Olga Bołądź w najnowszym wywiadzie wyznała, że odeszła z Kościoła katolickiego. Aktorka przyznała, że straciła zaufanie do duchownych. – Mądrzy księża to niewielki promil – oceniła.
W naTemat jestem dziennikarką i lubię pisać o show-biznesie. O tym, co nowego i zaskakującego dzieje się u polskich i zagranicznych gwiazd. Internetowe dramy, kontrowersyjne wypowiedzi, a także ciekawostki z życia codziennego znanych twarzy – śledzę je wszystkie i informuję o nich w swoich artykułach.
Napisz do mnie:
weronika.tomaszewska@natemat.pl
O swojej wierze i odejściu z Kościoła mówiło w ostatnim czasie wiele znanych osób. Niektórzy deklarują, że choć wierzą w Boga, to zrezygnowali z udziału w nabożeństwach. Inni natomiast poddali się apostazji.
Tymczasem Olga Bołądź – aktorka znana z filmów Patryka Vegi "Botoks" czy "Kobiety mafii" w rozmowie z magazynem "Zwierciadło" zdobyła się na szczere wyznanie. – Nie jestem już katoliczką, choć byłam nią przez wiele lat. Szanuję wspaniałych ludzi, których poznałam w Kościele, ale wiara jest dla mnie czymś więcej niż religią, między innymi stąd moja decyzja – powiedziała.
Artystka podkreśliła, że szczególnie przeszkadza jej wykluczanie niektórych grup społecznych. Chodzi między innymi o osoby homoseksualne. Jej zdaniem obecnie w Kościele "nie ma miejsca na zadawanie trudnych pytań".
Dodała, że w tej sytuacji najbezpieczniejsza jest bezpośrednia relacja w Bogiem. – Bóg jest dla mnie wolnością, ja go tak czuję, tak go odbieram. Więź z nim jest czymś bardzo intymnym. Łatwo go zniszczyć, kiedy spotykasz ludzi nazywających się, mianujących się twoimi przewodnikami – tłumaczyła.
Gwiazdy o wierze w Boga
Ostatnio swoje zdanie na temat Kościoła wyraziła między innymi Natalia Kukulska. W ostatniej rozmowie z Żurnalistą wyjawiła, że od jakiegoś czasu nie chodzi do kościoła. Jednocześnie podkreśliła, że "religijne postaci, które szanowała, wciąż ma głęboko w sercu".
– Przestałam chodzić do kościoła. Mam w sobie dużo sentymentu do wielu myśli. Może sentyment to złe słowo, mam wielki szacunek. Nauka czysta, która powinna z tego wypływać, nadal jest wspaniałą mądrością, z której warto czerpać. Ale no nie dałam rady po prostu – mówiła artystka.
Zaznaczyła, że zdaje sobie sprawę, iż ta deklaracja może oburzyć niektóre osoby, ponieważ nadal bierze udział w wydarzeniach związanych z Kościołem.
– Nie przeszkadza mi to śpiewać kolęd, bo kolędy to jest tradycja. Postaci, które szanowałam, nadal mam je głęboko w sercu. Ale mam z tym duży kłopot. I tak samo – wchodzisz do kościoła i od razu czujesz, że jesteś po drugiej stronie. To jest chore – stwierdziła.
Piosenkarka przyznała, że spotkała w swoim życiu wielu duchownych, których z zaciekawieniem słucha.
– Najgorsze jest to, że osób, które podejmują merytoryczne rozmowy, których ja bym miała ochotę posłuchać i z nich czerpać, jest niewiele. Są wspaniali księża, których z przyjemnością słucham, którzy są dla mnie takim "ufff". Jest "Tygodnik Powszechny" i jest... a już nie będę mówiła – dodała.