy na elewacji.
Jak wskazuje część osób komentujących sprawę, incydent ten może mieć związek ze śmiercią 37-letniej Agnieszki w Częstochowie. O tej tragedii poinformowała najpierw we wtorek wieczorem rodzina kobiety.
Śmierć 37-letniej ciężarnej Agnieszki z Częstochowy
Z relacji rodziny wynikało, że znajdująca się w I trymestrze ciąży bliźniaczej Agnieszka zmarła, ponieważ, gdy obumarł pierwszy płód, lekarze z Wojewódzkiego Szpitala w Częstochowie nie dokonali jego aborcji, a potem "czekali aż funkcje życiowe drugiego z bliźniaków samoistnie ustaną". Od obumarcia pierwszego płodu do wydobycia obu z nich minęło blisko 8 dni. Niestety stan kobiety szybko się pogarszał i nie udało się jej uratować.
"To kolejny dowód na to, że panujące rządy mają krew na rękach. Ponownie zginęła ciężarna, niewinna, młoda kobieta, matka i żona, osieracając 3 dzieci, które nie doczekały się powrotu Mamy do domu (...). Kto odpowiada za tę krzywdę? Szpital? Trybunał Konstytucyjny? Posłowie głosujący za Ustawą antyaborcyjną w Polsce?" – podkreślała rodzina zmarłej.
Tymczasem w swoim oświadczeniu szpital stwierdził, że "przyjęte zostało stanowisko wyczekujące, z uwagi na to że była szansa aby uratować drugie dziecko". Dodano, że gdy, pomimo starań, nie udało się go uratować, wtedy "lekarze rozpoczęli indukcję mechaniczną i farmakologiczną", jednak "przeprowadzenie poronienia było możliwe dopiero 31 grudnia".
Potem 37-latka trafiła na oddział neurologiczny, gdzie niedługo potem zmarła. Szpital dodał, że zrobiono kobiecie test na obecność COVID-19, który okazał się pozytywny. "Na postępowanie lekarzy nie wpływało nic innego, poza względami medycznymi i troską o pacjentkę i jej dzieci" – przekonywano. Dodano, że placówka będzie współpracowała w celu wyjaśnienia sprawy.
Teraz oświadczenie, które na Facebooku udostępnił Ogólnopolski Strajk Kobiet, wydała też siostra bliźniaczka zmarłej Wioletta Paciepnik. – Kiedy w grudniu jeden płód obumarł, mąż Agnieszki (a mój szwagier) błagał lekarzy, by ratowali mu żonę, nawet kosztem ciąży (...). Potrzebujemy sprawiedliwości i będziemy jej szukać – podkreślała.
Śledztwo w sprawie śmierci 37-letniej Agnieszki wszczęła Prokuratura Okręgowej w Częstochowie. Jak przekazał prokurator Tomasz Ozimek: "Zostaną przesłuchani rodzina, personel medyczny szpitala miejskiego oraz wojewódzkiego w Częstochowie, a także szpitala w Blachowni, gdzie ostatecznie zmarła pacjentka. Zabezpieczamy dokumentację medyczną".
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut