Radio Zet dotarło do raportu o siłach zbrojnych RP, z którego wynika, że polskie wojsko nie jest zdolne do przeprowadzenia nawet niewielkiej operacji obronnej. Tak ma wynikać z raportu "Przygotowanie państwa polskiego do zwalczania zagrożeń militarnych", którego autorem jest były wysoki urzędnik MON z czasów, gdy resortem rządził Antoni Macierewicz.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Autor raportu obecnie jest ekspertem wojskowości. Do raportu dotarł dziennikarz śledczy Radia Zet Mariusz Gierszewski. Dokument miał trafić na biurko Jarosława Kaczyńskiego. Zablokowało to jednak wojsko – twierdzi Radio Zet.
Jak nieoficjalnie dowiedziało się Radio Zet dokument trafił do polityków PiS z najbliższego otoczenia Kaczyńskiego. Jednak w wyniku nieformalnych działań wojskowych, lider Zjednoczonej Prawicy nie zapoznał się z raportem.
Raport ma opierać się na jawnych i tajnych kontrolach NIK, przeprowadzonych od 2012 do 2020 roku. Autor twierdzi, że "gotowość bojowa i mobilizacyjna Sił Zbrojnych RP nie istnieje. Nasze siły zbrojne nie są zdolne do przeprowadzenia nawet niewielkiej operacji obronnej".
Byly wysoki urzędnik MON twierdzi, że tylko jedna z 13 brygad operacyjnych wojska jest w stanie skompletować powyżej 90 proc kadry. Następne dwie są w stanie zrobić to tylko w ponad 70 proc., a pozostałe średnio około w 40 proc., co jest poniżej jakichkolwiek standardów NATO i czyni je zupełnie niezdolnymi do walki.
Podstawowy rodzaj sprzętu w naszym wojsku pochodzi bezpośrednio z byłego ZSRR. To ponad 70 proc. czołgów, około 70 proc. wozow bojowych piechot, ponad 80 proc. artylerii, około 90 proc. broni przeciwlotniczej oraz 70 proc. śmigłowców.
W raporcie widnieją wręcz zastraszające informacje o okresie użytkowania sprzętu w polskiej armii. Średni czas użytkowania tego sprzętu to około 35 lat, a czasem nawet ponad 40 lat. To powoduje problemy z utrzymaniem sprawności sprzętu oraz z częściami zamiennymi. Były wysoki urzędnik MON pisze, że "sprzęt jest już w znacznym stopniu zużyty i tylko sztucznie utrzymywany w ewidencji jednostek wojskowych".
Następny palący problem dotyczy zapasów na potrzeby wojny. Zgodnie z instrukcjami każdy pododdział powinien posiadać zapasy na 30 dni walki. Niestety te, które obecnie mamy, mogą wystarczyć na 7 dni.
Rezerwy osobowe naszej armii także są w fatalnym stanie. "Między żołnierzami rezerwy w wieku 20-30 lat a żołnierzami w wieku 30-40 lat istnieje luka pokoleniowa, która powoduje, że na dzień dzisiejszy średnia wieku rezerwisty wynosi 45 lat" – czytamy w raporcie, do którego dotarlo Radio Zet.
Kolejny problem to wyszkolenie rezerwistów. Przeciętny żołnierz rezerwy służbę wojskową zakończył około 20 lat temu i w tym okresie był tylko raz na szkoleniu. W polskim wojsku bolączką jest też brak mechaników, techników, łącznościowców, saperów, chemików, lekarzy, obsługi broni maszynowej czy granatników.
"Strategiczne decyzje o kierunkach rozwoju naszego systemu obronnego oraz wydawaniu miliardów złotych podejmowane są bez odpowiednich kompetencji strategicznych, prawdopodobnie najczęściej intuicyjnie albo pod wpływem doraźnych interesów politycznych lub biznesowych – pisze autor raportu.
Autor pisze, że kluczowe dla gospodarki firmy firmy, ujęte w Programie Mobilizacji Gospodarki, nie są w stanie zapewnić właściwego zaopatrzenia w środki walku. Zgadza się z tezą z raportu NIK z 2015 roku, że zgromadzone rezerwy strategiczne nie wystarczają do przeciwdziałania zagrożeniom bezpieczeństwa państwa.
Ministerstwo Obrony Narodowej od piątku nie odpowiedziało na pytania Radia Zet w tej sprawie – czytamy w tekście.