Od pewnego czasu na mapie miasta mnożą się podobne lokale. Wystarczy, że jakiś pomysł zaskoczy, a w przeciągu kilku miesięcy opanowuje wszystkie ulice. Wtórne? Nie zawsze. W końcu nikt nie powiedział, że „klon” sławą nie może przebić oryginału. Pytanie tylko: jak to zrobić?
W ostatnim czasie w Warszawie otworzyły się co najmniej trzy piekarnie, dwa nowe lokale z hamburgerami i masa knajpek sprzedających wątpliwego smaku „bubble tea”. Właściciele zwęszyli biznes i na siłę go kopiują. W związku z tym zalewa nas masa knajp podobnych do popularnej w Warszawie kawiarni Charlotte, która jako jedna z pierwszych sprzedawała na miejscu robione pieczywo. Frustrujące? Trochę. Co nie znaczy, że głupie. Na wtórnym pomyśle też można zrobić dobry biznes. Czy jednak on sam wystarczy, żeby osiągnąć sukces?
– Koncept to tylko jedna ze składowych biznesplanu restauracji – mówi Agnieszka Małkiewicz, ekspert komunikacji marketingowej w gastronomii i blogerka naTemat. –Jest niezwykle istotny, lecz nie zapominajmy o innych aspektach, które często decydują o sukcesie lub porażce: lokalizacja, jakość kuchni, atmosfera, obsługa, organizacja pracy, finansowanie. Nawet najmodniejsza restauracja lub kawiarnia nie przetrwa, jeśli nie będzie zarządzana tak, aby dać gościom przyjemność goszczenia się, degustowania, celebrowania posiłku, bycia razem. Takie miejsca wyróżniają się bezcenną, trudną do powtórzenia przyjazną atmosferą i są zawsze pełne gości – dodaje Małkiewicz.
Dobrym przykładem może być chociażby mokotowski Warburger, który powstał na fali hamburgerowego trendu. Malutki lokal mieści się trzy kroki od pierwszej burgerowni w Warszawie. Mimo to w kilka tygodni udało mu się przejąć prawie wszystkich klientów Burger Baru. W czym tkwiła ich tajemnica? W pomyśle. W Warburgerze można było kupić nie tylko klasyczne bułki z wołowiną, ale również kanapki z dziczyzną, której dostanie w Warszawie graniczy z cudem. W tym przypadku wygrał pomysł i świetny marketing.
– Kiedy otwieramy „lokal kopię” warto postawić na oryginalny pomysł. Sprzedawać lokalne produkty, mieć coś wyróżniającego w karcie, czy być specjalistą od nawet jednego składnika – tłumaczy Aga Kozak, dziennikarka kulinarna i autorka bloga Ugryzienie Kozak. – Wystarczą trzy mocne rzeczy, żeby wybić się z masy. Warto też zastanowić się, jaki pomysł się kopiuje. Piekarnie będą miały wzięcie zawsze, bo w Polsce ludzie nie wyobrażają sobie życia bez chleba. Za to burgery czy frytki, to raczej przejściowe i dość ryzykowane mody. To co jednak zawsze się sprawdza to świetna jakość i klasyki. Dobre jedzenie zawsze się sprzeda. Tym bardziej jeśli będzie dopieszczone w szczegółach i wykonane z pasją i sercem – przyznaje blogerka.
Knajpa to jednak nie tylko świetna kuchnia, dobra lokalizacja i miła atmosfera, ale przede wszystkim klienci, którzy też mają czasem dość tych samych wnętrz, kart i stylizacji. Czy więc kopiowanie, nawet najgenialniejszego pomysłu zawsze się opłaca? – Pracując z wieloma restauracjami i opierając się na własnych doświadczeniach mogę z całą pewnością powiedzieć, że im pomysł na restaurację bardziej świeży, wywrotowy, wyrazisty, tym mniej wysiłku i pieniędzy trzeba włożyć, aby miejsce wypromować – mówi Małkiewicz. – Oryginalność niesie informację w świat, budzi w smakoszach ciekawość i potrzebę nowych doznań kulinarnych. Świetnym przykładem są restauracje: kociołki „Shabu Shabu”, teatr kulinarny „U Kucharzy” czy „Babalu, jesz ile chcesz”. Błyskawicznie zaistniały w świadomości klientów dzięki nietypowej koncepcji obsługi i atmosferze. Były pierwsze w swojej klasie. Naśladowanie istniejących konceptów niesie ryzyko porównań i pozbawia korony pierwszeństwa w biznesie, w którym najważniejsza jest wyjątkowość i emocje związane z miejscem – podsumowuje nasza blogerka.
Dlaczego więc mimo dużego ryzyka właściciele knajp wciąż decydują się na otwieranie kolejnych barów z wódką za cztery złote i stylizowanych na francuskie bistro? Odpowiedź wydaje się prosta. Z jednej strony to mała znajomość rynku i brak wyobraźni, z drugiej wiara. W końcu skoro raz się udało, może udać się i kolejny. Na szczęście życie reflektuje wszystkie pomysły i w efekcie przetrwają tylko te miejsca, które mają to „coś”.I nie koniecznie będą to te, które zainicjowały pomysł. W końcu konkurencja nie śpi, a rynek jest brutalny.