Monika Olejnik
Monika Olejnik Fot. Adam Kozak / Agencja Gazeta
Reklama.
Monika Olejnik cytując słowa Marka Edelmana, który przekonywał, że "Jedwabne powinno być katharsis", daje do zrozumienia, że Polacy nie wyciągnęli z nich lekcji. Dowodem jest burza, jaką wywołał film "Pokłosie" Władysława Pasikowskiego. Jej zdaniem reżyser włożył nim kij w mrowisko i pokazał, że Polacy udają, że Jedwabnego nie było.
Monika Olejnik
felieton w "Gazecie Wyborczej"

Może film Pasikowskiego jest kiczowaty, może zbyt dosłowny dla niektórych, ale jest to film, który boli. Obok którego nie można przejść obojętnie. Maciej Stuhr, który gra główną rolę, przestał być pieszczochem mediów, stał się obiektem kpin i nienawiści ze strony większości internautów. Nie dość, że ośmielił się zagrać w tym filmie, to jeszcze go broni. Mówi, że zdawał sobie sprawę z tego, jaką film wywoła burzę, ale chyba nie wiedział, że dotknie go tak osobiście. My nie potrafimy rozmawiać, potrafimy się tylko obrzucać błotem. CZYTAJ WIĘCEJ

Dziennikarka przyznaje, że można podśmiewać się z Macieja Stuhra, który pomylił bitwę pod Głogowem z bitwą pod Cedynią, jednak nie powinno się atakować aktora w tak bezpardonowy sposób. Przypomniała też słowa ojca Tadeusza Rydzyka, który kilka lat temu nazwał Lecha Kaczyńskiego "oszustem ulegającym lobby żydowskiemu". Zdaniem Olejnik nagonkę na twórców "Pokłosia" zakończy dopiero premiera filmu o Lechu Wałęsie w reżyserii Andrzeja Wajdy. Wtedy to jego twórcy staną się obiektem ataków.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"