"To lekki przymus testowania". Piecha o ustawie, która miałaby zastąpić "lex Hoc"
Wioleta Wasylów
27 stycznia 2022, 18:05·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 27 stycznia 2022, 18:05
Do Sejmu trafił już projekt ustawy która miałaby zastąpić "lex Hoc". W czwartek więcej na ten temat na antenie radiowej Trójki powiedział poseł PiS Bolesław Piecha. – Raz na tydzień, czyli w każdy poniedziałek, przychodzimy z negatywnym wynikiem – oznajmił wiceprzewodniczący sejmowej komisji zdrowia. Przyznał, że choć testy nie będą obowiązkowe, to w niektórych wypadkach, ci którzy ich nie wykonają, będą musieli liczyć się z zapłatą wysokich odszkodowań.
Reklama.
Złożono już w Sejmie projekt ustawy, który miałby na celu zastąpić "lex Hoc".
Jak twierdził w rozmowie z radiową Trójką poseł PiS Bolesław Piecha, chodzi o ustawę "epizodyczną", która miałaby być odpowiedzią na "klincz", który wystąpił w sprawie "lex Hoc".
Piecha przyznał, że nowa ustawa zakładałaby, że w niektórych sytuacjach osobom nieprzetestowanym mogłaby grozić zapłata wysokiego odszkodowania.
"Lex Hoc", czyli ustawa, która zakłada nałożenie na pracowników obowiązku przedstawiania certyfikatów zaszczepienia się przeciwko COVID-19, a na pracodawców – weryfikowania ich, budzi mieszane uczucia w samym Prawie i Sprawiedliwości. Dotąd nie głosowano w jej sprawie.
W środę trafił jednak do Sejmu projekt ustawy, która miałby zastąpić "lex Hoc". Więcej szczegółów w tej sprawie w czwartek podczas rozmowy na antenie Programu 3. Polskiego Radia wyjawił poseł PiS Bolesław Piecha, który jest również wiceprzewodniczącym sejmowej komisji zdrowia.
Piecha na temat ustawy, która miałaby zastąpić "lex Hoc"
– Ten projekt jest w formie tzw. ustawy epizodycznej, ponieważ dotyczy nie tych ustaw covidowych, które już mamy, ale jest szczególnym rozwiązaniem dotyczącym próby wyjścia z klinczu ws. paszportów szczepionkowych i ich właściwościach dopuszczających nas do udziału w życiu publicznym – stwierdził Piecha.
– To jest pewnego rodzaju lekki "przymus", po to abyśmy testowali się na obecność koronawirusa przed przystąpieniem do pracy – podkreślał w radiowej Trójce. Jak więc miałoby to działać?
– Raz na tydzień, czyli w każdy poniedziałek, przychodzimy z negatywnym wynikiem – zaczął poseł PiS, zaznaczając jednocześnie, że musiałby to być ważny przez 7 dni test potwierdzony certyfikatem. – Ten test będzie musiał wykonywać pracownik, nieobowiązkowo oczywiście, a pracodawca sprawdzić – dodał.
Jest przy tym pewien haczyk dotyczący osób, które zrezygnują z przetestowania się. – Jeżeli tego testu pracownik nie wykona, a w zakładzie pracy ktoś ma ujemny wynik testu i zarazi się, to niestety pracodawca i jego pracownicy będą ponosić konsekwencje tego, że inny pracownik się zaraził. Pracownik będzie po prostu musiał zapłacić odszkodowanie – przyznał. Dodał, że takie odszkodowanie miałoby wynosić od 12 do 15 tys. zł.
– Jeśli pracownik, który przeszedł test i ma ujemny wynik, wystąpi z wnioskiem (…), a w zakładzie pracy są osoby niezaszczepione, to składa on wniosek, żeby pracodawca ukarał osoby niezaszczepione – tłumaczył Piecha. Przyznał jednocześnie, że "oczywiście jest od tego droga odwoławcza".
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut