– Nie przyszłam do Polski 2050, aby budować ugrupowanie na dwa lata. Mamy dziś wielki potencjał do tworzenia czegoś większego – mówi #TYLKONATEMAT Hanna Gill-Piątek. Z przewodniczącą koła parlamentarnego PL2050 rozmawiamy o przyszłości jej formacji, planach opozycji na walkę z kryzysem inflacyjnym oraz o tym, jak Polska powinna zachować się w obliczu konfliktu rosyjsko-ukraińskiego.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Z kim Polska będzie graniczyła na wschodzie w 2050 roku?
Hanna Gill-Piątek: Mam nadzieję, że nadal z wolną i bezpieczną Ukrainą. Bezpieczeństwo naszych ukraińskich sąsiadów jest przecież gwarancją bezpieczeństwa dla Polski i całej Europy. Wszyscy powinniśmy mieć tego świadomość i mam wrażenie, że wreszcie jest z tym lepiej. Tę świadomość ma już nie tylko opozycja, ale także ugrupowanie rządzące zdaje się rozumieć, jakie stoją przed nami wyzwania i zabrało się do konkretnej pracy.
Jak więc sprawić, żeby przed nami było kolejne bezpieczne ćwierćwiecze?
Przede wszystkim należy zrobić to, co my postulowaliśmy od dawna i z czym poszliśmy na ostatnią Radę Bezpieczeństwa Narodowego, którą zorganizował prezydent Andrzej Duda. Polska musi dozbrajać Ukrainę, w tym sprzętem naszej produkcji. Różnego rodzaju broń defensywna przekazana w ręce Ukraińców to podstawa do zapewnienia bezpieczeństwa całemu naszemu regionowi.
Jeszcze inna kwestia to ekonomia. Aktualna sytuacja wokół Ukrainy sprawiła, że w tym kraju praktycznie ustały inwestycje. Konieczne będzie więc wspieranie rządu w Kijowie środkami na odbudowę gospodarki. Niestety, do jej zniszczenia nie był potrzebny nawet żaden wystrzał, wystarczyło wywołanie poczucia zagrożenia wśród inwestorów…
W całej Europie trwa spór o to, jak daleko powinno pójść wsparcie dla Ukrainy, jeśli wojna jednak wybuchnie. Jakie jest w tej sprawie stanowisko waszej formacji?
Wszystko będzie zależało od konkretnych sytuacji. Dziś nieprzekraczalna granica wsparcia zdaje się być tylko jedna – oczywistym jest, że nawet w razie realizacji najgorszego scenariusza nie możemy wysłać na Ukrainę naszych żołnierzy i bezpośrednio angażować się w walkę. To doprowadziłoby przecież do wybuchu naprawdę wielkiej wojny, o której zasięgu i skutkach lepiej nie myśleć.
Otwarte pozostają jednak wszystkie te opcje, o których już wspomniałam. Możemy dozbrajać siły ukraińskie w sprzęt defensywny, możemy przekazywać im zaplecze w postaci szpitali polowych i innej infrastruktury.
Powinniśmy być też gotowi na przyjęcie uchodźców, dla których po ewentualnej inwazji rosyjskiej Polska będzie pierwszym bezpiecznym krajem, prawem międzynarodowym zobowiązanym do udzielenia niezbędnej pomocy. A według niektórych szacunków w przypadku wybuchu wojny naszą wschodnią granicę bardzo szybko może przekroczyć nawet dwa miliony ukraińskich uchodźców.
Czy to wojenne napięcie nie wymusza zawieszenia broni na polskiej klasie politycznej? I czy dla opozycji nie byłoby to dziś najlepsze wyjście? W takich warunkach krytyków władzy łatwo przecież oskarżyć o próbę destabilizowania państwa.
Uważam, że w najważniejszych kwestiach dotyczących bezpieczeństwa państwa opozycja i obóz rządzący muszą dziś mówić jednym głosem. I to się dzieje, bo chyba wszyscy jesteśmy już świadomi tego, jak wysoka jest stawka.
Z drugiej jednak strony, nie możemy ulegać takiemu rodzajowi szantażu, według którego absolutnie we wszystkich innych sprawach też musimy się dziś zgadzać, bo inaczej łamiemy solidarność i „pomagamy Rosji”.
Są takie sfery życia wewnętrznego – jak chociażby kwestia praworządności czy skutki wprowadzenia Polskiego Ładu – które są jednym wielkim bałaganem wymagającym szybkiego uprzątnięcia, a nie przytakiwania władzy, która do niego doprowadziła. Merytoryczna krytyka jest uzasadniona nawet w takich sytuacjach jak ta, z jaką mamy dzisiaj do czynienia.
Tarcza Antyinflacyjna to po części realizacja postulatów, które zgłaszali Szymon Hołownia i Donald Tusk. Jesteście zatem zadowoleni ze skutków jej wprowadzenia?
Rzeczywiście odpowiedziano na kilka propozycji składanych przez opozycję, jak obniżenie VAT na żywność oraz zastosowanie instrumentów wpływających na ceny energii.
Największy problem z Tarczą Antyinflacyjną jest natomiast taki, że została ona wprowadzona o pół roku za późno. Ekonomiści zgodnie wskazywali przecież, że takie rozwiązania trzeba było wprowadzić najpóźniej w drugiej połowie ubiegłego roku. Teraz część rządowych rozwiązań jedynie podpala i tak potężny pożar.
Pamiętajmy też, że jednym z najłatwiejszych instrumentów, które pomogą umocnić złotówkę, podniosą wiarygodność inwestycyjną Polski oraz dadzą zastrzyk konkretnych środków jest zakończenie sporów z Brukselą i uzyskanie wreszcie pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy. To pomoc tak potężna, że bez wątpienia ustabilizowałaby sytuację gospodarczą i długofalowo przyczyniła się do wyhamowania inflacji.
Mówimy o tutaj o skali makro, tymczasem wiele polskich rodzin przeżywa swoje mikroekonomiczne dramaty – spowodowane nie tylko drożyzną w sklepach i coraz wyższymi rachunkami, ale także szybującymi w górę ratami kredytów. Pojawiają się więc spekulacje o możliwym zamrożeniu wskaźnika WIBOR, Polska 2050 popiera taki pomysł?
My właśnie przygotowujemy własną propozycję rozwiązań w tym zakresie. Nasi eksperci projektują pewne instrumenty, które mogłyby pomóc osobom dotkniętym wzrastającymi ratami kredytów. Prace nie są jednak jeszcze zakończone, więc nie mogę ujawniać szczegółów. Wkrótce Polska 2050 zorganizuje konferencję, na której przedstawione będą już konkrety.
Czyli sądzicie, że da się prowadzić politykę monetarną tak, aby walczyć z inflacją, ale nie "dożynać" Polaków skutkami podniesienia stóp procentowych?
Trzeba o to walczyć, bo obecna sytuacja najmocniej nie uderza w bogaczy, a tę biedniejszą cześć polskiego społeczeństwa. Niedawne badania wykazały, że majątek znacznej części Polaków tak naprawdę jest ujemny, nawet pomimo posiadanych przez nich nieruchomości czy aut. Wielu obywateli jest bowiem zadłużonych na potęgę, a wzrastające oprocentowanie kredytów tylko pogarsza ich sytuację.
Kolejne odsłony kryzysu sprawiają, że część posłów z klubu PiS podobno rozważa zmianę barw. Czy jako specjaliści od transferów macie już kogoś na oku?
To prawda, że takie nastroje są zauważalne w Sejmie i nie ukrywam, iż Polska 2050 bacznie się temu przygląda. Od dawna znamy przecież osoby z obozu Zjednoczonej Prawicy, które tam zajmują tzw. tylne ławy, a potrafią ciężko i uczciwie pracować, na przykład na rzecz swoich regionów.
Żadnych konkretnych projektów transferowych nie mamy dziś otwartych, ale różne opcje są możliwe. Przykład Wojciecha Maksymowicza, który przeszedł do nas z Porozumienia, gdy było ono jeszcze częścią koalicji rządzącej, dowodzi najlepiej, że mamy „zdolność transferową” z tej strony sceny politycznej.
Co - poza nową legitymacją partyjną - możecie zaoferować chętnym do transferu? Dla wielu z nich atrakcyjna byłaby zapewne gwarancja "biorącego" miejsca na listach wyborczych w 2023 roku…
Kiedy posłowie przychodzą do nas na rozmowę o ewentualnym transferze, nie prowadzimy z nimi tego typu handlu. Naszym celem nie jest zabezpieczanie czyjejś kariery parlamentarnej i rozdawanie miejsc na listach. Tu chodzi po prostu o idee i przyzwoitość.
Sądzę, że Polska 2050 powinna budzić szczególnie zainteresowanie wśród tych osób z klubu PiS, które nie brały udziału w skoku na stołki w spółkach Skarbu Państwa czy instytucjach rządowych. To my przedstawiliśmy przecież plan na rozwiązanie problemu z nepotyzmem i kolesiostwem w polskiej polityce.
Zapytałem o miejsca na listach w kolejnych wyborach, ale… czy Polska 2050 do 2023 roku przetrwa jako odrębny i niezależny byt?
Jestem przekonana, że tak. Nie przyszłam przecież do Polski 2050, aby budować ugrupowanie na dwa lata. Mamy dziś wielki potencjał do tworzenia czegoś większego, to rozbudowane i sprawne struktury partii, zaplecze eksperckie zdolne do przygotowania dobrych programów i cała masa wolontariuszy z naszego stowarzyszenia. To wszystko dobra wróżba na przyszłość.
Oczywiście należy też kontynuować wysiłki dyplomatyczne, ale nie ma co ukrywać, że to nie będzie łatwe, gdyż przez ostatnie lata rządów PiS nasza dyplomacja została zrujnowana. Pozbyliśmy się większości instrumentów prowadzenia skuteczniej polityki zagranicznej - nie tylko ze względu na sytuację w MSZ, ale i kulejącą kondycję służb specjalnych. To wszystko latami będzie kładło się cieniem na międzynarodowej pozycji Polski.
Jednak przypominam, że w Piątce Hołowni proponowaliśmy także, aby odłożyć w czasie wprowadzenie Polskiego Ładu i zmianami w podatkach nie podsycać inflacji. Był także nasz postulat w sprawie przeznaczenia na rekompensaty do rachunków tych 6 mld zł, które państwowa spółka PGNiG w wyniku arbitrażu dostała od rosyjskiego Gazpromu. Tu w ogóle jest mowa o pieniądzach zapłaconych przez polskich konsumentów, które w tak trudnych ekonomicznie czasach powinny zostać im jakoś zwrócone.