
Rozhamowanie
Czytaj także: Politolog o zamachowcu: "Kiedy tysiąc osób krzyczy 'obalić republikę', znajdzie się jedna, który sięgnie po broń"
Mamy do czynienia z rozhamowaniem kulturowym, które polega na tym, że człowiek nie tłumi agresji werbalnej, tylko się z nią ujawnia. A niestety część Polaków taką agresję odczuwa w stosunku do klasy politycznej.
Niebezpieczeństwo czy niewinne żarty?
"Tak zdesperowanych ludzi przybywa z dnia na dzień, to skutek tych "wspaniałych rządów"... kłamców i arogantów... ludzie czują się coraz bardziej bezradni i zdesperowani, nie mogą liczyć na żadną pomoc, brak szans na jakiekolwiek jutro.... a z drugiej strony politycy roześmiani europejczycy - banda nierobów przy żłobie, dyletanci ( Mucha, Arłukowicz, Sikorski...) czego więc się spodziewać, takich akcji i prób będzie przybywało, bo coraz więcej jest chętnych do takiego okazania swojego "zadowolenia". To nie wina ludzi, że popadają w desperację, ale wina rządów, że pozbawia swoich obywateli praw, pracy i bezpieczeństwa.
Dlaczego nikt nie reaguje na pogróżki publikowane w sieci? Jak mówi naTemat prof. Zbigniew Nęcki, psycholog społeczny, przyzwyczailiśmy się i uznajemy je za dobre żarty. – Groźby zamordowania traktowane są jako forma grubiańskiego żartu, ale jeszcze do przyjęcia. To jest taka metafora, niewiele osób traktuje to dosłownie. Tym razem to się nieludzko przepoczwarzyło. Normalnie to nie jest tak niebezpieczne – zwraca uwagę prof. Nęcki.