Mocny wpis na Instagramie po igrzyskach w Pekinie opublikował polski olimpijczyk Mateusz Sochowicz. Saneczkarz, który cudem powrócił do uprawiania sportu nie krył żalu, w jaki sposób niektórzy rodacy potraktowali jego olimpijski start. W słowach Polaka pojawiło się dużo bolesnej prawdy.
Dziennikarz sportowy. Lubię papier, również ten wirtualny. Najbliżej mi do siatkówki oraz piłki nożnej. W dziennikarstwie najbardziej lubię to, że codziennie możesz na nowo pytać. Zarówno innych, jak i samego siebie.
Mateusz Sochowicz to szczególna postać w kadrze Biało-Czerwonych na igrzyska olimpijskie w Pekinie. Polski saneczkarz na początku listopada 2021 roku uległ fatalnemu wypadkowi na torze w Yanqing. Sochowicz uderzył w źle ustawioną bandę, mocno uszkadzając obie nogi. Polak doznał m.in. pęknięcia rzepki w kolanie, co postawiło pod dużym znakiem zapytania start na ZIO kilka miesięcy po feralnym zdarzeniu.
Saneczkarz ostatecznie zdążył w przyspieszonym tempie powrócić do zdrowia. Sochowicz pojechał na swoje drugie igrzyska w karierze (debiut w 2018 roku), poprawiając swój najlepszy wynik olimpijski w karierze. Polak indywidualnie był 25, natomiast drużynowo Biało-Czerwoni zajęli historyczne - ósme miejsce na świecie.
O polskich saneczkach ponownie zrobiło się głośno. Biało-Czerwoni są bowiem ewenementem z przykrego względu, mianowicie mogą poważnie trenować jedynie poza granicami kraju. W Polsce nie ma żadnego toru saneczkarskiego z prawdziwego zdarzenia.
Problemów związanych z polskim saneczkarstwem jest zresztą więcej. Szczery wpis ze strony Sochowicza po powrocie z Pekinu wydaje się być zrozumiały. A przynajmniej część narracji polskiego olimpijczyka.
"No a który byłeś? I wtedy na myśl cisną mi się niecenzuralne słowa, bo ta sportowa złość mnie gniecie tam z tyłu, przeszedłem przez labirynt niepowodzeń, z zagryzionymi zębami znosiłem tortury na stole fizjoterapeutycznym później płaciłem za każdy ślizg na sankach a dla przeciętnego kibica liczy się tylko cyferka obok mojego nazwiska.
Do tego sformułowania.
bo grubasy na saneczkach,
Te dwójki to jeden na drugim zjeżdża,
pewnie ciepli.
Wstydu nie było?
niech Ci kupią lepsze te sanki.
Żeby w 40 milionowym kraju toru nie było?
Kto to w ogóle jeździ na tych sankach.
Jak położysz worek ziemniaków to też zjedzie!" - napisał na Instagramie Sochowicz.
"Trochę bolesna rzeczywistość, że za granicą człowiek jest dużo bardziej szanowany niż w ojczyźnie i zamiast docenić, że mimo tylu przeciwności jest grupka pojebańców którzy uprawiają ten sport i na przekór tego, że totalnie nie ma do tego warunków robią co mogą. I tu stoję przed wielkim dylematem, czy dalej chcę reprezentować ojczyznę ludzi z którymi w ogóle się nie utożsamiam - Polsko uwsteczniasz się!" – dodał polski olimpijczyk.
Sochowicz skwitował swój wpis podziękowaniami dla kibiców, którzy - jak to określił - "nie odnajdują się" we wcześniejszej treści posta. Dodatkowo Polak spuentował zdaniem: "Sport to niewdzięczna ku*wa jest! - pozdro dla kumatych".
Na wpis zareagowała duża grupa internautów. Pojawił się również komentarz ze strony Mai Włoszczowskiej, będącej na ZIO w Pekinie. Polska medalistka olimpijska w kolarskim cross-country m.in. wręczała krążek Dawidowi Kubackiemu po sukcesie na normalnej skoczni.
"Zajebiste Koty jesteście! Kto ma wiedzieć to wie. A Wasza drużyna to mój największy highlight na tych IO! Nie wspominając o szacunku na jaki Ty zasłużyłeś robiąc taki come back! Czapki z głów!" – napisała w komentarzu Włoszczowska.
Warto dodać, że świetne wyniki w pekinie osiągnęła również saneczkarska "dwójka" Biało-Czerwonych: Wojciech Chmielewski i Jakub Kowalewski. Dziewiąte miejsce naszego teamu to najlepszym rezultat w polskim saneczkarstwie od 1976 roku.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut