"Dyplomatyczny majstersztyk", "Wyjątkowo dobrze Polska to rozegrała, jak nie PiS” – w internecie znajdziecie mnóstwo podobnych reakcji na decyzję rządu o przekazaniu MiG–ów 29 Amerykanom. Druga część nie zostawia suchej nitki na polskiej dyplomacji. "Nikt tak nie ośmieszył jej, jak PiS" – pomstują. Sami Amerykanie są w szoku, że nikt z nimi niczego nie konsultował. Jak eksperci oceniają to, co się stało?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Decyzja Polski o tym, że przekaże Ukrainie myśliwce MiG-29, ale miałyby być one przetransportowane do bazy w Ramstein w Niemczech i oddane do dyspozycji NATO, wywołała zaskoczenie w USA.
– Merytorycznie decyzja słuszna. Dyplomatycznie – bardzo źle rozegrana, bo postawiła nas w kontrze do najbliższego, najważniejszego sojusznika, jakim są Stany Zjednoczone – komentuje w rozmowie z naTemat jeden z dyplomatów.
– Jak najbardziej jestem za tym, żeby tego rodzaju wsparcia Ukrainie udzielić. Natomiast bardzo mnie frustruje sposób, w jaki to wszystko zostało przeprowadzone, co nie jest wyłącznie polską winą, ale także naszych partnerów – uważa były szef MON.
– Tu widać totalny brak dyplomacji ze strony wszystkich uczestników tego, co się powinno nazywać dialogiem międzynarodowym, czy wielostronnym, bo nie chodzi tylko o Polskę-USA, ale również o relacje Polska-NATO i Polska-UE – komentuje w rozmowie z naTemat Jan Wojciech Piekarski, były ambasador RP m.in. w Belgii, Luksemburgu, Izraelu, b. szef Protokołu Dyplomatycznego MSZ, wykładowca i autor podręczników z zakresu protokołu dyplomatycznego.
Uważa, że wokół MiG-ów i w ogóle udziału Polski od początku było za dużo gadulstwa.
– Nieszczęście zaczęło się od momentu, gdy wysoki przedstawiciel UE ds. bezpieczeństwa i polityki zagranicznejJosep Borrell powiedział, że Polska ma być takim hubem do dostarczania broni ofensywnej na Ukrainę. O takich rzeczach się nie mówi. Jeżeli wywiad zdobywa takie informacje, to jest to rzecz normalna. Ale władze oficjalne nigdy takich rzeczy nie potwierdzają. W momencie, gdy taka informacja wychodzi z ust przedstawiciela międzynarodowej organizacji, do której my również należymy, to jest to wiarygodna informacja – mówi naTemat.
Przy MiG-ach było to widać bardzo. – Muszę powiedzieć, że byłem zirytowany, kiedy przeglądając materiały Departamentu Stanu dziennie spotykałem się z dwoma, trzema, czterema wywiadami lub wypowiedziami Blinkena na temat polskich MiG-ów dla Ukrainy. Nie dementował tych informacji. Takie rzeczy uzgadnia się z partnerem – podkreśla dyplomata.
W niedzielę podczas wizyty w Mołdawii powiedział zaś, że USA rozważają wysłanie samolotów do Polski, jeżeli Warszawa zdecyduje się przekazać myśliwce Ukrainie. – Aktywnie przyglądamy się teraz sprawie samolotów, które Polska może dostarczyć na Ukrainę i badamy, jak możemy uzupełnić zapasy, jeżeli Polska zdecyduje się dostarczyć te samoloty – mówił.
Gdy we wtorek wieczorem Mateusz Morawiecki poinformował, że Polska przekaże Ukrainie myśliwce MiG-29, ale miałyby być one przetransportowane do bazy w Ramstein w Niemczech i oddane do dyspozycji NATO, USA zareagowały zaskoczeniem.
Dziś w USA mówią o szoku, które wywołało oświadczenie polskiego rządu. "Błagam, powiedzcie, że nie jest prawdą, że to oświadczenie nie zostało wcześniej uzgodnione ze stroną amerykańską. Błagam. Powiedzcie, że to nieprawda" – komentował na Twitterze gen. Stanisław Koziej.
Czytaj także:
– Oceniam, że decyzja Polski jest mądra i prawidłowa. Chcecie się bawić, to bawcie się pod flagą NATO, a nie polską. Prezydent Duda jasno powiedział, że to są polskie samoloty, że Polska o nich decyduje i zadecydowała, że możemy je przekazać do NATO. A jeśli NATO chce przekazywać je Ukrainie, to już jego odpowiedzialność. Ale tego typu informacje przekazuje się drogą dyplomatyczną, a nie taką, jaka została wybrana przez MSZ – komentuje Jan Wojciech Piekarski.
Dyplomata podkreśla: – Merytorycznie decyzja słuszna. Dyplomatycznie – bardzo źle rozegrana, bo postawiła nas w kontrze do najbliższego, najważniejszego sojusznika, jakim są Stany Zjednoczone.
Porażka dyplomacji vs. majstersztyk
Media społecznościowe natychmiast rozgrzały się po tej decyzji do czerwoności. I totalnie się podzieliły. "Żenująca akcja z MIG-ami", "Tu nie ma dyplomacji, to poziom piaskownicy", "Jak skompromitować się w Mig - podręcznik dyplomacji autorstwa Mateusza Morawieckiego i Mariusza Błaszczaka" – komentuje część Polaków.
"Rada dla Premiera Morawieckiego. Jak nie umiesz w dyplomację, to się za nią nie bierz, szczególnie w czasie wojny, bo o życie ludzi chodzi" – zareagowała na Twitterze posłanka PO Izabela Leszczyna.
Krytyka pod adresem polskiej dyplomacji leje się tu strumieniami. Inni politycy opozycji też nie szczędzą kpin i szyderstw.
Ale z drugiej strony jest niemały aplauz dla decyzji rządu. Padają słowa o doskonałej zagrywce, sprytnej odpowiedzi polskich władz, a nawet – jak ocenił na TT Stefan Wójcik – o "majstersztyku geopolitycznym i największym sukcesie dyplomacji polskiej po 1989 roku".
Nie mówiąc o wytykaniu Amerykanom, że sami rozdmuchali sprawę MiG–ów.
Podobne opinie pojawiły się też ze strony osób, które niekoniecznie mogą kojarzyć się z PiS. "Blinken jeździ po naszym regionie i trąbi publicznie, że mamy przekazać samoloty ( swoją drogą dziwny sposób ). Jak Polska mówi damy je Wam i róbcie z nimi co chcecie, to nagle USA zdziwione. To USA zrobiły z tego publiczną sprawę" – skomentował korespondent RMF FM w Waszyngtonie Paweł Żuchowski.
Propozycja Polski wywołała ogromne kontrowersje, ale nawet przeciwnicy rządu wskazują, że prawda leży po środku.
"Wina jest szeroko podzielona"
– Jak najbardziej jestem za tym, żeby tego rodzaju wsparcia Ukrainie udzielić. Natomiast bardzo mnie frustruje sposób, w jaki to wszystko zostało przeprowadzone, co nie jest wyłącznie polską winą, ale także naszych partnerów. Nie jestem zwolennikiem polskiego rządu, ale myślę, że wina jest tu szeroko podzielona. Tego rodzaju zabieg trzeba było zrobić szybko i po cichu – komentuje w rozmowie z naTemat Janusz Onyszkiewicz, były minister obrony narodowej.
Jako przykład podaje reakcję USA w 1973 roku, kiedy został zaatakowany Izrael i wybuchła wojna Jom Kippur.
– Wtedy Stany Zjednoczone bez żadnego rozgłosu, szybko i sprawnie, dostarczyły Izraelowi 55 tys. ton najrozmaitszego zaopatrzenia, a także kilkadziesiąt samolotów Fantomów. Miały one zastąpić te, które Izrael stracił w walkach powietrznych. To wyglądało zupełnie inaczej niż to, co się działo wokół naszych MiG–ów 29, kiedy z góry zapowiedziano, że tego rodzaju transfer zostanie dokonany – mówi były szef MON.
"Za dużo gadulstwa w sprawach wojskowych"
Czy Amerykanie chcieli nas wsadzić na minę? Tak wielu odebrało ich naciski w sprawie MiG–ów i późniejszą reakcję na propozycję Polski. "Skoro sojusznik publicznie naciska na Polskę, to Polska publicznie powiedziała "sprawdzam" – komentowali niektórzy użytkownicy Twittera.
– Nie posunąłbym się tak daleko, żeby powiedzieć, że Amerykanie chcieli nas wprowadzić na minę i czołowe zderzenie z armią rosyjską. To mogło być poszukiwanie jakiegoś rozwiązania, ale nie zarzucałbym złej woli ani Blinkenowi, ani sekretarzowi obrony USA. Powiedziałbym tylko: za dużo gadulstwa w sprawach wojskowych. Można robić gadulstwo w sprawach rozwiązań politycznych, ale sprawy pomocy militarnej, tego kto, co i jak przewozi, powinny być załatwiane poza wiedzą opinii publicznej, czyli również Kremla. Kreml oczywiście może zdobyć te wiadomości drogą wywiadowczą, ale nigdy nie zdobędzie formalnego ich potwierdzenia – podkreśla były ambasador.
Dodaje, że o konkretach pomocy wojskowej dla Ukrainy w ogóle nie można i nie trzeba mówić.
– Mówienie o tym, gdzie, co, ile i czym jest przewożone na teren Ukrainy w ewidentny sposób odkrywa możliwość niszczenia tych transportów na terenie Ukrainy. Jest to znane od lat. Transporty z bronią irańską, które idą przez Syrię dla Hezbollahu w Libanie są niszczone przez Izrael po to, żeby nie docierały do źródła. I podobną taktykę można sobie wyobrazić w wykonaniu armii rosyjskiej, która może niszczyć konwoje idące na teren Ukrainy z terenów krajów NATO i UE – mówi Jan Wojciech Piekarski.
Zapytajmy wprost, czy polska dyplomacja nawaliła?
– Może trochę w tym, że pozwoliła na to, że to tak bardzo szeroko wyciekło. A poza tym peszy mnie ten targ, który miał miejsce – że my te samoloty udostępnimy, ale za to powinniśmy coś dostać. Sytuacja jest taka, że na tego rodzaju targi nie ma miejsca i powinniśmy od razu być gotowi do przekazania samolotów. Tyle tylko, że w porozumieniu z NATO, i żeby nie wyciekło to do prasy. I żeby można je było zrealizować szybko. Gdyby tak było, byłoby już po wszystkim – uważa Janusz Onyszkiewicz.
Tu powołuje się na... fizykę kwantową. –Jest zasada, że rozmaite cząstki elementarne mogą łamać prawa fizyki pod warunkiem, że robią to bardzo szybko i na krótko. Trzeba by tu zastosować zasady fizyki kwantowej. Działać błyskawicznie i postawić przed faktem dokonanym. Mistrzem takich działań był marszałek Piłsudski. Myślę, że sprawy Ukraińców wsparłby dziś najsilniej jak można. On jest autorem powiedzenia, że bez wolnej Ukrainy nie ma wolnej Polski – przypomina były szef MON.
Jak reagują w PiS
Chcąc nie chcą mamy wokół MiG-ów polityczną, międzynarodową burzę. O sprawie piszą zagraniczne media i agencje prasowe.
– Nikt z kręgu PiS nie zabrał głosu w tej sprawie. Wypowiedział się jedynie premier, który ma słabe notowania w PiS, prezydent, który jest skonfliktowany z PiS, natomiast milczy szef MON, którego sprawa dotyczy. Obawiam się, że może to być wykorzystane jako pretekst do zrzucenia odpowiedzialności za potencjalne negatywne skutki tego, co się dzieje na ludzi niezwiązanych bezpośrednio w z PiS. Rau, Morawiecki są z zewnątrz, Duda od kilku miesięcy sytuuje się poza obozem PiS. Kaczyński w tej sprawie milczy – zwraca uwagę Jan Wojciech Piekarski.
Co według niego powinna teraz zrobić Polska? – Nie kontynuować konfrontacji z administracją amerykańską. Milczeć. Nie wdawać się w kolejne komentarze. Poczekajmy, jaka będzie dalsza reakcja Amerykanów – odpowiada.
Ambasador dodaje, że bolą go takie irytujące momenty na linii Polska-USA, również z innego powodu. – Jestem posiadaczem złotego medalu Departamentu Stanu, który w latach 90. otrzymałem za prowadzenie sekcji interesów Stanów Zjednoczonych w Bagdadzie. Nie byliśmy jeszcze w NATO, ale potrafiliśmy zasługiwać sobie na podziw Amerykanów, że pomagamy im w trudnej sytuacji w relacjach z krajem, z którym zerwali stosunki dyplomatyczne – mówi.
To zaś dało możliwość do podjęcia rozmaitych dywagacji i wystawienie się na kolejne ostrzeżenia i ostre reakcje ze strony Rosji. To z kolei dało asumpt do tego, żeby podjąć taką decyzję, jaka została podjęta, aby taką dostawą jeszcze bardziej nie eskalować napięć z Rosją. Myślę, że to zostało zrobione w dobrej wierze i nie podejrzewam polskiego rządu o myślenie, że i tak nic z tego nie wyjdzie, ale my zrobimy dobry gest. W tej chwili sprawa została odłożona na półkę i wielka szkoda, że tak się stało, ale to nie oznacza, że nie będzie można do niej wrócić. Tylko wtedy trzeba będzie ją załatwiać całkiem inaczej niż do tej pory.