Jak wypełnić PIT, czy jestem ubezpieczony, jak wyprasować koszulę? Ucieczka spod skrzydeł rodziców nie wszystkim przychodzi z łatwością. Wielu z nas nie potrafi wykonać prostych czynności, gdyż byliśmy wyręczani przez rodzinę. Młodzi Polacy nie są przystosowani do życia w rzeczywistym świecie?
Pierwsze kroki stawiane w samodzielnym życiu bez wątpienia nie są łatwe. Wciąż słyszymy doniesienia o "młodych, gniewnych Polakach". Są ekonomicznymi analfabetami, nie wiedzą, jak wypełnić PIT lub załatwić sprawę w banku, nie potrafią wykonać najprostszych prac, nie wiedzą nic o swoim ubezpieczeniu, składki pobierane przez ZUS są im obce, o OFE już nie wspominając.
Dodatkowo są rozpuszczeni, nie mają odpowiednich kwalifikacji, przez rozwój technologii i social mediów nie potrafią dobrze wysłowić się na rozmowie kwalifikacyjnej i pisać złożonych zdań. Wciąż coś im nie pasuje, jako Pokolenie Y nie podejmą się pracy w McDonaldzie, ale chcą elastycznych godzin, by móc prowadzić życie towarzyskie.
Ta lista jest długa. Sam pamiętam, gdy na początku studiów prasowałem ubrania współlokatorów, uczyłem ich podstawowych rzeczy o gotowaniu. Nie wkręcą gniazdka elektrycznego w pokoju, nie potrafią go pomalować, na studiach pierwszy raz w życiu trzymali mopa. Czy to norma wśród młodych?
Dwa światy
– Mamy około 8,5 miliona młodych Polaków między 15 a 19 rokiem życia. Nie można mówić, że wszyscy sobie nie radzą – mówi dr hab. Tomasz Szlendak, socjolog z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Zaznacza, że tacy ludzie jednak istnieją i jest to wynik różnic w światach rodziców i dzieci. – Młodzi ludzie przebywają w innej rzeczywistości poznawczej, w końcu muszą iść do urzędu samodzielnie, coś załatwić, z kimś porozmawiać, nie mogą tego załatwić w sieci. To dla nich trudne – mówi.
Socjolog dodaje, że liczba takich "niezaradnych" ludzi nie jest marginesem. – Mamy w Polsce alarmujący problem z "gniazdownikami". Osoby dorosłe wciąż mieszkają z rodzicami, którzy za nie wykonują prace techniczne, płacą rachunki – mówi dr Szlendak. Zaznacza, że jest ku temu wiele powodów: młodzi za pierwszą pracę nie mogą samemu utrzymywać mieszkania, nie dostaną kredytu. – Są osoby, które w pierwszych latach studiów wyjeżdżają do innego miasta, ale mimo to rodzice wciąż wyręczają ich w płaceniu rachunków – dodaje.
Rodzinne gniazdko
Socjolog tłumaczy, że Polska i Włochy przodują pod względem "gniazdownictwa" wśród krajów Europy. – W Polsce 60 proc. osób w wieku 25-29 i 30 proc. w wieku 30-34 ciągle mieszka z rodzicami. Porównując to do Danii, gdzie statystycznie 20-letnia kobieta i 22-letni mężczyzna wyprowadzają się z domu rodzinnego na stałe, mamy wyraźny obraz sytuacji – mówi socjolog.
Zaznacza przy tym, że niekoniecznie jest to wina niedojrzałości samych młodych, rodziców czy szkoły. – Mamy w kraju specyficzną sytuację, takie zjawisko to głównie skutek okoliczności społeczno-gospodarczych. Trudno się usamodzielnić. Do tego dochodzi tradycyjne podejście do rodziny. Lecz młodzi ludzie uczą się, potrafią w końcu żyć bez wsparcia rodziców – mówi dr Tomasz Szlendak.
Wyuczona bezradność
Psycholog Monika Werwicka tłumaczy też, że nie można mówić o ogólnej niezaradności młodych ludzi i często się ich demonizuje. – To fakt, że niektórzy uczą się "nadmiernie", uczą się nie oprócz pracy zawodowej, lecz zamiast niej, by uniknąć wzięcia pełnej odpowiedzialności za własne życie – mówi. Dodaje, że są też przecież ludzie zaradni, którzy zostali nauczeni samodzielności, mimo, że nie byli do tego zmuszani ani przez rodziców, ani przez inne czynniki.
Monika Werwicka. Przekonuje, że zaradność młodego człowieka zależy od tego, jak został wychowany. – Nie można zrzucić winy za niezaradność tylko na szkołę – mówi. Zaznacza, że odpowiedzialność za to spoczywa też na rodzicach i samych młodych ludziach. – W takich sytuacjach często mamy do czynienia z tzw. syndromem wyuczonej bezradności. Człowiek jest nauczony, że ktoś inny wyręczy go w obowiązkach. Choćby na poziomie związków, to układ odpowiadający obu stronom. Jedna niezaradna, druga dominuje, umacnia się – mówi ekspertka. Jak zaznacza, często niezaradność nie zaczyna się od studiów. W tym okresie po prostu zaczyna być widoczna. Jej skutków trzeba szukać wcześniej, kiedy ważną rolę w życiu dziecka mieli do odegrania rodzice i szkoła.
Zasiłek zamiast pracy
– Byłam dyrektorem szkoły średniej. Raczej udawało nam się wykształcić zaradnych, otwartych na świat ludzi – mówi Katarzyna Hall, była minister edukacji i członek sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży. Tłumaczy, że obowiązkiem szkoły jest doradztwo, rozpoznanie talentów młodego człowieka, kierowanie jego edukacją zgodnie z predyspozycjami danego ucznia. Zaznacza jednak, że nie można zaprzeczyć istnieniu młodych niezaradnych. – Podstawowe zadania wychowawcze spoczywają na rodzinie. Szkoła może wspierać, ale nie zastąpi rodziców – mówi Katarzyna Hall.
Była minister edukacji przyznaje, że młodzi są uczeni niezaradności już w domu. – Niestety są tacy, którzy przekazują dzieciom umiejętność starania się o zasiłek, zamiast uczenia samodzielności – mówi. Zaznacza, że ważna jest na przykład umiejętność czytania ze zrozumieniem. – To życiowa umiejętność. Nie wystarczy interpretować poezji, czasem trzeba wziąć do ręki urzędowy dokument – mówi.
Inne realia
Socjolog i pedagog, prof. Krzysztof Wielecki uspokaja jednak, że młodzi Polacy dalecy są od niezaradności. – Są bardzo przedsiębiorczy. To jedna z nie aż tak wielu pozytywnych skutków transformacji ustrojowej, oczywiście na szczeblu społecznym. Jesteśmy mile widziani w krajach, w których występuje bezrobocie. Wyjeżdżamy tam w poszukiwaniu pracy. Skoro ciężko wypełnić PIT po polsku, to w zagranicznym języku jest jeszcze trudniej – śmieje się profesor Wielecki.
Socjolog dodaje, że Polska charakteryzuje się specyficznym systemem kształcenia, według którego wszystkich młodych ludzi uczy się tak, jakby mieli zostać profesorami. – Bezrobocie wśród młodych ludzi w Polsce jest wysokie, to około 50 proc., co daje nam jeden z najwyższych wskaźników na świecie. Pytanie tylko czy to ich wina, bo nie potrafią być zaradni, czy takie mamy realia w naszym kraju – mówi socjolog.
Prof. Wielecki dodaje, że młodzi ludzie dzielą się na wiele kategorii. Jedną z nich jest na pewno grupa ludzi, którzy nie potrafią sobie poradzić z rzeczywistością. Zaznacza jednak, że dziś młodzi ludzie mają znacznie więcej na głowie, niż kiedyś. – Ogromna większość z nich uczy się kilku języków, studiują kilka kierunków. Za moich czasów podczas studiów albo się miało pieniądze od rodziców, albo ze stypendium. Jeśli się dorabiało, to były to elastyczne godziny, było łatwiej. Teraz sytuacja wygląda zupełnie inaczej – wspomina prof. Wielecki.