Premierzy Polski, Czech i Słowenii, oraz wicepremier Kaczyński, składają wizytę w Kijowie. Jak podała KPRM, inicjatywa jest uzgodniona z Radą Europejską i Komisją Europejską. Czy podróż do Ukrainy, w której trwa wojna rozpętana przez Rosję, jest bezpieczna? W rozmowie z naTemat.pl sprawę komentuje ppłk rez. dr inż Tomasz Białek, były funkcjonariusz BOR.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Premier Morawiecki, premier Czech, premier Słowenii oraz wicepremier Kaczyński udali się do Kijowa z wizytą solidarnościową
Według oficjalnych informacji polscy politycy wybrali podróż pociągiem
Czy delegacja premierów jest bezpieczna na terenie atakowanej przez Rosję Ukrainy?
Ppłk rez. dr inż Tomasz Białek podkreśla, że wizyta trzech premierów w stolicy Ukrainy jest obarczona ryzykiem. Polska ma duże doświadczenie w zapewnianiu bezpieczeństwa osobom ochranianym na terenach objętych działaniami wojennymi, takich jak na przykład Irak czy Afganistan, ale sytuacja w Ukrainie jest inna.
– W Iraku czy Afganistanie mieliśmy do dyspozycji tysiące żołnierzy, w tym z Polski, mnóstwo sprzętu. Dlatego mogliśmy zapewnić osobom ochranianym bezpieczeństwo na najwyższym poziomie. W przypadku Ukrainy jest diametralnie inaczej. Nie dysponujemy tam żadnym zapleczem. Za bezpieczeństwo delegacji odpowiada strona ukraińska – tłumaczy ppłk Białek.
Współpraca służb polskich, czeskich i słoweńskich
Jak mówi, premierowi Morawieckiemu towarzyszy Służba Ochrony Państwa – oprócz osobistej ochrony szefa rządu zaangażowana jest także zapewne jednostka specjalna SOP.
– Jest to jedyna polska formacja, która może wjechać z bronią na terytorium innego państwa. Ale to i tak duże możliwości ochronne – mówi ekspert ds. bezpieczeństwa.
Były funkcjonariusz Biura Ochrony Rządu wskazuje, że polskie służby w tej sytuacji współpracują ze służbami czeskimi i słoweńskimi.
Ppłk Tomasz Białek podkreśla, że wybór pociągu jako środka transportu jest najbardziej optymalny w sytuacji działań wojennych.
Samolot mógłby zostać trafiony choćby przez przypadkowy rosyjski pocisk, podobnie jak w 2014 roku nad Ukrainąpasażerski lot 17 linii Malaysia Airlines. Z kolei kolumna pojazdów miałaby trudności w dotarciu do Kijowa ze względu na zniszczenie i zablokowanie dróg, a poza tym mogłaby być łatwiejszym celem.
– Pociąg może się przemieszczać w miarę płynnie, bo komunikacja szynowa w Ukrainie nadal funkcjonuje. Zagrożeniem jest to, że trasa pociągu do Kijowa jest znana. Nie można zmienić kursu, tory leżą tam, gdzie leżą – wyjaśnia ppłk Białek.
Czy podróż trzech premierów do Kijowa powinna być trzymana w tajemnicy?
Ekspert ds. bezpieczeństwa wyjaśnia, że wbrew obiegowym opiniom, które pojawiły się w mediach społecznościowych, ujawnienie informacji, że premierzy są w drodze do Kijowa, to działanie, które zwiększa ich bezpieczeństwo.
– Transparentny sposób działania wytrąca Rosjanom z ręki argument, że ostrzelali pociąg nie wiedząc, kto znajduje się na jego pokładzie. Jeśli zdecydowaliby się na jakąś formę ataku, nie mogą powiedzieć "nie wiedzieliśmy" – tłumaczy ekspert.
W ocenie ppłk. Białka nie można wykluczyć incydentów ze strony rosyjskiej, bowiem najeźdźcy są zdesperowani przedłużającą się wojną, która według wstępnych planów Kremla miała przecież trwać godziny, a nie tygodnie.
– Narażamy się na możliwość prowokacji ze strony Rosji, która potem zrzuci winę na Ukrainę, tak, jak w przypadku samolotu Malaysia Airlines. Rosjanie są sfrustrowani, co widać choćby po tym, że stosują już zakazaną broń. NATO już i tak jest zaangażowane po stronie Ukrainy. Putinowi może zależeć na tym, by wciągnąć je aktywnie w wojnę i udowodnić rosyjskiemu społeczeństwu to, co mówił od samego początku wojny: że Rosja tylko się broni. To przekaz na użytek rosyjskiej propagandy, Putina nie interesuje to, co myśli świat – mówi były agent BOR.
W takim razie może bezpieczniejsze byłoby trzymanie tej podróży w tajemnicy aż do momentu, gdy trzej premierzy dotrą do Kijowa?
Ekspert przypuszcza, że Unia Europejska mogła przekazać dodatkowe wsparcie sprzętowe, by zabezpieczyć tę wizytę, co pomoże zminimalizować Ukraińcom zagrożenie dla zagranicznych przywódców, ale nie zlikwiduje go całkowicie.
– Na wojnie nie ma czegoś takiego jak 100 proc. pewności. Nikt nie może dać żelaznych gwarancji bezpieczeństwa – konkluduje ppłk rez. dr inż Tomasz Białek.