Wedle obiegowej opinii sny pokazują to, czego bardzo pragniemy lub bardzo się boimy. Są odzwierciedleniem tego, czego o sobie nie wiemy. Wszystko o snach opowiada nam dr Zenon Waldemar Dudek, psychiatra i psycholog jungowski, autor książek z zakresu psychoterapii, psychologii kultury oraz analizy marzeń sennych i redaktor naczelny kwartalnika "ALBO albo. Problemy psychologii i kultury".
Ludzką psychikę badamy od zarania dziejów. Dużo wiemy o snach?
Dr Zenon Waldemar Dudek: Oczywiście, że dużo. Lecz część starożytnej wiedzy, rodem z Babilonii, Egiptu, Izraela czy Grecji poszła w niepamięć. W starożytności kładziono dużą wagę zarówno na horoskopy, jak i interpretację snów, które były traktowane jako znaki szczęścia lub nieszczęścia. Biblia podkreśla, na przykład, mądrość Józefa, który świetnie administrował państwem i interpretował sny faraona. Stopniowo odkrywamy na nowo tę wiedzę.
Jak mówiłem, odkrywamy na nowo ich rolę. Osoby starsze, bazując na ludowej mądrości, wciąż opowiadają sobie sny. To rzecz jasna wiedza potoczna, intuicyjna, jej źródłem nie jest akademicka psychologia, lecz tradycja, która sięga starożytności. Zainteresowanie snami wzrasta, bo każdy codziennie śni. To odruch naturalny.
W nauce analiza snu jest popularna?
Jeśli mówimy o profesjonalistach, to najważniejszą grupą zajmującą się tą tematyką są psychoanalitycy reprezentujący głębinowy nurt psychologii i psychoterapii. Przeciętny psycholog czy psychiatra nie skupia się na analizie snów, ma znikomą wiedzę na ten temat.
A wiele osób traktuje analizę snów jak wróżby i horoskopy – i wkłada tę dziedzinę psychologii między bajki.
To wynik ekspansji racjonalizmu i nauki opartej na zmysłach, a nie na wewnętrznym doświadczeniu, ale także w pewnym stopniu spuścizna chrześcijaństwa, wrogo nastawionego do analizy marzeń sennych. Na skutek błędnego tłumaczenia Biblii, do jednego worka wrzucono czary, wróżby, sny. Niektórzy uważali nawet, że sny są dziełem diabła. Wszystko to odbywało się w ramach walki z pogaństwem.
Zerwano tym samym z wielkim uznaniem dla wiedzy o snach, jaką prezentowali prorocy Izraela i inne starożytne cywilizacje. Dzisiejsze podejście do snów odzwierciedla właśnie tradycja chrześcijańska, która pod tym względem pomija ważny aspekt natury ludzkiej. To błąd. Często wstydzimy się snów, boimy się wiedzy o sobie, bo sny właśnie tym są – opisują bezpośrednio to, czego o sobie nie wiemy. Wiele dzieł, a także odkryć naukowych miało swe źródło w snach.
Czym, w takim razie, różni się interpretacja snów od chociażby czytania z gwiazd?
Badania nad mózgiem pokazały, że już w okresie płodowym, a potem przez całe życie wytwarza on sny. To normalne. Udowodniono ich rolę – odzwierciedlenie fizjologii i psychologii człowieka. Od czasów Kartezjusza rozwija się racjonalny i empiryczny nurt spojrzenia na psychikę człowieka, który dowodzi, że mózg wykonuje ważne zadania także w czasie snu. Nasz umysł nie ogranicza się tylko do tego, co czujemy świadomie.
Psychologia głębi potrafi w praktyce interpretować sny z pożytkiem dla terapii i rozwoju pacjenta. Trudno natomiast, tak jak w przypadku wiedzy o snach, udowodnić, czy
sprawdza się powiązanie układu gwiazd z cechami i losem człowieka. Horoskopy trzeba traktować raczej jako archaiczną psychologię, która ujmowała relację psychiki człowieka z kosmosem. To wytwór kultury.
Spróbujmy więc praktycznie. O czym świadczy koszmar?
Zawsze powtarzam pacjentom, że lepiej, by koszmar się przyśnił, niż przeżywać go na jawie. Są ludzie, którzy nie muszą spać, by przeżywać silne lęki, fobie, nie wspominając już o halucynacjach. Osoby, które nie żyją w zgodzie ze swoją osobowością albo doświadczyli poważnych urazów, śnią koszmary. To pokazuje ich słabe punkty. To znak, że coś jest nie tak z uporządkowaniem naszego życia psychicznego. Wróg siedzi w nas i nas straszy. Nie trzeba specjalnej wiedzy, aby rozpoznać koszmar. Zwykle przerywają one sen, co oznacza ich wielką siłę. Aby sobie głębiej uświadomić, co oznacza konkretny koszmar, trzeba jednak mu się bliżej przyjrzeć – to może nas często zaprowadzić do ciekawych wniosków.
A zwykłe sny? Co nam dają?
Sny mają kilka funkcji. Najczęściej wymieniane to funkcja odreagowująca, swoisty "wentyl bezpieczeństwa". Rozładowujemy w ten sposób nadmiar napięć, frustracje, lęki, żale, urazy i złość. Szczególnie widoczne jest to u dzieci, które przeżywają silnie emocje, nie potrafią ich „strawić”, zintelektualizować, choćby ze względu na swój wiek i
brak doświadczenia. Mówiąc wprost: sny nas oczyszczają.
Inną funkcją jest poznawcza. Poszerzamy swoją wiedzą o rzeczywistości. Śni nam się np. że jesteśmy w Egipcie lub wśród Indian. Kobieta śni, że jest w ciąży, choć w rzeczywistości nie oczekuje dziecka. Śnią nam się sytuacje życiowe, z którymi nie mieliśmy dotąd do czynienia. Śnienie to coś więcej niż oglądanie filmów, są znacznie głębsze, personalne. Warto wymienić też funkcję edukacyjną. W snach mamy np. uczucie wstydu czy wyrzuty sumienia, które później na jawie interpretujemy jako wskazówki życiowe.
W dzieciństwie mamy mówiły nam, by nie oglądać strasznych filmów, bo będziemy mieć koszmary. Okazuje się, że miały rację?
Tak. Jak mówiłem, dzieci mocno przeżywają emocje. Do emocjonalnych wyzwań trzeba być jednak przygotowanym. A dziecko nie zawsze potrafi udźwignąć ciężar płynący ze zbyt silnego czy zaskakującego bodźca. Rozwój psychiczny i zdrowie trzeba budować na kontakcie z realnością, a nie na fikcji. Sztuka i fikcja to poszerzenie realiów, a nie ich alternatywa.
Nauka wyróżnia jakieś inne typy snów poza koszmarami?
Należy je podzielić na dwa rodzaje. To najprostsze rozróżnienie – sny trywialne, codzienne oraz wielkie, archetypowe. Te pierwsze to nawiązania do naszego życia, swoiste kopie, wspomnienia, jakieś „odpryski” zdarzeń, zwykle bieżących lub nieodległych w czasie. Mają ścisły związek z wydarzeniami codzienności. Także wybieganie wprzód, czyli sprawy, którymi się zajmujemy, mają jakąś kontynuację w snach. Albo ilustrują nasz niepokój i obawy, albo wskazują rozwiązania, banalne, zdroworozsądkowe. Nasza nieświadomość towarzyszy naszej zwykłej codzienności i zabiera swój głos marzeniach sennych.
A te wielkie sny?
One są niezależne od naszej aktualnej sytuacji. Dawniej wierzono, że zsyłają je bogowie. Wielkie sny mogą pokazywać np. obrazy z różnych epok, mogą być zapowiedziami zdarzeń, nowych wyzwań, to symboliczne odpowiedzi na uniwersalne pytania, np. o śmierć, wolność, sprawiedliwość. Przygotowują nas do określonych centralnych ról życiowych – matki, ojca, prezesa, sportowca, mistrza. Dostarczają nie tylko wiedzy, ale także mądrości. Wielkie sny śnią się czasem tylko raz, ale pamięta się je całe życie. Lub też pojawiają się w różnych wersjach, ale ich temat jest w praktyce jeden. To zagadki, w których ukryte są rozwiązania. Labirynt, który ma wyjście, ale trzeba go odszukać.
Zdarza się, że takie sny są bardzo szczegółowe. Ale skąd mogę wiedzieć, jak dokładnie wygląda dany zakątek Egiptu, skoro nigdy tam nie byłem?
Czasami ilość szczegółów jest wręcz obezwładniająca. A to wzmacnia efekt emocjonalny, pobudza intuicję i wyobraźnię. To list od naszej świadomości do nieświadomości. Elementy snów nietypowych, dziwnych, bogatych w symbole, nie pochodzą z naszej osobistej pamięci, ale z tzw. nieświadomości zbiorowej. Nasz mózg formułuje pewne obrazy, które odzwierciedlają doświadczenia ludzkości. Według Carla Gustava Junga dziedziczymy mądrość i doświadczenia przodków. Potrafią przyśnić nam się szczegóły charakterystyczne dla innych kultur, np. symbole egipskie, hinduskie, żydowskie, starochrześcijańskie, o których na jawie nic nie wiemy.
Nie. To pojęcie rozprzestrzeniło się w Polsce jak chwast i wprowadza w błąd pojmowanie tego, co w nas nieświadome. Nawet Freud nie zajmował się zasadniczo podświadomością, lecz właśnie nieświadomością. Podświadomość to warstwa bardzo płytka, sąsiadująca z „codzienną świadomością, jaką jest nasze zwykłe „ja”, to, co podprogowe. Nieświadomość to cały system obrazów, emocji, pojęć i symboli, z jakimi nie ma związku nasza świadomość. Jest dla nas istotna życiowo, lecz my o tym jeszcze nie wiemy. Wszystko to, co jest lub może być potencjałem naszego życia. Nasza przyszłość i wiedza potencjalna. One także na nas oddziałują, choć mamy iluzję, że jesteśmy od tego skutecznie odgrodzeni.
Podświadomością można, na przykład, manipulować, oszukiwać, ale nieświadomości kolektywnej oszukać się nie da, ona jest od nas silniejsza i prędzej czy później trzeba z nią prowadzić uczciwy dialog. Ci, którzy próbują ją ominąć, w końcyu stają się nieszczęśliwi lub trafiają do psychologa czy psychiatry. Według mnie cywilizacje, które upadły, wyginęły jak dinozaury, zatraciły zdolność rozumienia pozaracjonalnej symboliki i wsłuchiwania się w nieświadomość zbiorową.
A możliwe jest wymuszanie snów "na zawołanie"? Jak byłem mały, uwielbiałem oglądać "Króla Lwa" i będąc trochę starszym próbowałem wyobrażać sobie fragmenty tej bajki, by mi się w nocy przyśniła. Niestety, nie udało się.
Tak, jest to możliwe. Idziemy do parku i fotografujemy krajobraz. Jeśli oddamy się tej czynności, będziemy ją przeżywać, istnieje duże prawdopodobieństwo, że się nam przyśni jakiś fragment lub scena parku. Lecz nie jest to automat. Jeśli to wbrew naszej naturze, to nieświadomość się „zbuntuje”. Pokaże nam coś odwrotnego – błoto, dzikie zwierzęta czy zabrudzoną ubikację. Dlatego jest ważne, czym karmimy nasz umysł na jawie. To przenika do naszej nieświadomości. I wraca z powrotem. Oglądanie westernów czy horrorów, głębokie wchodzenie w fikcję gier komputerowych, staje się z czasem snem
na jawie. Nie tylko mali chłopcy pragną spełnienia baśni, ale także dorośli faceci. Niektórzy w tym mechanizmie stają się „niechcący” mordercami.
Skoro to wszystko na nas tak silnie oddziałuje, to czemu często nie pamiętamy snów?
Przez to, że nasza tradycja je bagatelizuje, my sami je bagatelizujemy. Włącza nam się blokada, ignorujemy to, co podświadome i nieświadome, boimy się tego, co irracjonalne, nie chcemy dowiedzieć się więcej o sobie. Starsi ludzie pamiętają jeszcze sny, bo są dla nich ważne, opowiadają je sobie, próbują interpretować. Ja z dzieciństwa pamiętam, że w mojej rodzinie życzyło się kolorowych snów, a ojciec zwracał uwagę, czy śnił mu się wściekły pies czy piękne słońce.
A co z bezsennymi nocami?
Bezsennymi w sensie „bez marzeń sennych”. Zawsze coś nam się śni. Tylko ich nie zapamiętujemy. Marzenia senne spływają na nas, gdy jesteśmy w fazie REM - tzw. snu głębokiego. Można powiedzieć, że każdej nocy są 4-5 cykle z marzeniami sennymi. Taki cykl trwa około 90 minut. Ten proces zazwyczaj powtarza się kilka razy.
Wiele zależy od trybu życia, aktywności podczas danego dnia, emocji i napięć oraz fizjologii poszczególnych ludzi. Choroby fizyczne i psychiczne, przyjmowane leki także wpływają na zapamiętywanie snów czy ich charakter.
Osoby, które snów w ogóle "nie mają", są w jakiś sposób chore?
Nie. W sensie ścisłym każdy z nas śni. Osoby sztywne emocjonalnie, bardzo racjonalne, zamknięte na wyobraźnię, sztukę, w skrajnych przypadkach psychopatyczne, żyjące daną chwilą, po prostu nie zapamiętują snów. Jak żołnierz, który obudzony alarmem od razu zrywa się do walki. On nie ma warunków do wpatrywania się w sferę nieświadomą i tak jest uwarunkowany. W takich przypadkach obserwujemy blokadę między świadomością a nieświadomością, która upraszcza widzenie świata, ale też, jak sądzę, zubaża wewnętrznie.
Kiedy jednak nie mamy tej blokady, można sobie przypomnieć całkiem miłe fragmenty snów. Jaki jest związek między snem a seksem? Co dzieje się, gdy we śnie mamy orgazm lub budzimy się już w trakcie?
Wszystko, co nam się śni, mamy prawo potraktować jako prezent. Może to być sen o seksie, którego mamy w bród, lub którego nam brakuje. Znam przykłady dorosłych, zamężnych kobiet uprawiających tzw. normalny seks w małżeństwie i uważających się za szczęśliwe. Śniły natomiast „wielki” seks, odczuwały cudowny orgazm, jakiego nie
znały wcześniej. Sen pozwolił im pogłębić znane z jawy doświadczenie, odkryć niejako wzorzec satysfakcji seksualnej.
Znam też przypadki niezwykłego seksu w snach u osób chorych psychicznie, ale ich seks też był w jakimś sensie „chory” lub „podejrzany” – na przykład uprawianie seksu z diablicą w kościele przy ołtarzu, który nie miał dachu, czyli z widokiem na niebo. Sen wiele mówił, choć na jego podstawie nie można stawiać diagnozy. Do tego rodzaju wiedzy trzeba podchodzić z zainteresowaniem, ale też z pokorą.
Co specjalista może wyczytać z naszych snów?
Nie należy traktować tego jako wróżby, ani wyszukiwać powierzchownej „interpretacji” w senniku. To jest magia i takie „interpretacje” słusznie potępia Kościół. Sen to wskazówka, pokazująca typ osobowości, niezrealizowane potrzeby, trudne dla nas kwestie emocjonalne, przed którymi się bronimy. Dzięki analizie można powiedzieć, co kryje się w nieświadomości ludzkiej. Śni nam się to, czego o sobie nie wiemy, jak też to, czego pragniemy. Może stać się zarówno wskazówką diagnostyczną, jak też terapeutyczną czy pedagogiczną.
Istnieją sny prorocze? Lata temu moja matka miała dziwny, wręcz absurdalny sen. Na jego podstawie stwierdziła, że okrutnie podpadnę zarówno jej, jak i ojcu. Nie wierzyłem, gdy mi opowiadała. Wystarczyło poczekać kilka dni i się sprawdziło. Ku mojej zgubie oczywiście…
Podejrzewam, że to nie był sen proroczy, tylko zapowiadający bieg zdarzeń. Marzenie pańskiej matki musiało dotyczyć jej życia codziennego. Umiała to zinterpretować i połączyć z panem. Niektórym osobom łatwiej przychodzi takie kojarzenie różnych faktów, bo żyje w nich dziecięca intuicja i są bardzo empatyczne. Dodatkowo o wiele łatwiej jest interpretować sen dotyczący nie siebie, lecz kogoś innego. Nawet terapeuci nie są najlepszymi interpretatorami własnych snów. Potrzebują kogoś z zewnątrz. Pana mama była uważną i wrażliwą obserwatorką rzeczywistości i nosiła w sobie macierzyńską więź z panem, mimo że nie był pan już dzieckiem.
Czyli czysto proroczych snów nie ma?
Tego nie powiedziałem. Znam takie przypadki, które trudno zaliczyć do snów zrozumiałych racjonalnie i empirycznie. Matka, dobre 10 lat przed II wojną światową, wyśniła stertę gruzów i swojego martwego syna na wierzchu gruzowiska. Wiedziała, że
to Warszawa. I faktycznie ten syn zginął w Powstaniu Warszawskim. Gdy zobaczyła jego ciało na stercie gruzów, przypomniał jej się sen sprzed lat.
Jak to wyjaśnić?
Trudno podać w pełni racjonalny, udowodniony argument. Po pierwsze sen zawsze jest opowiadany, więc jaką mamy pewność, że nie jest zmyślony? Niezwykle ciężko to zbadać. Ten aspekt nauki o snach to wciąż swego rodzaju szara strefa, wyzwanie dla racjonalizmu. Ale z takimi problemami mierzy się bez powodzenia nauka, np. co jest prawdziwe: materia w formie fali czy cząsteczki. Nauka jest pełna paradoksów. Warto przypomnieć, że racjonalizm wymyślił Kartezjusz, a sam pomysł mu się przyśnił czy też mówiąc ściślej, zainspirowały go burzliwe sny. Można zatem humorystycznie powiedzieć, że duża część naszej cywilizacji i obecnych podstaw nauki oparta jest na śnie tego wielkiego filozofa.
Systematycznie coraz większą popularność zdobywa tzw. świadome śnienie…
Tak. Istnieją sposoby na pogłębianie snów. To metody szamańskie. Czasem robimy to intuicyjnie. Sen jest wtedy wielostopniowy. Komuś śni się, że gdzieś jest i tam właśnie śni. To sen wewnątrz snu i świadomość śnienia.
Był taki głośny film Christophera Nolana, "Incepcja", w którym bohaterowie mieli takie doświadczenia. Byli architektami we własnych snach...
Filmu nie oglądałem, lecz to jak najbardziej możliwe. W takich przypadkach możemy wyostrzyć swoją świadomość, spostrzegać rzeczywistość we śnie, robić w nim to, co nam się podoba. To kwestia doświadczenia z własną psychiką. Obserwowania siebie z zewnątrz, wyjścia poza podmiot. Można wypracować sobie taką umiejętność.
Świadome śnienie, jako umiejętność "wyrwana z kontekstu", oderwania od ciała i zmysłów, stosowana w formie rozrywki czy zabawy w duchowość, jest niebezpieczna. To tak, jak wywoływanie duchów. Nie można bawić się nieświadomością. To niezdrowe dla naszej psychiki. Najpierw trzeba poznać siebie, własne „ja”, a dopiero potem można je bezpiecznie „poszerzać”, aby wzmocnić samoświadomość. A manipulowanie w ten sposób człowiekiem, stosowane przez pseudoszamanów jest karygodne.
Na skutek błędnego tłumaczenia Biblii, do jednego worka wrzucono czary, wróżby, sny. Niektórzy uważali nawet, że sny są dziełem diabła. Wszystko to odbywało się w ramach walki z pogaństwem.
Dr Zenon Waldemar Dudek
psychiatra
Osoby, które nie żyją w zgodzie ze swoją osobowością albo doświadczyli poważnych urazów śnią koszmary. To pokazuje ich słabe punkty. To znak, że coś jest nie tak z uporządkowaniem naszego życia psychicznego. Wróg siedzi w nas i nas straszy.
Dr Zenon Waldemar Dudek
psychiatra
Wielkie sny śnią się czasem tylko raz, ale pamięta się je całe życie. Lub też pojawiają się w różnych wersjach, ale ich temat jest w praktyce jeden. To zagadki, w których ukryte są rozwiązania. Labirynt, który ma wyjście, ale trzeba go odszukać.
Dr Zenon Waldemar Dudek
psychiatra
Przez to, że nasza tradycja je bagatelizuje, my sami je bagatelizujemy. Włącza nam się blokada, ignorujemy to, co podświadome i nieświadome, boimy się tego, co irracjonalne, nie chcemy dowiedzieć się więcej o sobie.
dr Zenon Waldemar Dudek
psychiatra
Znam też przypadki niezwykłego seksu w snach u osób chorych psychicznie, ale ich seks też był w jakimś sensie „chory” lub „podejrzany” - na przykład uprawianie seksu z diablicą w kościele przy ołtarzu, który nie miał dachu, czyli z widokiem na niebo.
Dr Zenon Waldemar Dudek
psychiatra
Ten aspekt nauki o snach to wciąż swego rodzaju szara strefa, wyzwanie dla racjonalizmu. Ale z takimi problemami mierzy się bez powodzenia nauka, np. co jest prawdziwe: materia w formie fali czy cząsteczki. Nauka jest pełna paradoksów.
Dr Zenon Waldemar Dudek
psychiatra
To tak, jak wywoływanie duchów. Nie można bawić się nieświadomością. To niezdrowe dla naszej psychiki. Najpierw trzeba poznać siebie, własne „ja”, a dopiero potem można je bezpiecznie „poszerzać”, aby wzmocnić samoświadomość.