Zaskakujące słowa posła PiS podczas obrad komisji. "Jestem na drugiej komisji w tym momencie"
Wioleta Wasylów
02 lutego 2022, 07:30·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 02 lutego 2022, 07:30
Zanim we wtorek Sejm odrzucił "lex Kaczyński", nad projektem ustawy debatowała sejmowa komisja zdrowia. Podczas jej obrad poseł Prawa i Sprawiedliwości Paweł Rychlik zasugerował, że w tym samym czasie... uczestniczy w obradach jeszcze innej komisji. Jego słowa wymownie skomentował Grzegorz Braun z Konfederacji.
Reklama.
We wtorek na obradach sejmowej komisji zdrowia pod lupą był zaproponowany przez grupę posłów Prawa i Sprawiedliwości projekt ustawy o szczególnych rozwiązaniach dotyczących ochrony życia i zdrowia obywateli w okresie epidemii COVID-19. Dokładne założenia ustawy, którą opozycja ochrzciła mianem "lex Kaczyński", przedstawiał innym posłom na komisji Paweł Rychlik z PiS.
Poseł PiS na obradach dwóch komisji jednocześnie?
Podczas obrad komisji w pewnym momencie Paweł Rychlik spojrzał skonsternowany na znajdujący się przed nim tablet i przerwał wtedy czytanie założeń projektu ustawy covidowej.
Po chwili oznajmił: "Przepraszam, ale ja też prowadzę... jestem na drugiej komisji w tym momencie". To wprawiło również w zakłopotanie innych uczestników komisji. Sceptyczny poseł Konfederacji Grzegorz Braun rzucił w kierunku Rychlika kąśliwą uwagę.
– Jeśli pan nie nauczył się czytać tekstu, to może pan przekaże komuś innemu do odczytania, to będzie przynajmniej ciekawie, bo widzę, że koledzy zasypiają – powiedział Braun.
Sejm odrzucił "lex Kaczyński"
Sejmowa komisja zdrowia zarekomendowała odrzucenie ustawy covidowej w pierwszym czytaniu. Potem trafiła ona pod głosowanie Sejmu, gdzie po godz. 20 posłowie zdecydowali o jej odrzuceniu w drugim czytaniu.
Odrzucenia ustawy chciało 253 posłów, przeciwko temu było 152, zaś 37 posłów wstrzymało się od głosu. Tym samym Sejm odrzucił ustawę covidową. Co równie istotne, nawet w samym PiS były duże podziały: 24 jego posłów również nie chciało przyjęcia ustawy, a 37 z nich postanowiło wstrzymać się od głosu.
Nazywany powszechnie "lex Kaczyński" projekt ustawy zakładał, jak to ujął zaskakująco wcześniej poseł PiS Bolesław Piecha, "lekki przymus testowania". Chodzi o to, że pracownicy mogliby raz w tygodniu okazywać ważny przez 7 dni i potwierdzony certyfikatem negatywny test na obecność COVID-19 pracodawcy, a ten mógłby go sprawdzić.
Choć nie byłoby to obowiązkowe, to nieprzetestowany pracownik musiałby zapłacić wysokie odszkodowanie, jeśli zostałoby potwierdzone, że zakaził COVID-19 innego, przetestowanego pracownika.
Projekt ustawy wielu nazywało też "lex konfident". Wszystko dlatego, że z wnioskiem – do pracodawcy – o ukaranie tego nieprzetestowanego pracownika, musiałby wystąpić ten drugi pracownik, który się od niego zaraził.