Wojna za naszą granicą obnażyła dotychczasową politykę PiS. To „kamieni kupa”
Karolina Lewicka
28 lutego 2022, 13:31·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 28 lutego 2022, 13:31
Nie ma w słowniku przyzwoitych ludzi słów, którymi można byłoby adekwatnie określić to bestialstwo, jakiego dopuszcza się oszalały Władimir Putin wobec narodu ukraińskiego.
Reklama.
Reklama.
Kiedy piszę te słowa – jest sobotni poranek – nad Kijowem wstaje słoneczny, przedwiosenny dzień i przeraźliwie wyją syreny. Ten dźwięk budzi grozę, także wśród tych, którzy poprzedniej wojny, tej sprzed osiemdziesięciu trzech lat, nie doświadczyli ani jej nie pamiętają. To dźwięk, który wrył się w naszą narodową pamięć i obok charakterystycznego terkotu samolotów z lat 30., kojarzy się jednoznacznie: ze strachem, niebezpieczeństwem i śmiercią.
Tamto zbiorowe wspomnienie, które idzie w kolejne pokolenia, pozwala nam dziś współodczuwać z Ukraińcami ten ich potworny ból i lęk. Po tamtej hekatombie, zbiorowym samobójstwie Europy, miało już nigdy więcej nie być wojny. Niestety, żadna epoka nie jest wolna od zbrodniczych dyktatorów.
W każdej epoce zdarzają się też bezmyślni, naiwni i głupi politycy.
Władimir Putinnie spadł z nieba wczoraj. Rozczarowanie szefowej niemieckiej dyplomacji tym, że „zostaliśmy przez Rosjan okłamani z zimną krwią” jest tandetnie infantylne. Podobnie jak iluminacja francuskiego prezydenta, że Putin był w rozmowach z nim „dwulicowy”.
Panie, Panowie naprawdę?! Putin jest, jaki był od samego początku. A przez ostatnich osiem lat, tych, które upłynęły od zajęcia Krymu, wszystkim oczy powinny się już szeroko otworzyć. Wtedy bowiem Putin siłą zmienił, po raz pierwszy od 1945 roku, przebieg granic w Europie. A gdy się przekroczy granicę – faktycznie i symbolicznie – to później jedyną drogą jest droga naprzód, co widzimy teraz, w rozpętanej przez władcę Kremla wojennej zawierusze.
Mamy zatem polityków naiwnych i mało przenikliwych, którzy nie potrafią sobie wyobrazić niewyobrażalnego, nawet gdy na naszym kontynencie dzieje się największa od czasów II wojny światowej koncentracja wojsk.
Mamy też polityków nad wyraz głupich i szkodliwych. To z kolei nasze podwórko i nasi rządzący. Chcę tylko w obecnej sytuacji przypomnieć kilka faktów i pozostawić je bez komentarza, gdyż komentują się one same.
Donald Trump mówi, że uznanie przez Putina niepodległości separatystycznych „republik” było „genialnym krokiem”, a atak na Ukrainę wydarzył się z powodu „sfałszowanych wyborów w USA”. To ten sam polityk, z którym sztamę chciał trzymać PiS, i którego przegranej długo PiS nie chciał przyjąć do wiadomości.
W środku kryzysu, dokładnie 30 stycznia, kiedy przy granicy ukraińskiej było już około stu tysięcy rosyjskich żołnierzy, premier Morawiecki wybrał się do Madrytu, by tam umacniać sojusz z politykami od wielu lat wyraźnie kibicującymi Putinowi bądź też chodzącymi na pasku finansowym Kremla.
Jeszcze w grudniu PiS raźno maszerował na bezpośrednie starcie z Amerykanami, próbując ich zmusić do sprzedaży udziałów w TVN. Wzajemne stosunki Warszawy i Waszyngtonu stały się lodowate, choć Stany Zjednoczone to gwarant naszego bezpieczeństwa i główny filar NATO.
PiS od lat trzyma się nogawki spodni węgierskiego premiera. Tego samego, który mówi, że Węgry muszą się trzymać z daleka od konfliktu Rosji z Ukrainą i stąd nie będą wysyłać do Kijowa broni.
Budapeszt skupia się na uszczelnianiu własnej granicy, by wojenni uchodźcy nie wlali się im do kraju. Ostateczne potępienie działań militarnych Rosji, jakie w końcu Victor Orban wyprodukował, miało charakter rytualny, pod unijną publiczkę. A więzy przyjaźni węgiersko-rosyjskiej będą nadal silne, poza tym business as usual.
PiS zaopatruje nas w węgiel z Rosji. Coraz więcej węgla z Rosji. Na początku tych rządów było to 5 mln ton rocznie, w ostatnim roku ponad 8 mln ton. I, domagając się, słusznie i zasadnie, zatrzymania Nord Stream 2, ten rząd nie robi nic, by Polska nie wspierała swoimi pieniędzmi rosyjskiego reżimu. A przecież można byłoby wprowadzić embargo na rosyjski węgiel. Proste.
W 2015 roku, tuż po przejęciu władzy przez PiS, w środku nocy, Bartłomiej Misiewicz, będący asystentem ministra obrony Antoniego Macierewicza, dokonał wrogiego przejęcia placówki Sojuszu Północnoatlantyckiego w Warszawie (za pomocą dorobionego klucza). Było to Centrum Kontrwywiadu NATO. Poza tym cała działalność Macierewicza na stanowisku szefa MON miała charakter niszczący dla polskiej armii i zdolności naszego kraju do obrony.
PiS intensywnie, od lat, usiłuje rozsadzić Unię Europejską od środka, cofnąć jej integrację, sprowadzić ją do parteru, czyli ponownie do wspólnego rynku, jakby Europa była wyłącznie wspólnotą kramarzy. A teraz… liczy na to, że UE wykaże się jednością i solidarnością na najwyższym szczeblu, bo w sferze polityki zagranicznej i militarnej.
Od 2015 roku nie było czegoś takiego jak polska polityka wschodnia. Z Ukraińcami kłócono się o historię, za to nikomu nawet przez myśl nie przeszło, by próbować ich wciągać w zachodni krąg.
Komicznie brzmi teraz deklaracja prezydenta Andrzeja Dudy, że „Ukraina zasługuje na status państwa kandydującego do UE”. W tym przypadku nie sprawdza się zasada, że lepiej późno niż później.
Można byłoby tak długo wyliczać. A można krótko: polityka prowadzona przez PiS, zarówno wewnętrzna, jak i zagraniczna, realizowała – intencjonalnie lub nie – interesy Kremla. W czas turbulencji i załamania się architektury porządku europejskiego weszliśmy osłabieni.
Mamy szczęście, że nasi partnerzy nie zachowują się teraz tak, jak zwykle zachowuje się PiS, czyli jak dzieci w piaskownicy, tylko mają świadomość, że toczy się wielka gra geopolityczna. I że nie zostaliśmy sami, choć ten rząd robił tak wiele, by wszystkich wokół do siebie zniechęcić.