Wszyscy, jak jeden mąż (lub żona), odczuliśmy skutki wzrostu cen produktów spożywczych, prądu, gazu czy paliwa. Nie ma co się dziwić, że drożyzny doświadczymy także w walentynki. Ale do jasnej cholery, 180 zł za skromny bukiet róż?!
Adam zapłacił 180 zł za skromny bukiet róż. Piotr 120. Oto cała "magia" walentynek
– Wszedłem do zwykłej osiedlowej kwiaciarni, odstałem swoje w sporej kolejce. Poprosiłem o dziewięć czerwonych róży, zwykłe, raczej wysokie, ładne. Pani mówi cenę: 180 złotych. Zatkało mnie – powiedział w rozmowie z naTemat Adam.
Czytaj także: Czego o życiu nauczyło mnie oddanie na OLX za darmo starego laptopa? Można wyróżnić 6 typów ludzi
– STO OSIEMDZIESIĄT ZŁOTYCH za parę kwiatów, które nawet nie wyglądają jak potężny bukiet rodem z Instagrama. Rozumiem, że wszystko drożeje i taki dzień wyjątkowy, ale na Boga... – dodał.
Oczywiście, przeszkadza ci cena? Możesz nie kupować. Łatwo powiedzieć! Nawet jeśli nie obchodzisz walentynek, zostawienie swojej drugiej połówki przynajmniej bez najzwyklejszych kwiatów, może nie zostać odebrane z entuzjazmem.
Jak wyjaśnił Adam, po opłaceniu róż zażartował, że "to rozbój w biały dzień". – W odpowiedzi usłyszałem, również z uśmiechem i bez żadnego udawania, że to tylko "taki jeden dzień w roku i na całym świecie" – opowiedział.
– Wprost przyznano mi, że klienci są bezczelnie naciągani i ceny windowane są w górę, bo "hehe, my też musimy zarobić" – wyjaśnił.
To nie jedyny kwiaciarz, który postanowił naciągać swoich klientów. Piotr zapłacił za jedną różę... 24 zł. Co ciekawe, część kwiaciarni wywindowała ceny jeszcze 13 lutego. – Dzień przed walentynkami kupiłem pięć róż. Zapłaciłem 120 zł. To 24 zł za sztukę – powiedział.
– Powiedziałem kwiaciarce, że owszem róże ładne, wysokie, ale to dość dużo. Stwierdziła, że to wcale nie aż tak drogo, bo rok wcześniej w walentynki róże tej wielkości kosztowały 20 zł – zrelacjonował.
– Cóż, taki dzień. Ale wydaje mi się, że jest to gruba przesada. Niestety, kwiatów nie da rady kupić z dużym wyprzedzeniem, by zdążyć przed cenowym szaleństwem – wskazał. Czytaj także: 37-latek długo nie zapomni walentynek. Z WC przy kościele uwalniała go straż miejska
Powiecie – to wina inflacji, rządu lub, jeśli popieracie PiS, Unii Europejskiej. Nic bardziej mylnego! To tylko kwestia metod sprzedawców. Rafał – mój kolejny rozmówca – w walentynki także udał się do osiedlowej, warszawskiej kwiaciarni.
– Zapłaciłem 50 zł za cztery róże. Za jedną sztukę zapłaciłem około 12-13 zł – powiedział. – Za drogo? Co ty. Mój brat na cztery wydał dwa razy więcej ode mnie. Był wściekły, bo do kwiaciarni, w której ja byłem, miał może z 500 metrów dalej – dodał.