Aktorka Aleksandra Popławska za pośrednictwem mediów społecznościowych podzieliła się z fanami absurdalną sytuacją, która spotkała ją podczas rejestracji w przychodni. "Doszłam do wniosku, że 'to nie jest kraj dla chorych ludzi'" – przyznała.
W naTemat jestem dziennikarką i lubię pisać o show-biznesie. O tym, co nowego i zaskakującego dzieje się u polskich i zagranicznych gwiazd. Internetowe dramy, kontrowersyjne wypowiedzi, a także ciekawostki z życia codziennego znanych twarzy – śledzę je wszystkie i informuję o nich w swoich artykułach.
Napisz do mnie:
weronika.tomaszewska@natemat.pl
Popławska opisała absurdalną sytuację z przychodni
Gwiazda znana z takich seriali jak "Szadź", "Wataha" czy "39 i pół" aktywnie prowadzi swoje media społecznościowe. W najnowszym poście podzieliła się swoimi przemyśleniami na temat opieki zdrowotnej.
Popławska chciała się ostatnio umówić na wizytę lekarską. Usłyszała, że najbliższy termin z lekarzem pierwszego kontaktu to 17 lutego. Nie kryła swojego zaskoczenia tak odległą datą, bo jak stwierdziła "do tego czasu zdąży już wyzdrowieć lub umrzeć".
Postanowiła jeszcze dopytać o wizytę prywatną. Wtedy usłyszała, że wolny termin jest już jutro. Jednak pojawiły się pewne komplikacje z powodów administracyjnych. "Jutro na 14.00, ale nie mogę Pani zapisać prywatnie jeśli jest Pani naszą pacjentką" – usłyszała w słuchawce.
"A jak się wypiszę? Jest to możliwe?" – dopytała. "Tak, ale musi się pani zapisać do innej przychodni" – zacytowała odpowiedź Popławska.
"Dobrze, to proszę mnie zapisać na jutro na 14.00, a ja przyjadę przed wizytą i się wypiszę z waszej przychodni" – relacjonowała dalej rozmowę aktorka. Niestety, osoba po drugiej stronie słuchawki była nieugięta.
"Nie mogę pani teraz zapisać, jak jest pani naszą pacjentką. Musi pani przyjechać, najpierw się wypisać i wtedy będę panią mogła zapisać prywatnie" – miała powiedzieć do Popławskiej rejestratorka.
"Od 20 lat płacę składki zdrowotne. W tym czasie byłam u lekarza w ramach NFZ może z pięć razy? Po wczorajszym telefonie do przychodni doszłam do wniosku, że 'To nie jest kraj dla chorych ludzi'" – podsumowała na koniec wpisu aktorka.
Breszka oburzona tym, co spotkało ją w przychodni
Popławska nie jest jedyną artystką, która w ostatnim czasie opisała swoją przykrą sytuację z przychodni. Ostatnio także znana aktorka Laura Breszka opowiedziała na swoim Instagramie, co spotkało ją, gdy wybrała się z 4-letnim synem na test na COVID-19.
Choć została umówiona na konkretną godzinę, musiała stać w długiej kolejce. W pewnym momencie zapytała, czy mogłaby wejść szybciej, bo jest z małym dzieckiem.
– Stoimy w zimnie, piętnaście osób przed nami. Generalnie godzina nie ma znaczenia, chociaż dosyć szybko idzie. Przed nami niemowlaki. Wchodzę, pytam się, czy może rodzice z dziećmi mogą jakoś szybciej. Pani mówi: "Tak, jeśli tam w kolejce pozwolą". Kolejka nie pozwoliła. Powiedzieli: "Kurde mogłem wziąć syna haha" – relacjonowała.
Kiedy w końcu udało im się wejść do środka, Breszkę mocno zaskoczyło zachowanie pielęgniarki . – Kiedy weszliśmy, Danielek nie chciał mieć robionego testu. Generalnie plexi, biało, no tak wiecie… mówię, może jakiś Kaczor Donald? Cokolwiek? No i Pani na to, słuchajcie… w dzisiejszych czasach, żeby go przytrzymać, żeby siłą to zrobić. No więc powiedziałam pani, że jeżeli ją tak przetrzymywano, no to nie zazdroszczę, ale ja nie będę dziecka zmuszać – podkreśliła aktorka.