Rzecznik rządu nie chciał złożyć jasnych deklaracji po zmianie na stanowisku szefa PSL-u. Przyznał jednak, że lepiej, aby Janusz Piechociński wszedł do rządu. Paweł Graś przyznał, że Donald Tusk był zaskoczony decyzją delegatów na zjazd Polskiego Stronnictwa Ludowego.
– Na pewno dojdzie do spotkania premiera z wicepremierem Pawlakiem, do rozmów koalicyjnych – tak rzecznik rządu Paweł Graś odpowiadał na pytanie o przyszłość Waldemara Pawlaka w rządzie. Rzecznik rządu przyznał, że prywatnie bardzo polubił Waldemara Pawlaka. – Bardzo dobrze nam się współpracowało, pod maską cyborga, to bardzo miły i dowcipny człowiek – mówił polityk PO.
Paweł Graś relacjonował, że w obecnej sytuacji niewiele zależy od PO, a piłka jest po stronie PSL-u. Przyznał jednak, że zarówno on, jaki i premier, nie spodziewali się zmiany na stanowisku szefa PSL-u. – Tak jak my wszyscy był pewnie trochę zaskoczony – stwierdził. Graś nie chciał wytłumaczyć dlaczego premier jeszcze nie zadzwonił do Janusza Piechocińskiego. – Będzie na pewno okazja do spotkania, szczerej rozmowy – stwierdził tylko.
Rzecznik rządu nie jest zwolennikiem układu, jaki zaproponował Janusz Piechociński, a który zakłada pozostanie Pawlaka w rządzie. – Taki układ budzi już nie tylko pokusę sterowania z mitycznego tylnego siedzenia, ale też budowanie opozycji partyjnej – stwierdził. – Zobaczymy jak PSL-owskie młyny przemielą decyzję prezesa Piechocińskiego – mówił gość "Kontrwywiadu RMF FM". Jego zdaniem nie ma potrzeby zmiany umowy koalicyjnej.
Graś po raz kolejny musiał się tłumaczyć ze spotkania z Grzegorzem Hajdarowiczem, wydawcą "Rzeczpospolitej". Doszło do niego w noc przed publikacją artykułu o trotylu na wraku Tupolewa. Graś stwierdził, że nie spotykał się w nocy z Hajdarowiczem od czasów studenckich, gdy razem działali w podziemiu antykomunistycznym. – Taki telefon był wyjątkowy, ale sprawa była wyjątkowa, nie dziwię się Grzegorzowi Hajdarowiczowi – stwierdził. Rzecznik rządu relacjonował, że nie podjął żadnych działań, gdy dowiedział się o publikacji. – Dla mnie wydawało się to tak nieprawdopodobne, że postanowiłem poczekać do oświadczenia prokuratury – przyznał Paweł Graś.