Choć wciąż nie znamy zbyt wielu szczegółów na temat tego, kim jest niedoszły zamachowiec, już rozpętała się dyskusja o tym, kto jest politycznie odpowiedzialny za jego zbrodniczy plan. Radykalna, ksenofobiczna prawica? A może wszyscy politycy i media, od lat zaostrzający temperaturę politycznego sporu?
Poranna konferencja prasowa prokuratorów, na której poinformowano o udaremnionej przez ABW próbie zamachu, wywołała lawinę komentarzy i spekulacji. Emocje wzbudziła zwłaszcza informacja o tym, że zamachowiec działał z pobudek nacjonalistycznych, ksenofobicznych i antysemickich. Komentatorzy, z którymi rozmawialiśmy na gorąco, w większości byli zgodni: fakt, że Brunon K. zdecydował się na tak radykalny krok, to wynik narastającej w Polsce akceptacji dla skrajnie prawicowej, ksenofobicznej ideologii.
Nie wszyscy zgadzają się jednak z taką interpretacją faktów. – Nie mam wątpliwości, że każdy będzie tę sprawę komentował tak, jak mu wygodnie – mówi w rozmowie z naTemat.pl Michał Szułdrzyński, publicysta “Rzeczpospolitej” i dodaje, że wina leży po obu stronach politycznej sceny, na której toczy się w ostatnich latach bezpardonowa walka. – Mam jednak nadzieję, że dla mediów, ale przede wszystkim polityków, będzie to swoisty sygnał ostrzegawczy, który zmusi obie strony do refleksji – twierdzi publicysta.
Przemocy winne obie strony?
Szułdrzyński dodaje też, że polityczna przemoc w Polsce jest także domeną lewicy, o czym świadczyć mają zeszłoroczne starcia w dniu 11 listopada, które zdaniem publicysty sprowokowała Antifa – skrajnie lewicowa bojówka.
– Bardzo proszę, nie sprowadzajmy tej sytuacji do stwierdzenia, że “obie strony ostro się ze sobą kłócą, więc prędzej czy później ktoś niezrównoważony psychicznie wpadnie na szalony pomysł zamachu”. To nie tak – mówi dr Jacek Kucharczyk z Instytutu Spraw Publicznych. Twierdzi, że ksenofobiczne motywacje zamachowca wyraźnie łączą się z jednym konkretnym dyskursem – radykalnej polskiej prawicy. Krytykuje też niedawną wypowiedź ministra Gowina, który radykalizm ONR-u porównywał ze skrajnością Krytyki Politycznej.
– Niepokoi mnie banalizacja problemu, jakim jest narastanie nacjonalistycznych poglądów w naszym kraju. Co najmniej od czasu katastrofy smoleńskiej to, co kiedyś było marginesem, coraz śmielej staje się częścią politycznego mainstreamu – mówi politolog, wskazując na to, że antyestablishmentowy, antyeuropejski prawicowy radykalizm zdobywa coraz większą popularność. – Kiedy tysiąc osób krzyczy “obalić republikę”, znajdzie się jedna, który sięgnie po broń – kwituje politolog.
Brunon K. jak Eligiusz Niewiadomski
W podobnym duchu wypowiada się Waldemar Kuczyński, który dostrzega ideowy pomost między Brunonem K. a Eligiuszem Niewiadomskim, zabójcą prezydenta Gabriela Narutowicza. Niewiadomski zamachu dokonał w 1922 roku, w tydzień po objęciu przez prezydenta urzędu.
Atmosferę panującą wtedy w Polsce tak wspominał Wincenty Witos:
– Czytałem stenogramy z procesu Niewiadomskiego i dziś, kiedy słuchałem prokuratorów, trudno było uciec od oczywistych podobieństw. Oczywiście sytuacje te są nieporównywalne, ale profil ideowy ten sam. Jak twierdzi prokuratura, niedoszły zamachowiec uważa, że Polską rządzą Żydzi i inni “obcy” – przypomina Kuczyński. Dlatego zgadza się z Leszkiem Millerem, który podkreślał, że w kontekście dzisiejszej informacji nie można ignorować zagrożenia ze strony radykalnej prawicy.
"Zamach" na zlecenie PO?
Tymczasem prawicowi komentatorzy dzisiejsze wydarzenia starają się przedstawić przede wszystkim jako polityczną rozgrywkę rządu, który chce w ten sposób zdyskredytować politycznych oponentów z prawej strony politycznej sceny. Tomasz Terlikowski pisał na Twitterze: “Wszystko jasne. Narodowiec i antysemita. A do tego rolnik. Zaczynami czystki w mediach, na uczelniach. Drżyjcie narodowcy i prawicowcy.” Stanisław Janecki dodawał: “Mamy do czynienia z wielką kampanią reklamową ABW i uzasadnianiem, jak bardzo ta instytucja i jej agendy są potrzebne.”
Czy to uzasadnione interpretacje? – W całej sprawie wciąż niewiele wiadomo, jednak nie mamy żadnych podstaw, by sądzić, że PO zainspirowało “zamach” po to, aby wywoływać w Polakach poczucie zagrożenia. Wszystkie hipotezy są teoretycznie możliwe, ale nie widzę powodów, by iść akurat w tę stronę – mówi politolog Wawrzyniec Konarski z Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Oczywiście nie powinno być tak, że służby “reklamują się” na konferencjach prasowych – przyznaje.
Janusz Palikot w swoim komentarzu próbę zamachu jednoznacznie wiązał z językiem, jakim od lat posługuje się Jarosław Kaczyński i politycy PiS. Waldemar Kuczyński jest bardziej ostrożny, podkreślając, że pomimo całego krytycyzmu wobec tej formacji daleki jest od wysnuwania równie daleko idących wniosków. Jednak prof. Jan Hartman, z którym rozmawialiśmy, podkreśla, że rzeczywiście, język debaty publicznej jest niemiernie ważny: – Zgodnie ze zwykłą logiką agresja słowna prędzej czy później zamienia się w czyn – mówi.
Profesor Hartman w rozmowie z naTemat.pl podkreślał jednak, że z ksenofobią i nacjonalizmem nie należy walczyć za pomocą delegalizacji konkretnych ugrupowań, lecz poprzez edukację: – Jeśli młodzież nie będzie uczyć się o przedwojennym getcie ławkowym, o prawicowych bojówkach, będzie podatna na emfazę dzisiejszych radykałów, którzy pod płaszczykiem haseł ojczyzny i patriotyzmu promują skrajne poglądy – kwituje profesor.
Reklama.
Prof. Ireneusz Krzemiński
socjolog
Obóz narodowy, nacjonalistyczny, który w gruncie rzeczy powinno nazywać się co najmniej obozem faszyzującym, jest dziś silny i nie napotyka właściwie żadnego oporu. (...) Uważam, że bez względu na zasługi z 1918 roku, tradycja Endecji nie jest czymś, czym Polacy powinni się chlubić i do czego nawiązywać. Dzisiejsza dramatyczna informacja pokazuje, jak poważną jest to sprawą. CZYTAJ WIĘCEJ
Dr Jacek Kucharczyk
Instytut Spraw Publicznych
Niepokoi mnie banalizacja problemu, jakim jest narastanie nacjonalistycznych poglądów w naszym kraju. Co najmniej od czasu katastrofy smoleńskiej to, co kiedyś było marginesem, coraz śmielej staje się częścią politycznego mainstreamu.
Wincenty Witos
Prasa obozu prawicowego wyraźnie podburzała, przedstawiając wybór Narutowicza jako tryumf żydostwa i nieszczęście dla Polski. Tłumy zaczęły szaleć, wygrażając każdemu, kto glosował za Narutowiczem. Niesłychanych wybryków wobec pierwszego Prezydenta odrodzonego państwa ani prasa, ani organizacje prawicowe należycie nie skarciły. Stało się to niemal zachętą do dalszych ekscesów... CZYTAJ WIĘCEJ
Prof. Jan Hartman
Zgodnie ze zwykłą logiką agresja słowna prędzej czy później zamienia się w czyn.
Miałem też inne złudzenia. Że w poważnych sytuacjach, mogę liczyć na poważne komentarze. Tymczasem pierwsze komentarze po konferencji ABW, to rechocik. Pokazujący, że jest OK dopóki trzeba komentować wygłupy polskiej polityki. Gdy coś poważniejszego, to zaczynają się schody. CZYTAJ WIĘCEJ